Tak sobie ostatnio przypomniałem jakimi autami zachwycałem się jeszcze kilka lat temu, w czasach liceum. Z tych bardziej dostępnych. Bo oczywiście marzyło mi się (i nadal marzy) Ferrari 250 GTO. Ale dziś chodzi mi o takie auta, które były (i są, w końcu od tamtego czasu minęło mniej niż 8 lat) w miarę dostępne. A przynajmniej takie się wydają, jak się ma wizję prawa jazdy już niedługo. Dlatego dziś krótki przegląd (kolejność przypadkowa):
Audi S2
Jako, że od dawna fascynowałem się rajdami, to wielbiłem pierwsze Audi quattro. Niestety, ceny tych samochodów skutecznie odstraszały. Tak jak i dostępność. W kraju nie było nic, po zajrzeniu na zagraniczne serwisy ogłoszeniowe niby coś się dało znaleźć, ale tanio to nie było. A marzyłem o dwudrzwiowym Audi z napędem na wszystkie koła i turbodoładowanym silnikiem pięciocylindrowym. No i przypomniałem sobie o S2. Nowsze, tańsze, mocniejsze, bardziej dostępne. Stać mnie i tak nie było, bo dobre S2 nadal potrafi dobrze kosztować, ale marzenia są za darmo. I zaczęło się przeglądanie ofert w internecie. Do dziś pamiętam jedno takie, czarne, znalezione na niemieckim serwisie ogłoszeniowym. Moc podniesiona do ponad 300 KM, poprawione zawieszenie i... drzwi typu lambo-doors. No cóż, wtedy mi się to podobało.
![]() | |
źródło: google images |
W sumie S2 nadal mi się podoba. Części w miarę dostępne, do KJSów jakoś nie bardzo szkoda, a wizja szybkiej jazdy po szutrach w takim aucie jest bardzo kusząca. Tylko posiadanie E36 mocno zachwiało we mnie wiarę, że niemieckie auta faktycznie są takie dobre, jak opinia o nich. A w Audi jest jednak więcej rzeczy, które mogą się zepsuć. Mimo to, ten plan nadal znajduje się u mnie na liście "do zrealizowania kiedyś". Tyle, że na pewno bez lambo-doors.
Ford Mustang mk2
No tu do dziś nie jestem pewien, co mi odbiło. Chyba magia nazwy Mustang tak zadziałała. W każdym razie ta fascynacja powstała u mnie jeszcze przed etapem Forda Granady i Capri. Wywołana była znalezieniem takiego Mustanga na allegro w cenie około 6 tyś zł. Jeżdżącego. Pod maską oczywiście rzędowa czwórka o pojemności 2.3 litra i niezauważalnej mocy. Kryzysowy Mustang nadal wygląda straszliwie, ale wtedy widziałem tylko dwie rzeczy: cenę i znaczek Mustanga.
![]() |
źródło: google images |
Ford Granada i Capri mk3
Winę za moją ówczesną fascynację tymi autami ponosi kolega z ławki. Otóż pewnego dnia, ów kolega oznajmił, że jego starszy brat kupił samochód. Zapytałem się oczywiście, jaki to samochód. Spodziewałem się jakiejś Corsy ewentualnie VW Polo. W odpowiedzi usłyszałem, ze "aaa... takiego starego Forda... amerykański muscle-car taki". No tu mnie zatkało. Po chwili odzyskałem głos i spytałem się, jaki to model. "Aaa... nie pamiętam... na "g" jakoś się nazywa". Od razu oczyma wyobraźni ujrzałem Forda Galaxie, czyli dawnego konkurenta Chevroleta Impali. Oczywiście kolega nie potrafił sobie przypomnieć, czy faktycznie nowy zakup jego brata nazywa się Galaxie. Pamiętał natomiast cenę: nieco ponad tysiąc złotych. No tu mało z ławki nie wypadłem. Wizja Forda Galaxie za tysiaka była po prostu nierealna. No ale skoro brat kumpla jednak to kupił... Bylem wstrząśnięty i zmieszany.
