Fabryka Samochodów Osobowych. Kiedyś produkowała samochody, obecnie produkuje stanowiska dla prezesów. Temat rzeka, który w polskim internecie jest opisany tak dokładnie, jak to tylko możliwe. Kilka chwil w Google i można znaleźć informacje o dowolnym samochodzie tam wyprodukowanym, a także o poszczególnych częściach. Czasem mam wrażenie, że gdzieś, na forach fanów FSO, można znaleźć informacje ile i jakich śrubek wyprodukowała ta fabryka.
Pewne poszukiwane elementy, które zostały w niej wytworzone w małej ilości sztuk osiągają też spore ceny. Nie mówiąc już o autach w nie wyposażonych. Oryginalne pakiety Oricari, czy fotele Inter Groclin potrafią całkiem znacznie podbić cenę Poloneza. Czyli w sumie wszystko brzmi w miarę normalnie. Aż do momentu, gdy owym poszukiwanym i drogim elementem okazuje się... folia.
Obecnie na allegro, otomoto i olx.pl można znaleźć co najmniej kilka (ja naliczyłem 7) aut z FSO, gdzie w ogłoszeniach z dumą napisano, że na podłodze/siedzeniach znajduje się jeszcze oryginalna folia (lub, jak w przypadku tego Fiata, "folja"). A to oznacza, że 20 lub więcej lat temu, ktoś kupił Poloneza lub Fiata 125p, a następnie pomyślał coś w stylu: "Nie zerwę tej folii! Będę z nią jeździł przez następne 20/30/40 lat i wsłuchiwał się w jej szelest! I do tego nie uszkodzę wykładziny, która jest zaprojektowana tylko po to, by przykryć czymś blachę i wytrzymać deptanie po niej butami". Brzmi rozsądnie...
Choć czasami motywacje są różne. Niekiedy, jak w przypadku tego Poloneza, folia wydaje się być własnym pomysłem właściciela (o ile w FSO nie dawali takiej pomarańczowej). Tutaj ktoś musiał pomyśleć: "O nie! Co ja zrobiłem? Zerwałem oryginalną folię! Trzeba to szybko naprawić kładąc inną. I jeszcze dodatkowo ją chronić gumowym dywanikiem!"
A ja się zastanawiam: na co komu ta folia? Już pomijam fakt, ze w najbliższej rodzinie było kilka nowych aut i zazwyczaj folia ochronna albo była wyrzucana albo bezpośrednio przez dealera, albo przez właściciela zaraz po przyjechaniu nowym nabytkiem do domu. Do głowy nikomu nie przyszło trzymać jej w aucie, bo i po co? Ani to estetyczne, ani potrzebne.
Że to niby podkreśla jak bardzo właściciel dbał o auto? Że chciał je utrzymać w identycznym stanie, w jakim wyjechało z fabryki? To w takim razie oleju też nie powinien zmieniać. Wszystko po to, by po 20 latach pojawiło się ogłoszenie: "Jedyny taki Fiat dla konesera! Oryginalny olej i filtry z FSO!". Chyba bym się nie skusił biorąc pod uwagę w jakim stanie mógłby być silnik takiego auta.
Ja rozumiem, że dobrze zachowany samochód powinien kosztować. Ale co mi z oryginalnej folii? Mnie bardziej obchodzi, czy nadwozie nie ma rdzy, czy silnik nie wymaga natychmiastowego remontu, a nie czy ktoś lubił jeździć przez kilkadziesiąt lat słuchając szelestu folii.
ogłoszenie |
A do tego właściwie nie ma jak sprawdzić, czy ta słynna folia jest faktycznie oryginalna z FSO, czy po prostu ktoś kupił ją w pierwszym lepszym sklepie i rozłożył w aucie by móc je wystawić za wyższą cenę (nie mówię, że tak jest w przypadku któregoś z podawanych przykładowo ogłoszeń, ale sprawdzić tego nie ma jak). Swoją drogą, to by sugerowało, że wyroby FSO nie są zbyt dobre, skoro zwykły kawałek folii w aucie potrafi podwoić jego wartość.
Z resztą dotyczy to także polskich aut spoza FSO. Ciekawe jest ogłoszenie sprzedaży Tarpana: 5000 zł za rolniczy pojazd do renowacji, którym nikt nawet jeździć zbytnio nie chciał (no bo jak wytłumaczyć ten przebieg?). A to dlatego, że na fotelach jest podarta folia. Pomysłowe. Rzut oka na ogłoszenia pokazuje, że przeciętny Tarpan bez folii, ale za to sprawny i jeżdżący to wydatek około 2500 - 3000 zł.
