niedziela, 30 marca 2014

Przegląd przyszłych klasyków: Fiat 1999

Ostatnio pisałem o gamie modelowej Daewoo z 1999 roku (link). Czas sprawdzić, co wtedy produkowała u nas największa ówczesna konkurencja koreańskiej marki, czyli Fiat. Przypomnijmy najpierw, jak wyglądała statystyka sprzedaży nowych aut w tamtym roku:

  1. Fiat - 180.200 szt.
  2. Daewoo - 179.414 szt.
  3. Opel - 59.660 szt.
  4. Skoda - 42.925 szt.
  5. Renault - 32.655 szt.
  6. Ford - 28.193 szt.
  7. Peugeot - 17.269 szt.
  8. Volkswagen - 16.919 szt.
  9. Toyota - 13.320 szt.
  10. Seat - 11.938 szt.
A jak to się przekładało na poszczególne modele? Właśnie tak:

  1. Fiat Seicento - 83.391 szt.
  2. Daewoo Matiz - 64.066 szt.
  3. Daewoo Lanos - 51.812 szt.
  4. Skoda Felicia - 35.479 szt.
  5. Fiat 126 EL - 30.609 szt.
  6. Opel Astra Classic - 30.210 szt.
  7. Daewoo Tico - 27.047 szt.
  8. Fiat Siena/Palio - 23.767 szt.
  9. Renault Clio II - 10.192 szt.
  10. Ford Escort - 9.965 szt.
Mimo zdecydowanie większej praktyczności pięciodrzwiowego Matiza, Polacy nadal chętniej wybierali Seicento. To w sumie było do zrozumienia, Daewoo nie budziło takiego zaufania jak Fiat. Ciekawsze jest jednak to, ze Tico zostało wyprzedzone przez 126p. To już zrozumieć trudniej.

W każdym razie nadal mocno trzymały się na rynku marki, które były popularne (no bo za bardzo nie było wyboru) za czasów PRLu - FSO (Daewoo), Fiat i Skoda. Do tego najpopularniejsze były marki produkujące swe auta w polskich fabrykach. W raporcie z czasów obecnych (2013 rok) najwyżej z nich jest Opel... szkoda gadać.

Dziś jednak zajmujemy się Fiatem, a przede wszystkim autami, które produkował w Polsce w 1999 roku.

Sięgamy więc znów do katalogu Samochody Świata 1999 i patrzymy.






126p ERX Maluch


Najtańszym autem w gamie (i w sprzedaży w ogóle) był nadal produkowany 126p. Co ciekawe, przetrwał on na rynku cały okres produkcji auta, które miało być jego następcą - Cinquecento. W 1999 roku era Malucha już się jednak kończyła, co było widać po wynikach sprzedaży.
[...] ten mały samochód zaczął zajmować coraz dalsze miejsca w statystyce sprzedaży. Z jednaj strony świadczy to o coraz większych możliwościach finansowych polskiego społeczeństwa, a z drugiej o przemijaniu atrakcyjności tego pojazdu, który w obecnej postaci nie zapewnia już nawet minimum komfortu i bezpieczeństwa jazdy.
No cóż, o 126p napisano już cały Internet, więc nie ma co się nim dłużej zajmować. Cenowo był wtedy nie do pobicia i tyle.

Fiat Seicento

Czas na coś nowocześniejszego. Choć nie do końca - auto to bazowało mocno na swoim poprzedniku, Cinquecento. Co nie było wadą, bo koszta produkcji i ewentualnych części zamiennych pozostawały na niskim poziomie. Do tego samochód wyglądał dużo nowocześniej. Ciekawostką było to:
Ponadto spełnia wymagania dotyczące bezpieczeństwa, co w przypadku pojazdów o małych wymiarach, nie jest warunkiem prostym do realizacji. Otrzymał bardziej sztywną i odporną konstrukcję nadwozia, a także jest w nim dostępny na życzenie, nowoczesny pakiet bezpieczeństwa, w którym znajdziemy zarówno dwie poduszki powietrzne i ABS.
No, z tą sztywnością nadwozia to zaszaleli. Chociaż w porównaniu do Tico,czy 126p było na pewno lepiej. ABS w takim autku dziś jest montowany standardowo, wtedy był dużą nowością.

Do wyboru były dwa silniki: 0.9l o mocy 40KM i 1.1 o mocy 54KM. Większy z nich napędzał wersję Sporting, a mniejszy SX. Oba silniki miały prostą konstrukcję i tanie części. Do tego 1.1 okazał się podatny na podnoszenie mocy. Sporting stał się na wiele lat podstawową bazą do budowy rajdówek w kraju. Powstały z jego udziałem puchary markowe zarówno w rajdach, jak i wyścigach. Popularny jest w amatorskich imprezach do dziś. Choć i tutaj jego popularność zaczyna dobiegać końca. Nerwowe prowadzenie i trudności ze znalezieniem dobrych opon w rozmiarze 13 cali (z semi-slicków są albo nalewki, albo kilka bardzo drogich opon markowych, dobre opony UHP też rzadko kiedy występują w tym rozmiarze), sprawiają, ze coraz więcej osób przesiada się do innych samochodów.
W stosunku do konkurencyjnych pojazdów podobnej wielkości, oferowanych w Polsce, Seicento z całą pewnością jest najnowocześniejszym pojazdem.
Swoją drogą, taki Sporting stanie się chyba szybko poszukiwanym klasykiem. Wiele egzemplarzy zostało zajeżdżonych w rajdach/KJSach/innych imprezach sportowych, co sprawia, ze jest on coraz rzadszym widokiem na naszych ulicach.