W tym stanie utrzymałem się do następnego dnia, kiedy ów kolega przyniósł ostateczną informację o tym, jaki to jest Ford. Okazało się, że nie Galaxie, a Granada. Na moją delikatną sugestię, że taki z tego amerykański muscle-car, jak z pierwszego lepszego Scorpio, kolega odpowiedział tylko: "Ale silnik jest 2.9 V6!". No w sumie... prawie trzy litry pojemności za 1000 zł to i tak dobra rzecz. Zazdrościłem więc. Aż do momentu, kiedy ujrzałem ów pojazd. Powiedzieć, że był zardzewiały to mało. Samochód ten miał dwa szyberdachy - jeden normalny, drugi obok, powstały na skutek korozji. W ogóle ciężko było określić, czy auto ma kolor jasnozielony z rdzawymi plamami, czy też może rdzawy z jasnozielonymi plamami. Do tego z V6 zrobiło się V5, bo jeden cylinder nie bardzo miał ochotę współpracować (później to zostało naprawione). Dziurawy wydech dopełniał całości. Ale i tak byłem zachwycony. Co tam, rdza! To nadal jeżdżące V6 (V5) za tysiaka! No i zacząłem przeglądać ogłoszenia. Granady po około 2000 zł nawet się zdarzały, ale jakoś nie byłem przekonany. Fajne auto, ale w sumie po co ślepo kopiować czyjś zakup? Ale zaraz... jest przecież Capri mk3. Mechanicznie podobne, wiec powinno jeździć (no skoro Granada w takim stanie zapuszczenia jeździ, to i Capri też powinno), a wygląda dużo fajniej. Kosztował też więcej, choć zmęczone egzemplarze po odpowiednim, obciachowym tuningu, można było znaleźć po 6-8 tysięcy złotych. Czyli w sumie nie aż tak dużo. Nie, żeby mnie było wtedy stać, ale nie jest to znowu dziesięć milionów.
Dużo czasu minęło zanim mi przeszło. W sumie nadal mam sentyment do Capri i Granady. Nadal kosztują relatywnie niedużo. Tyle, że kupić to jedno, a utrzymać drugie. Szczególnie, że dostępność części nie wydaje się przesadnie dobra. A ze swoim podejściem do aut wiem, ze nie zadowoliłby mnie stan "zardzewiałe, cieknie, przerywa ale jeździ". A inna sprawa, że nie miałbym nim gdzie jeździć - na KJSy szkoda, a powolne przejażdżki w weekend totalnie nie dostarczają mi frajdy. Tym samym rozsądek przeważa i Capri mk3 pozostanie raczej w sferze niezrealizowanych planów.
A co do Granady, która zapoczątkowała u mnie zainteresowanie starymi Fordami: o ile dobrze pamiętam, została sprzedana po kilku miesiącach od zakupu. Co się z nią stało dalej, nie wiem.
Honda Civic VIII
To auto weszło na rynek, gdy kończyłem szkołę średnią i jeździłem już opisanym tutaj Citroenem. Na początku, gdy patrzyłem na zdjęcia w internecie, w ogóle mi się nie podobało. Udziwnione takie. Ale wkrótce zobaczyłem ten samochód na żywo. I ta dziwna stylistyka mi się jednak spodobała. Auto, które wygląda totalnie inaczej, niż wszystko na drogach. A potem wsiadłem do środka. I wiedziałem, że auto z takim wnętrzem jest czymś, co absolutnie muszę mieć. Po prostu miałem wrażenie, że ten samochód jest zaprojektowany specjalnie pode mnie - wszystko mi się w nim podobało (i podoba nadal). Cenowo wychodził oczywiście najdrożej z wszystkich opisanych tu aut, ale jakby nie było, miał też najwięcej sensu (w porównaniu do Mustanga mk2 to nie jest raczej czymś szczególnym). No i osiągami (jeśli pominiemy beznadziejną wersję 1.4) też się wyróżniał bardzo na plus. Jak się jeździ Xsarą, która na osiągniecie 100km/h potrzebuje co najmniej 14.2 sekundy i generuje przy tym hałas jak Concorde, to wizja 8.9 sekundy do setki (z silnikiem 1.8) wygląda bardzo kusząco.