Cóż, niedawno zastanawiałem się nad sprzedażą swojego BMW. Porzuciłem pomysł, bo wiem, że nie dostanę za nie ceny, która by mi odpowiadała. Ale gdyby tak mu obłożyć podłogę folią... Ktoś chętny na E36 z folią za 15 000 zł?
Ja mam zastosowanie dla folii na wykładzinie. Jak folią obłożona jest miejsce gdzie podróżuje pies, to sprzątanie zajmuje dwukrotnie mniej czasu. Gdy folii nie ma to sierść Staruszka "wbija" się w dywan i odkurzenie tego jest drogą przez mękę. Ale ja zakładam rozciety duży worek, oryginalną folię z fabryki to tylko resztki pod kanapą znalazłem.
OdpowiedzUsuńCoś jest w tej folii :-). Ostatnio przeglądałem na autoscaut24 ogłoszenia Delty Integrale i też znalazłem kilka takich zafoliowanych aut, niektóre nawet pomimo przebiegu kilkadziesiąt tysięcy.
OdpowiedzUsuńFolia w FSO - temat rzeka, dobrze, że o tym piszesz. Ja to widzę jako najlepszy wałek na naiwniaków, którzy jak zobaczą folię śniadaniową to mają kisiel w gaciach i leco, LECO z pinidzmy.
OdpowiedzUsuńO ile sam pomysł nieruszania "folijek" możemy sobie subiektywnie uważać za głupi/bezsensowny/idiotyczny, to fakt pozostaje faktem, że zakorzeniona w ludziach dbałość o mienie, którego brakowało w słusznie minionej epoce rzeczywiście przejawiała się w pozostawieniu elementów ochronnych "bo się zarysuje/zużyje". Stąd folie na siedzeniach (widziałem jeszcze niedawno!), pokrowce, a nawet folia ochronna na szybkach/plastikach w sprzęcie RTV.
OdpowiedzUsuń(Bosz, co ja napisałem!)
Folie na sprzętach RTV lub laptopach to osobna historia. Do tego są one pokryte klejami adhezyjnymi które strasznie łapią kurz. Kurz ten rysuje błyszczące plastiki bardziej niż by się one porysowały od używania bez tej folii ale tego już właściciel nie ogarnia.
UsuńCzasami widuję też u ludzi kilkuletnie już TV z sklepową nalepką ile mają Hz i cali... To jest dopiero utrzymywanie sprzętu w wyglądzie fabrycznym...
Historia tych folii nie wiem czemu skojarzyła mi się z opowiadaniem z Grzybologiki pt. Klej. Nie wiem czemu.
OdpowiedzUsuńGeneralnie jest to po prostu żerowanie na mitycznych oczekiwaniach pewnego typu klientów. Case jest ten sam co z czarnym Passatem B6 w dieselku który po kilkunastu latach przyjeżdza do pl ze 170k Km na liczniku. Ludzie w to wierzą bo to spełnienie ich marzeń. Tak samo tu.
A ja mam folię ochronną na paneliku dotykowym sterowania klimatyzacją w insigni. Beat this! Co prawda tylko po stronie pasażera, po stronie kierowcy zerwałem, żeby sprawdzić czy dzięki temu poprawi się xoojowa responsywność tego wynalazku (jakby nie mogli normalnych przycisków zrobić...). Nie poprawiła się.
OdpowiedzUsuńMój znajomy w latach 80-tych pracował w Libii.Za zarobione tam pieniądze zanabył Fiata Stradę (czyli Ritmo) w dieslu. Dlaczego akurat Fiata a nie VW, czy cokolwiek, nie wiem. Ważne, że był w dieslu i ślicznie wyglądał z czterema reflektorami. W każdym razie zabrał nas kiedyś na przejażdżkę - ok. 20 km, do większego miasta w pobliżu. Niestety w latach 80-tych miałem okropną przypadłość, nazywaną chorobą lokomocyjną. Efekt był taki, że po 20 km jazdy dieslem po zakrętach, całe moje śniadanie wylądowało na siedzeniach Strady. I jakim cudownym zbiegiem okoliczności był fakt, że całe siedzenia miały jeszcze folię od nowości! Wystarczyło folię zdjąć i gotowe. Auto posprzątane! Cieszę się, że pomogłem właścicielom Strady odkryć jak wygodne fotele montowali wtedy Włosi!
OdpowiedzUsuńMatka znajomoego sprzedała Aveo z folią na tylnej kanapie i zagłówkach. Mieli je chyba z 5 lat czy coś takiego :)
OdpowiedzUsuń