Oczywiście w 1999 mało który klient Fiata zaprzątał sobie głowę sportem samochodowym. Seicenta były używane nawet jako auta rodzinne. To, co dziś jest uznawane za trochę większy wózek na zakupy, jeszcze nieco ponad dekadę temu służyło do przewiezienia rodziny na wczasy.

Trzeba przyznać, że stylistyka Seicento nawet dzisiaj nie wygląda przestarzale i nadal może się podobać. Osobiście wolę wygląd tego modelu od np. obu najnowszych generacji Fiata Pandy.

Auto trafiło także na monety. Ciekawe ile takich potrzeba, by kupić Seicento?


Uno

Kolejny, obok 126p, samochód z przeszłości. Choć nie taki zły. Uno zdobyło w końcu tytuł Europejskiego Samochodu Roku 1984. 
Model nadal spełnia podstawowe kryteria samochodu rodzinnego i biorąc pod uwagę jego cenę, stanowi nadal atrakcyjną ofertę na rynku.
Mimo wszystko dziwi mnie nieco, że był nadal oferowany w 1999 roku. W ofercie były wtedy Punto (nieprodukowane w Polsce, więc nie będzie tu opisane) i Siena/Palio. Mając nowocześniejsze alternatywy w podobnej cenie, mało kto zawracał sobie głowę samochodem z poprzedniej epoki. 

Do wyboru były dwa silniki benzynowe: 1.0 45KMi 1.4 69KM. 

Siena/Palio Weekend

Ze wszystkich modeli Fiata produkowanych w Polsce, to właśnie tym dwóm autom najbliżej było wtedy do statusu następcy 125p. Oryginalnie były przeznaczone na rynek południowoamerykański, gdzie odnosiły sukcesy. Jak widać po otwierających wpis statystykach, sprawdziły się także w Polsce. 

Co ciekawe, nie był u nas oferowany funkcjonalny hatchback (Palio), a tylko sedan (Siena) i kombi (Palio Weekend). Prestiż sedana był dla ówczesnych nabywców ważniejszy od funkcjonalności. A jak już ktoś jednak jej bardzo potrzebował, to wybierał kombi. Zresztą, spory bagażnik sedana sprawiał, że i ta wersja była bardzo użyteczna.
Nadwozie Sieny cechuje się niezbyt często stosowanymi proporcjami z krótką i lekką, przednią częścią nadwozia oraz dość szeroką i ciężką częścią tylną.
Powyższy akapit oznaczał po prostu, że wygląd Sieny podporządkowano w pełni funkcjonalności. w końcu na co komu dużo miejsca pod maska? Lepiej mieć dużo miejsca w bagażniku.
Zarówno z zewnątrz, jak i we wnętrzu zastosowano proste formy stylistyczne, pozbawione jakichkolwiek zbędnych upiększeń.

No, pięknie to faktycznie nie było.To swoją drogą ciekawe, ze Daewoo robiło Lanosa na podstawie włoskiego projektu (Italdesign), a Włosi robili Sienę chyba bez projektu. Dziwne proporcje, dziwny przód, zero stylu. Ma być praktycznie i koniec.

Co do silników, katalog podaje nieco dziwne informacje. Według niego, w Sienie oferowane były wtedy dwa silniki: 1.4 71KM (...co stanowi minimum wymagań dla samochodu rodzinnego) oraz 1.6 103KM, którego osiągi można, według katalogu uznać za "lepiej niż wystarczające". 

Kombi, czyli Palio Weekend miało mieć nieco bogatszą gamę silnikową. Oprócz wymienionych wyżej 1.4 i 1.6, dostępne miały być jeszcze 1.2 73KM oraz diesel 1.7KM.

Jeśli o mnie chodzi, to dokładnie pamiętam, że 1.2 było dostępne także w modelu Siena. Potwierdzają to z resztą ogłoszenia sprzedaży takich aut.

Co do diesla, to faktycznie był oferowany. Nie cieszył się jednak chyba zbyt dużą popularnością, gdyż znalezienie takiego auta dziś nie jest łatwe. Ogłoszeń sprzedaży jest zaledwie kilka. Cóż, przy cenach benzyny w tamtych czasach, nie było potrzeby kupowania aut z dieslem. Miłość Polaków do oleju napędowego przyszła dopiero później.

Kombi, co ciekawe, miało zwiększony o 6cm rozstaw osi, w stosunku do sedana. Cenowo wypadało bardzo konkurencyjnie. Także w stosunku do innych modeli Fiata, co zauważył autor opisu w katalogu:
Wprowadzając nowy model do gamy oferowanych dotąd pojazdów, Fiat stworzył dla siebie wewnętrzną konkurencję, w wyniku której część potencjalnych nabywców popularnych Uno lub Punto,a niekiedy nawet droższego modelu Brava, decyduje się na wybór bardziej praktycznego kombi.
Zastanówmy się chwilę nad polityką modelową Fiata w tamtych latach. Praktycznie w jednym segmencie były oferowane Uno, Punto, Palio Weekend, Siena, Bravo i Brava. Łącznie pięć modeli. I wszystkie całkiem nieźle się sprzedawały. Jakaż odmienna sytuacja od dzisiejszych czasów, gdy w Fiacie nie ma zupełnie z czego wybierać.