Trochę czasu minęło, Xsara została sprzedana, trochę dorzucono i dziś pięciodrzwiowy Civic VIII 1.8 jest u mnie na liście "nie sprzedam, choćby nie wiem ile oferowano".
Podsumowanie
I to by było na tyle. Były oczywiście inne (Camaro, Testarossa itd.), ale nie bardzo można było je nazwać nawet relatywnie tanimi i dostępnymi. Jak tak patrzę na tą listę (poza Civikiem), to aż się cieszę, że nie miałem wtedy możliwości kupienia sobie auta. Bo pewno skończyłoby się na kupieniu najtańszego egzemplarza, który potem stałby popsuty w garażu, w charakterze dekoracji. Oraz na gadaniu, jakie to będzie wspaniałe, jak je w końcu naprawię. Biorąc pod uwagę ile środków pochłania doprowadzenie do stanu używalności BMW E36, gdzie większość części jest dostępna w ciągu kilku dni, to nie chce mi się myśleć, co by było przy awariach np. Mustanga mk2.
A jakie Wy, drodzy czytelnicy (sztuk około 6), mieliście/macie motoryzacyjne marzenia za rozsądną cenę?
![]() |
źródło: google images |
![]() |
źródło: google images |
A co do Granady, która zapoczątkowała u mnie zainteresowanie starymi Fordami: o ile dobrze pamiętam, została sprzedana po kilku miesiącach od zakupu. Co się z nią stało dalej, nie wiem.
Honda Civic VIII
To auto weszło na rynek, gdy kończyłem szkołę średnią i jeździłem już opisanym tutaj Citroenem. Na początku, gdy patrzyłem na zdjęcia w internecie, w ogóle mi się nie podobało. Udziwnione takie. Ale wkrótce zobaczyłem ten samochód na żywo. I ta dziwna stylistyka mi się jednak spodobała. Auto, które wygląda totalnie inaczej, niż wszystko na drogach. A potem wsiadłem do środka. I wiedziałem, że auto z takim wnętrzem jest czymś, co absolutnie muszę mieć. Po prostu miałem wrażenie, że ten samochód jest zaprojektowany specjalnie pode mnie - wszystko mi się w nim podobało (i podoba nadal). Cenowo wychodził oczywiście najdrożej z wszystkich opisanych tu aut, ale jakby nie było, miał też najwięcej sensu (w porównaniu do Mustanga mk2 to nie jest raczej czymś szczególnym). No i osiągami (jeśli pominiemy beznadziejną wersję 1.4) też się wyróżniał bardzo na plus. Jak się jeździ Xsarą, która na osiągniecie 100km/h potrzebuje co najmniej 14.2 sekundy i generuje przy tym hałas jak Concorde, to wizja 8.9 sekundy do setki (z silnikiem 1.8) wygląda bardzo kusząco.
Trochę czasu minęło, Xsara została sprzedana, trochę dorzucono i dziś pięciodrzwiowy Civic VIII 1.8 jest u mnie na liście "nie sprzedam, choćby nie wiem ile oferowano".
Podsumowanie
I to by było na tyle. Były oczywiście inne (Camaro, Testarossa itd.), ale nie bardzo można było je nazwać nawet relatywnie tanimi i dostępnymi. Jak tak patrzę na tą listę (poza Civikiem), to aż się cieszę, że nie miałem wtedy możliwości kupienia sobie auta. Bo pewno skończyłoby się na kupieniu najtańszego egzemplarza, który potem stałby popsuty w garażu, w charakterze dekoracji. Oraz na gadaniu, jakie to będzie wspaniałe, jak je w końcu naprawię. Biorąc pod uwagę ile środków pochłania doprowadzenie do stanu używalności BMW E36, gdzie większość części jest dostępna w ciągu kilku dni, to nie chce mi się myśleć, co by było przy awariach np. Mustanga mk2.
A jakie Wy, drodzy czytelnicy (sztuk około 6), mieliście/macie motoryzacyjne marzenia za rozsądną cenę?