niedziela, 21 września 2014

Motohistoria: Alfa Romeo Onça

Brazylijska fabryka FNM (Fábrica Nacional de Motores - prawie jak nasze FSO) zaczęła od produkcji licencyjnej ciężarówek Isotta Fraschini. Mimo, że pojazdy te cieszyły się dobrą opinią, to włoska marka miała kłopoty finansowe i wkrótce zniknęła z rynku. FNM musiało sobie więc poszukać innej firmy do współpracy. Wybór padł na Alfę Romeo.

Poza oczywiście autami użytkowymi, na włoskiej licencji (od 1960) w FNM produkowane były też samochody osobowe. Przede wszystkim Alfa Romeo 2000 pod nazwą FNM JK 2000. Dlaczego JK? Podobno dlatego, ze ówczesny prezydent Brazylii nazywał się Juscelino Kubitscheck.


Na bazie tego auta postanowiono w 1966 roku stworzyć wersję coupe według własnego, brazylijskiego projektu. Za wygląd nadwozia odpowiedzialny miał być Genaro Malzoni. Malzoni urodził się w Brazylii, w rodzinie włoskich emigrantów. Jednak sam wrócił do Włoch i zajął się projektowaniem nadwozi samochodowych. 

Zaprojektowane przez niego auto nazwano Onça - w tłumaczeniu na polski "Jaguar". A sam wygląd? No cóż. W pierwszej chwili, gdy zobaczyłem zdjęcie tego pojazdu, pomyślałem, że jakiś wariat przyczepił front Alfy Romeo do Forda Mustanga. Ale doczytałem jednak, że nadwozie było od podstaw wytwarzane z włókien szklanych w zakładzie Genaro Malzoniego. Było one tam montowane na skrócone podwozie Alfy/FNM 2000, malowane, po czym wysyłane do Brazylii do wykończenia.

Pod maską znajdował się czterocylindrowy silnik o pojemności dwóch litrów i mocy 115 KM. Cóż, biorąc pod uwagę, że Mustang z 1965 roku w podstawowej wersji miał silnik 2.8 R6 o mocy 101 KM, to brazylijsko-włoska podróba była nawet od niego szybsza. No ale Mustang miał jeszcze V8.

Choć może to i dobrze, że nie było mocniejszych wersji. Podobno nadwozie było wykonane dość słabo - miało bardzo niską sztywność. 

Nie wiadomo ile egzemplarzy modelu Onça dokładnie wyprodukowano. Mówi się o 5-10 sztukach. Gdy FNM zostało w pełni przejęte przez Alfę Romeo, samochód wycofano z produkcji. Z resztą, przez kosztowny proces produkcji i tak nie było na niego zbyt wielkiego zbytu. Nie wiadomo, czy jakiekolwiek egzemplarze przetrwały do dziś.

Swoją drogą, gdyby ktoś go dziś kupił, to nawet nie miałby gdzie go zaprezentować - ze zlotu Alfy Romeo by wyleciał (bo uznano by, że przyjechał Fordem Mustangiem), ze zlotu Fordów Mustangów też (bo uznano by, że przyjechał Alfą Romeo). Na upartego (tłumacząc nazwę) mógłby jeszcze pojechać na zlot Jaguarów. Skąd też by wyleciał (bo część uczestników uznałaby, że przyjechał Mustangiem, a inni, że Alfą).

4 komentarze:

  1. Spoko historia - nie znałem tego pojazdu. Faktycznie wygląda jak pierwszy Mustang z przeszczepionym ryjem od Alfy. So nonsense:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe :-) moje skojarzenie w pierwszej chwili, również padło na forda :-) p
    Potrafisz wygrzebać cuda klepane w kilkunastu sztukach. Bardzo zacne!

    OdpowiedzUsuń
  3. Alfa Romeo Alfamus - pewnie jakiś wrasta w naszym pięknym kraju.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ta hybryda Alfy i Mustanga dosyć atrakcyjnie wygląda :) jeździłbym.

    OdpowiedzUsuń

Facebook

AUTOBEZSENSOWY MAIL



Archiwum