W każdym razie zarówno Siena, jak i Palio Weekend cieszyły się bardzo dużą popularnością. Nieistotne były wygląd i wykończenie - ważne było, że za rozsądne pieniądze otrzymywało się obszerne, funkcjonalne auto z niskimi kosztami eksploatacji. Do tego zawieszenia obu modeli były bardzo dobrze zestrojone na polskie drogi. Czyli komfortowo i z prześwitem porównywalnym do niektórych dzisiejszych pseudo-SUVów.

Pozostałe modele

Poza produkowanymi u nas autami, które wymieniłem powyżej, Fiat oferował u nas modele Punto, Bravo/Brava i Marea. W odróżnieniu od aspirujących do wyższych segmentów rynku Koreańczyków (Leganza, Chariman, Musso, Korando), Włosi skupili się na tym, co umieli najlepiej: prostych, niedużych autach za rozsądną cenę. Z resztą, sprzedaż modelu Marea nie była rewelacyjna, co tylko utwierdzało ich w przekonaniu, że obrana strategia jest słuszna.

Co dalej?

Co z powyższych aut stanie się klasykiem? Poza oczywiście Maluchem, którego ceny już zaczynają się robić absurdalne, oraz Seicento Sporting (powody wyżej) myślę, że status ten osiągnie Siena. Już widzę te handlarzowe teksty w stylu "NASTĘPCA 125P!!!!! KLASYK LAT 90-TYCH!!!!!! JEDYNYTAKIZOBACZ!!!!". Tym bardziej, że w przeciwieństwie do konkurencyjnego Lanosa, zabezpieczenie antykorozyjne Fiata pozostawia wiele do życzenia. Co sprawia, że aut tych coraz szybciej ubywa.

Dziś zaś Fiat wydaje się dokładać wszelkich starań, by wzorem Daewoo zniknąć z rynku. Oferują kilka przestarzałych modeli, wybór wersji jest praktycznie żaden. Ewentualnie tworzone są kolejne mutacje modelu 500. Do tego angaż w Chryslera - myślałem, że Fiat ma dość własnych problemów, by nie myśleć o rozwiązywaniu cudzych, a jednak się myliłem. Ogólnie marka nie przyciąga klientów niczym. Jak tak dalej pójdzie, to upadnie i wszystkie prezentowane tu modele jeszcze szybciej osiągną status klasyków.

wtorek, 25 marca 2014

Przegląd: co można kupić zamiast Passata B6 z UK

Dziś będzie o autach z Anglii. Bardzo lubię ten kraj. Dlatego przydałoby się trochę klasycznej, brytyjskiej muzyki. Takiej eleganckiej, wyrafinowanej. Np. z tytułem "English Rose" - angielska róża. Ależ poetycko. Oczywiście grać musi brytyjski zespół. W tym wypadku Motorhead. No to słuchamy i czytamy:


Ostatnio jakiś facet, po kilku latach robienia awantury na cały kontynent, wywalczył w końcu, że Unia Europejska nakazała Polsce umożliwić rejestrację aut z kierownicą po złej stronie. Wszystko po to, by wspomniany facet mógł jeździć swoim Vauxhallem Vectrą 1999 RHD. Nad mentalnością posiadaczy Opli już kiedyś tutaj rozmyślałem (link). Ale ten przypadek zasługuje na uwagę: tyle lat walki, tylko po to, żeby móc jeździć jednym z najgorszych, najnudniejszych, najbardziej beznadziejnych aut, jakie wyprodukowano, do tego z kierownicą po złej stronie. A ja głupi myślałem, że jedyne na co stać Oplowców, to beznadziejna jazda i wydawanie kasy bez sensu. Czuję się zadziwiony!

W każdym razie, nowy przepis da możliwość kupienia taniej nowszego auta. A, że potem wyprzedzanie będzie loterią, to już trudno. Najważniejsze, że można będzie zawstydzić sąsiada, posiadacza Passata B5 kombi 1.9 TDi i kupić tanio nowszy model. Czyli B6 kombi z koszmarnym, wczesnym 2.0 TDi - jak sąsiad ma 1.9, to trzeba go przebić kupując 2.0. A że się zepsuje, to trudno. Sąsiad nie musi się dowiedzieć - wystarczy, że widzi stojące pod domem B6. Z jakiego powodu ono stoi, a nie jedzie, to już nie jego sprawa.

No to ile trzeba wydać na takiego Passata w UK? Jeden z najtańszych egzemplarzy (no bo przecież kto kupi drogie?) jest wystawiony za 3 500 funtów - link.



W takim razie pojawia się pytanie, co można kupić ciekawego za tą kwotę? Sąsiad w prawdzie nie będzie miał pojęcia, czym jeździmy, ale za to my sami będziemy mieli coś fajnego. Dlatego przejrzałem dziś eBay UK w poszukiwaniu interesujących aut. Warunki, jakie musiały spełnić, by tu trafić to:
-cena do 3 500 funtów
-brak wersji z kierownicą po lewej stronie - bo tylko w tym wypadku, moim zdaniem, jazda RHD ma sens.

1. Nissan Stagea

Zaczynamy mocnym uderzeniem. Też jest kombi (jak Passat). Ale zamiast psującego się diesla FWD, mamy turbodoładowaną, rzędową szóstkę i AWD. Silnik ten sam, co w Nissanie Skyline R33 GTS-T (RB25DET), do tego napęd na dwa razy więcej kół (R33 GTS-T był RWD) i funkcjonalne nadwozie.




Cena za całość: 2 100 funtów. Stan auta wydaje się być dobry (na ile można to zobaczyć ze zdjęć). Oszczędzamy 1 400 funtów i mamy nieporównywalnie szybsze, ciekawsze i bardziej bezawaryjne auto od Passata. Do tego ze świetnym silnikiem, w którym można bez problemów całkiem nieźle podnosić moc. No i jest AWD.

Ewentualnie można za 800 funtów kupić ten sam model, ale z wolnossącą wersją tego silnika (czyli RB25DE). Też jest AWD: 




2. Mitsubishi FTO

Dość mało znane, przednionapędowe coupe Mitsubishi. Jest silnik V6, skrzynia pięciobiegowa - półautomatyczna. Do tego ciekawy wygląd. Auto zdobyło tytuł Japońskiego Samochodu Roku w latach 1994 i 1995. Tutaj oferowana jest najmocniejsza wersja: 2.0 V6 MIVEC, o mocy 200KM. Sto koni mechanicznych z litra pojemności skokowej nadal robi niezłe wrażenie.




Egzemplarz z aukcji wydaje się być w dobrym stanie, a kosztuje mniej, niż połowę ceny Passata. A można znaleźć i tańsze egzemplarze. Jeśli wierzyć opisowi, skrzynia biegów jest po remoncie, a silnik pracuje bez zarzutu.

3. Holden Commodore

Oczywiście nie tylko japońskie auta można będzie sobie teraz sprowadzić i rejestrować. W końcu ruch lewostronny obowiązuje także w Australii. A dzięki temu, trochę tamtejszych aut trafiło i do UK. Jak na przykład ten Holden VT Commodore. Auto bazuje na Oplu Omedze, więc niektóre części mogą pasować od tego modelu. Podobno były także sprzedawane wersje LHD w krajach Zatoki Arabskiej, ale teraz to bez znaczenia. Skoro można jeździć z kierownicą po złej stronie Vectrą, to tym bardziej można Commodore.

link



Cena 1 900 funtów to sporo mniej, niż za Passata, ale auto nie jest zarejestrowane w UK. Ale u nas by pewno jakoś pocwaniakowano, ominięto przepisy i Holden mógłby jeździć po Polsce. Niestety, samochód stał przez kilka lat w miejscu, ale sprzedający pisze, że można się targować. Pod maską tego egzemplarza siedzi silnik 3.8 V6. No cóż, szkoda, że nie V8.

4. Ford Falcon Ute

Ciekawszą ofertą wśród australijskich samochodów, wydaje się Ford AU Falcon Ute z 2004 roku. Kosztuje 3 250 funtów. Dla polskiego nabywcy najważniejsze jest jednak to, że jest instalacja LPG! Właściwie tylko LPG, gdyż nie ma tam nawet zbiornika na benzynę. I jest to rozwiązanie fabryczne. Rzędowa szóstka 4.0 podobno dobrze radzi sobie z tym paliwem.

link




Praktyczny, ciekawy pick-up za cenę nudnego VW? Bardzo chętnie! Tylko, ze nie przepadam za LPG... Cóż, gdybym go kupił, to byłby to pierwszy przypadek w Polsce, gdy ktoś przerobił auto LPG na benzynę.

5. Mini Marcos

Czas wreszcie na coś brytyjskiego. Niestety, na eBay UK ciężko o auta marki Bristol w cenie Passata. Dlatego z klasyki niespotykanej w LHD trzeba było znaleźć coś tańszego. Np. Mini Marcosa.


link



Auta te bazowały na zwykłym Mini i były sprzedawane jako kit-cary w latach 1965-1970, 1974-1980 i 1991-1996. Egzemplarz oferowany na sprzedaż pochodzi z 1988, czyli komuś trochę zajęło poskładanie go. Cena "kup teraz" wynosi równe 3 000 funtów. Auto wygląda w prawdzie dość osobliwie, ale było w swoim czasie bardzo konkurencyjne, dzięki lekkiemu nadwoziu z włókien szklanych - ukończyło 24h Le Mans w 1966, oraz ustanowiło cztery brytyjskie rekordy prędkości w klasie poniżej 1600ccm. Z reszta, chętniej bym jeździł takim Marcosem, niż którymś nowym Mini. Opisywany egzemplarz wydaje się być w znośnym stanie, choć opis jest dość krótki. Do tego sprzedający miał alergię na znaki interpunkcyjne. Pozostaje mieć nadzieję, że składanie auta wyszło mu lepiej, niż składanie zdań.

6. Smiths Electric

I na koniec totalne dziwadło, czyli elektryczny samochód dla mleczarza, marki Smiths Electric (marka istnieje do dziś). Samochodzik jest, według opisu, w pełni sprawny i odnowiony. Sprzedający zachwala go, jako doskonały pojazd na reklamę lub... do ślubu! Już widzę, jak w Polsce, zamiast zwyczajowej limuzyny w serduszka, ktoś jedzie do ślubu autkiem dla mleczarza pomalowanym w krówki. Choć jakbym kiedyś jednak miał się żenić (jak już wspomniałem kiedyś, będzie to zaraz po końcu świata i przejściu wszystkich polityków na pensję minimalną) i nie byłoby akurat do wynajęcia zardzewiałego Unimoga 406, to takie dziwadło byłoby nawet niezłą alternatywą. 
link




Oprócz tego, sprzedający zachwala brak konieczności robienia przeglądu i odporność ekopierdolnięte restrykcje, które dotykają w UK auta spalinowe. 
Cena wynosi obecnie 3 000 funtów.
I to tyle przeglądu. Oczywiście żadne z tych aut, raczej do naszego kraju nie trafi. Poza oczywiście Passatem. Oraz Vectrami, Mondeo itp. itd. Osobiście, chętnie bym sprowadził sobie jakieś sportowe RHD do rajdów i jako samochód na weekendy, do jazdy na co dzień dalej używając Civika. Jednak przy możliwym natężeniu wyprzedzających na oślep cwaniaków w tanich Passatach, lepszym pomysłem będzie chyba odłożenie tych pieniędzy i zbieranie na transporter opancerzony.

sobota, 22 marca 2014

Mix: Anarchy in Białystok

Dzisiejszy spacer nie obfitował jakoś szczególnie w ciekawe auta. Aż do momentu, gdy przy fotografowaniu zza płotu wrastającego VW, usłyszałem okrzyk:
"Pozwolenie jest!?"
Okrzyk wydobył się z jakiegoś faceta w wieku między 50 a 60 lat. Nic nie odpowiedziałem, bo nawet nie skojarzyłem, że to do mnie. Faceta to nie zniechęciło:
-Pytam, czy ma pan pozwolenie na robienie zdjęć! Pan tu mieszka!?
-Tak - kilka bloków dalej, ale co tam. Co gościa z resztą obchodzi, gdzie ja mieszkam.
-Co pan tu fotografuje!?
-Volkswagena - odpowiedziałem, bo nie widzę powodu, by to ukrywać
-Proszę pana, tu jest teren wspólnoty, tu nie wolno robić zdjęć bez pozwolenia! Bez pozwolenia, to można tylko do linii krawężnika fotografować!
-Jeśli tak bardzo to panu przeszkadza, to usunę to zdjęcie.
Gościa zbiło to z tropu, bo powtórzył tylko tekst o krawężniku, a ja poszedłem sobie dalej niczego nie kasując. Ani to teren wojskowy, ani oznaczenia o zakazie fotografowania nie ma. W każdym razie tak jawne łamanie nieistniejących zasad daje pretekst, do wrzucenia utworu o anarchii. Odpalamy i oglądamy zdjęcia zrobione bez pozwolenia na terenie wspólnoty:



Zaczynamy tuningowo. Niektórzy malują felgi na biało, żeby ładnie wyglądało.  Z malowanymi na biało kołpakami, się jeszcze nie spotkałem. Aż do dziś:

Kawałek dalej stał klasyk tuningu, czyli Golf mk3 z podwójnym wydechem:

Nie ma co trzymać w niepewności, oto zdjęcia z otwierającej post historyjki. Anarchia bije po oczach, antyterroryści już jadą razem z wojskiem, strażą miejską i TVNem:

'Cause I want to be anarchy
It's the only way to be!



W ogóle, to nie jedyne wrastające tam auto. W jednym z poprzednich miksów dawałem zdjęcie wrastającego Audi. Dziś była okazja sfotografować go nieco lepiej, bo nie stały wokół niego inne auta:

Taa, niemiecka solidność...


Dalej było za to spore stężenie aut jeszcze na czarnych tablicach.

W poprzednim wpisie przewidywałem, że to będzie przyszły klasyk! Na czarnych blachach to już w ogóle będzie hit allegro:
Do tego Astra w wersji kameleon. GM power!

Auta z czarnymi tablicami to w ogóle będzie kiedyś niezły BIZnes:

Skoda Felicia zaskakująco często występuje z takim kolorem tablic:



Toyota Starlet to jedno z tych aut, których żałuję, że nie kupiłem zamiast wiecznie psującego się, niemieckiego złomu. Taka by mi odpowiadała:


Kawałek dalej stała piękna Camry ze złotymi emblematami i czarnymi blachami:


A nieco dalej udało mi się wreszcie trafić na postoju Lincolna Town Car z miksu nieuporządkowanego:

Zdecydowanie moja ulubiona generacja Town Cara!

Wyraźnie używany na co dzień. Oby jeździł jeszcze długo!

Jeden z moich ulubionych modeli Mercedesa. Niestety, nie stał na terenie wspólnoty, więc nikt się nie mógł przyczepić do tego, że go fotografuję:

Tak samo jak to małe kombo czarnych tablic:

środa, 19 marca 2014

Przegląd przyszłych klasyków: gama modeli Daewoo-FSO 1999

Przy okazji zdjęcia Nexii, kończącego ostatni miks, przypomniało mi się, jakie odczucia towarzyszyły wejściu na polski rynek marki Daewoo. W 1996 nawiązała ona współpracę z FSO i na ulicach zaczęły się pojawiać pierwsze auta z charakterystycznym znaczkiem przypominającym muszlę. Do tego trwała potężna kampania reklamowa: gdzie się nie obejrzeć, którą gazetę nie otworzyć, który kanał TV nie włączyć, zawsze trafiło się na reklamę któregoś Daewoo.
Było to dość potrzebne. Nowa marka nie cieszyła się na początku zaufaniem. Przynajmniej w mojej rodzinie. W 1997 rodzice wybierali nowy samochód (celem zastąpienia Skody Favorit) i przez chwilę brali pod uwagę Nexię. Szybko jednak przestali, bo "Nie wiadomo, jak te Koreańczyki robią. Może to tylko tania podróba japońskich wozów i będzie się psuć?". Nie przekonywało ich nawet to, ze sąsiad kupił Nexię i bardzo sobie chwalił. Ostatecznie padło na Seata Cordobę (miało być Polo, ale białostocki diler VW okazał się idiotą) i też było fajnie. Mimo, że to była tania podróba niemieckich aut i nie wiadomo, jak ci Hiszpanie robią. W każdym razie Daewoo nie pozostawiało nikogo obojętnym - albo było się do niego entuzjastycznie nastawionym, albo omijało z daleka, niczym dziekanat na Wydziale Elektrycznym Politechniki Białostockiej. Przynajmniej na początku.

Bo już kilka lat po wprowadzeniu na rynek, Daewoo miało, niesamowicie wręcz, silną pozycję. W 1997 marka ta sprzedała około 115 000 aut. W 1999 było już 210 657 samochodów. Czyli prawie dwukrotny wzrost sprzedaży w ciągu dwóch lat.



I w sumie nic dziwnego, jak się przyjrzeć co wtedy oferowała - auta idealnie zaprojektowane pod polskiego nabywcę. Dziś więc wyciągnąłem z szafy katalog Samochody Świata 1999 (ależ ja żałuję, że tych katalogów się już nie wydaje!) i postanowiłem przypomnieć sobie i tym kilku osobom, które to czytają, czym się kiedyś ekscytowano przy rozważaniu zakupu nowego auta.



Tico

Najmniejszy i najtańszy model. Teraz wiemy już, ze to kei-car Suzuki z koreańskim znaczkiem. Wtedy napisane coś było o współpracy z Suzuki, ale nikt na to nawet nie patrzył. Auto było TANIE i PIĘCIODRZWIOWE. A dla, niedawno uwolnionych od wyboru: 126p albo 10 lat czekania na coś innego, Polaków to właśnie liczyło się najbardziej. Z resztą, w katalogu mamy napisane:
Tico jest szczególnie atrakcyjnym pojazdem dla byłych właścicieli Fiata 126p, w stosunku do którego oferuje funkcjonalne 5-drzwiowe nadwozie, które może spełnić potrzeby niewielkiej rodziny, a ponadto ma znacznie lepsze osiągi i walory użytkowe.
Ale ktoś napisał długie zdanie. Liczy się jednak to, że auto, które dziś nazwalibyśmy zmotoryzowanym wózkiem na niewielkie zakupy było opisywane jako podstawowy samochód rodzinny. Nikt jakoś nie wspominał o tym, ze bezpieczeństwo bierne nie istniało w nim w ogóle. Wtedy się zakładało, ze należy się nie rozbijać, a jak się ktoś boi, to zawsze może pojechać autobusem/pociągiem/innym środkiem transportu publicznego. Dziś, by przewieźć rodzinę potrzeba SUVa/vana/mieszanki tych dwóch. Wtedy ludzie dawali rady w Tico i bardzo je sobie chwalili.


I jeszcze jeden cytat:
W modelach przeznaczonych do sprzedaży w 1999 roku zderzaki pojazdu lakierowane będą w kolorze nadwozia, a ponadto pojazd otrzyma seryjnie przyciemniane szyby, zegar elektroniczny oraz niskoprofilowe ogumienie.
Dziś zderzaki w kolorze nadwozia są tak oczywistym wyposażeniem auta, jak koła. Od natłoku elektronicznych zegarów można zaś czasem oszaleć i chciałoby się czasem coś analogowego. Może w 2019 jako specjalna opcja w niektórych autach będzie dostępny zegar analogowy? Niskoprofilowe opony. Aż sprawdziłem jakie. Otóż chodziło o 175/65 R12.

Matiz

Następca Tico oferował właściwie to samo, ale w ładniejszym opakowaniu i z lepszym wykonaniem. W 1999 był on dopiero zapowiadany, ale już wiadomo było, że odniesie sukces. Z resztą, po kanciastym Tico, które stylistycznie siedziało w latach osiemdziesiątych, okrągłe kształty Matiza budziły zachwyt:
Przy niewiele zmienionych wymiarach zewnętrznych, Matiz dysponuje bardziej przestronnym, pięciodrzwiowym, 4-drzwiowym nadwoziem,niezwykle nowoczesna i atrakcyjną stylizacją oraz znacznie zmodernizowanym zespołem napędowym, znanym z Tico.
Tak, swoją drogą, trzeba przyznać, że wygląd zewnętrzny Matiza nie zestarzał się jakoś mocno i nadal wygląda estetycznie.
Daewoo Matiz trafia dokładnie w bardzo modny ostatnio segment rynku, małych, dobrze wyposażonych samochodów, na które jest dość duże zapotrzebowanie.
Modny? Dobrze wyposażony? To było najtańsze po Tico pięciodrzwiowe auto. Dlatego brało się podstawową wersję (to tyle, jeśli chodzi o dobre wyposażenie) i woziło całą rodzinę. Nie dlatego, że modnie, tylko dlatego, ze tanio.

Lanos

Czyli następca Nexii. Ten samochód był na prawdę idealnie zrobiony pod potrzeby polskiego klienta. Wystarczająco duży, wyposażony w prostą, sprawdzoną technikę. Silniki były dość paliwożerne, ale w tamtych czasach paliwo nie było drogie. Z resztą, jak pokazały późniejsze lata, jednostki napędowe Lanosa znakomicie znosiły podtruwanie LPG.  Do tego się nie psuły jakoś przesadnie, a i w razie awarii naprawy nie były kosztowne.

Ale dla klientów najważniejsze było co innego: BYŁ SEDAN! Owszem, pięciodrzwiowy hatchback był bardziej funkcjonalny, a trzydrzwiowy ładniejszy. Ale to czterodrzwiowa wersja dawała posiadaczowi prestiż! W końcu to limuzyna! Mój kolega ze studiów, posiadacz Lanosa, cały czas upiera się przy "limuzynie", a nie jakimś tam "sedanie". Popularność tej wersji zauważono z resztą w katalogu:
Największym zainteresowaniem nabywców cieszy się limuzyna, która z powodzeniem może pełnić rolę samochodu rodzinnego.
Kiedyś nieduży sedan sedan oznaczał auto rodzinne. Dziś nieduży sedan oznacza auto dla kilku emerytów.

A prestiżowe aspiracje podkreślała w końcu, całkiem ładna, stylistyka:
Nadwozie pojazdu odznacza się nowoczesną, modną linią o gładkich, opływowych kształtach i ozdobione jest chromowaną kratą wlotu powietrza, będącą rozbudowaną formą znaku firmowego marki Daewoo. Wyróżnia to Lanosa wśród innych pojazdów podobnej klasy i nadaje mu elegancki i nieco ekskluzywny charakter w porównaniu do zwykle stosowanej, surowej stylistyki pojazdów konkurencji.
Do tego rajdowy puchar Lanosa:



Espero

Stylistyka tego auta zawsze mi się podobała - było nie do pomylenia z niczym innym. Gorzej z techniką - ta była przestarzała już w momencie premiery. Espero bazowało na Oplu Asconie. Mimo wszystko, w katalogu nie było to uznane za dyskwalifikującą wadę:
W porównaniu do nowego modelu Nubira, Espero ma w prawdzie starszą technikę, lecz dysponuje bardziej komfortowym i obszernym wnętrzem.
Pamiętam, że nowe, salonowe Espero w tamtych czasach budziło całkiem niezłą zazdrość. Ale w 1999 ustępowało już miejsca Nubirze.


Nubira

Taki trochę nadmuchany Lanos. Ale bardzo sensowny. Oprócz sporego sedana, było dostępne jeszcze większe kombi oraz nieco dziwacznie wyglądający hatchback. Oczywiście największym powodzeniem cieszyła się limuzyna - większa od Lanosa 4d, to i więcej prestiżu! Ciekawe jest natomiast to:
Pojazd dysponuje silnikiem 1.6 o mocy 106KM lub silnikiem 2.0 o mocy 133KM, gwarantującym ponadprzeciętne osiągi w tej klasie pojazdów.
Ponadprzeciętne, czyli 9 sekund do 100km/h (według danych technicznych). I faktycznie, w tamtych czasach konkurencja była wolniejsza - Ford Mondeo z 2.0 o mocy 131KM, potrzebował na osiągnięcie tej prędkości prawie sekundę więcej (9,9s do 100km/h). A i kosztował więcej.



Nubira sprzedawała się całkiem nieźle. Do tego miała zawieszenie bardzo odpowiadające dziurawym polskim drogom. A wtedy mniej patrzyło się na sportowe prowadzenie - w końcu nie po to kupowało się limuzynę, żeby szaleć po zakrętach.


Leganza

To był, moim zdaniem, najciekawszy model Daewoo-FSO. Otóż podjęto próbę zrobienia luksusowej limuzyny. Oczywiście dostępna była tylko wersja czterodrzwiowa. Niestety, w przedziale cenowym, w jakim konkurowała, klienci zwracali mocniej uwagę na markę i podejście "dużo auta za niedużą cenę" nie było już gwarancją sukcesu. Koreańczycy zdawali sobie chyba jednak sprawę z tego, że ten model może co najwyżej podnieść renomę niższych modeli. Dlatego nie przesadzali z wymyślnymi rozwiązaniami, by zachować rozsądne koszta produkcji. Chyba dlatego pod maską znalazł się tylko jeden silnik - znany z Nubiry 2.0 133KM.
Silnik 2.0 o mocy 133KM ustępuje wprawdzie jednostkom montowanym w innych samochodach podobnej klasy, lecz w odniesieniu do warunków ruchu na polskich drogach nie sprawia, w tym dość dużym samochodzie, wrażenia niedoboru mocy.
Sprzedaż Leganzy nie była rewelacyjna, tak jak można było się spodziewać. Nawet dziś jest to dość rzadko występujący samochód. Szczególnie w porównaniu do Nubiry i Lanosa. Myślę, ze ze wszystkich modeli Daewoo, to właśnie Leganza najszybciej stanie się klasykiem. W końcu było to, jakby nie patrzeć, najbardziej luksusowe auto z FSO - chyba trzeba kupować, dopóki są sprzedawane po około 5 tysięcy złotych, a nie JEDYNA TAKA DLA KONESERA Z NABIAŁEM 500 000zł!!!



Pozostałe modele


Pod marką Daewoo był też oczywiście nadal produkowany Polonez, ale o nim napisano już cały polski internet, dlatego nie będę się nim zbyt szczegółowo zajmował. Tym bardziej, ze w 1999 ten samochód odchodził już powoli na zasłużoną emeryturę.
Przejęcie warszawskiej FSO przez nowych, koreańskich właścicieli, przyniosło wyraźną poprawę jakości oraz wyposażenia pojazdów, lecz mimo to nabywcy coraz mniej zainteresowani są tym pojazdem.
No nic dziwnego, w końcu ile lat można być zainteresowanym jeżdżeniem na resorach piórowych i z silnikiem OHV wywodzącym się z lat 50-tych?

Jednak wiązano spore nadzieje z właśnie wprowadzaną wersją kombi:
...na początek 1999 roku planowane jest wprowadzenie do produkcji długo oczekiwanej wersji kombi. Być może decyzja ta pozwoli na wzrost zainteresowania Polonezem, które w ostatnich latach systematycznie spadało.
Poza powyższymi modelami sprzedawane były też Musso i Korando. Nie pochodziły one jednak z zakładów FSO, a z fabryki w Lublinie. Do tego były to SsangYongi ze znaczkiem Daewoo. Ich sprzedaż była niewielka - zmontowano tylko kilkaset sztuk każdego modelu, ciężko więc mówić o znaczącej sprzedaży. Moda na SUVy i auta terenowe w tamtych latach praktycznie nie istniała.


Co dalej?

Tak jak powszechnie wyśmiewane jeszcze niedawno Polonezy, Fiaty 125p i Maluchy zaczęły nagle zyskiwać na wartości (często absurdalnie), tak myślę, że to samo czeka produkty Daewoo-FSO. W końcu to są auta z czasów, gdy jeszcze wierzono, że FSO ma szansę produkować dużo dobrych aut. No, niektórzy jeszcze dziś w to wierzą. Tak jak inni wierzą w globalne ocieplenie (teraz już się mówi "zmiany klimatu", bo po potężnej zimie w USA wyszło, że się jednak nie ociepla). A dorasta kolejne pokolenie, dla którego dzieciństwo oznaczało jazdę z rodzicami Matizem/Lanosem/Nubirą. I pewno będą gotowi zapłacić za tą nostalgię konkretne pieniądze. Tak jak ci, którzy teraz na potęgę kupują Polonezy/125p/126p by poczuć klimat dawnych lat. Tym bardziej, że te auta będą nie tylko wspomnieniem dzieciństwa, ale też czasów, gdy entuzjastycznie patrzono na przyszłość polskiego przemysłu samochodowego i nie tylko.

PS prospekty wzięte z: http://daewooforum.pl/temat38610.html

niedziela, 16 marca 2014

mix z Białegostoku

Dziś trochę świeżych i mniej świeżych zdjęć ciekawych i mniej ciekawych aut. Tak bez jakiegokolwiek porządku.

Zaczynamy ciekawie, bo Nissanem Skyline R33 GTS-T. 


Ileż to się zmieniło na rozmaitych zlotach - kiedyś taki Skyline mógł budzić co najwyżej zdziwienie większości "tuningowców", bo tylko kilka osób wiedziało co to jest. Dziś świadomość dobrych, japońskich aut sportowych zdecydowanie wzrosła!

Mercedesy zawsze są nie do pomylenia z czymkolwiek innym. Poza innymi Mercedesami. Najpierw 190D.


A teraz mój ulubiony model tej marki (poza egzotykami typu 190 Cosworth): W123

Tuż obok stała Samara z czarnymi tablicami:


Białostockie Towarzystwo Koneserów

Samara z białymi tablicami została zaś spotkana w drodze do pracy.


Czas na trochę czeskiej konkurencji dla produktów Łady i nie tylko:



Czarne tablice plus wiśniowy kolor: jak wyobrażam sobie Skodę Felicię (tak to się odmienia?), to właśnie w takim zestawieniu.

Z powyższymi autami na rynku konkurował także kiedyś Polonez (z resztą, z czym on nie konkurował?)

A propos Polonezów: przyszłe klasyki, "jedyne takie na allegro, dla konesera z nabiałem"


Auto z koniem na masce, czyli Ferrari!

 

Zza rogu widać zaś Subaru w trakcie prac blacharskich


Tablica odpadła? Nie ma problemu, jeśli jest drukarka!


I na koniec coś bardzo sympatycznego, czyli Nexia. Ale taka z czarnymi tablicami. Do tego w, najrzadziej chyba występującej, wersji trzydrzwiowej.


Bardzo ładnie utrzymany egzemplarz. Swoją drogą na tym zdjęciu wyszedł mały zlot aut GM.

Facebook

AUTOBEZSENSOWY MAIL



Archiwum