Nie tak dawno pisałem o Subaru Justy prowadzonym przez Colina McRae w Rajdzie Safari (link). Szukając informacji o tamtym aucie natrafiłem przypadkiem na inny ciekawy pojazd. Tym razem z gamy Nissana.
Przypomnijmy, że March to oznaczenie Nissana Micry na rynek japoński. Dziś konkretnie zajmiemy się pewną szczególną wersją Micry/Marcha K10 - czyli pierwszej generacji. Kiedy się patrzy na to auto, raczej pierwszą myślą nie jest "Aaaa, pewno montowali w tym silnik oparty o pomysły zastosowane w B-Grupowej Lancii Delcie S4!".
March Super Silhouette |
A jednak montowali. Ale po kolei. Pierwszym sygnałem, że Nissan nie chce by March był postrzegany tylko jako wózek na zakupy, było zaprezentowanie w 1982 roku wersji Super Silhouette. Był to pojedynczy egzemplarz Marcha z poszerzonym nadwoziem oraz silnikiem 1487 ccm o maksymalnej mocy 160 KM. Jeździł nim w wyścigach japoński piosenkarz Masahiko Kondo - zaangażowany wtedy w kampanie reklamowe Nissana.
March Turbo |
Następnie, w 1985 zaprezentowano Marcha Turbo z silnikiem MA10ET o pojemności 987 ccm, wyposażonym w turbosprężarkę. Auto miało moc maksymalną wynoszącą 74 KM.
Zaś w 1987 zaprezentowano w końcu omawiane dziś auto. Samochód był zbudowany z myślą o stworzeniu pucharu Marcha. Japończycy wymyślili dla tych zawodów iście wybuchową nazwę: "March Little Dynamite Cup Race". Zawodnicy mogli sobie wypożyczyć gotowy do startu samochodzik i brać udział w wyścigach na terenie Japonii.
Wyścigowy March ważył tylko 660 kg. Najciekawszy był w nim jednak silnik. Japończycy postanowili zainspirować się Lancią Deltą S4, tylko w nieco mniejszej skali. Otóż pod maską swojego autka zamontowali czterocylindrowy silniczek 930 ccm wyposażony zarówno w turbodoładowanie, jak i sprężarkę mechaniczną. Dzięki czemu, podobnie jak w przypadku S4, nie występowało w ogóle zjawisko "turbodziury". Przy niskich obrotach (do 4000 obr/min) pracował kompresor, zaś przy wysokich, kompresor był odłączany (elektromagnetyczne sprzęgło) i pracowała już tylko turbosprężarka. Dawało to moc maksymalną 110 KM przy 6400 obr/min i maksymalny moment obrotowy 130 Nm przy 4800 obr/min. Silnik ten nosił oznaczenie MA09ERT. Choć był określany też jako PLASMA. Znaczyło to (uwaga!): Powerful & Economic, Light, Accurate, Silent, Mighty, Advanced. Co ciekawe, kompresor załączał się tylko przy mocnym wciśnięciu pedalu gazu, co miało umożliwić ekonomiczną jazdę w wersji drogowej.
March Superturbo |
March Superturbo |
No właśnie, wersja drogowa. Powstały dwie - oznaczone R oraz Superturbo. Superturbo była tą bardziej luksusową - miała normalne fotele, bogate wyposażenie (klimatyzacja, elektrycznie sterowane lusterka) i ważyła 770 kg. R zaś była raczej bazą do budowy auta wyczynowego - w standardzie były czteropunktowe pasy bezpieczeństwa, podniesiony lewarek zmiany biegów i zredukowana (w stosunku do Superturbo) masa. Niestety nie udało mi się znaleźć informacji, ile ważyła wersja R.
March R |
March R |
Obie wersje miały ten sam silnik, co auta z pucharu "Little Dynamite". Za przeniesienie jego mocy na przednie koła odpowiadała pięciobiegowa skrzynia (choć można było również zamówić trzybiegowy automat!), połączona z mechanizmem różnicowym o zwiększonym tarciu. March Superturbo mógł przyspieszyć od 0 do 100 km/h w 7.7 sekundy.
Jednak zdecydowanie najbardziej japońską cechą tych samochodów, czymś, co sprawia, że myślimy "tak, to mogło powstać tylko w Japonii" jest kluczyk. Ma on kształt leżącego kota - kawaii!
Powstało 10 000 sztuk wersji drogowych.
Poza występami na torach, March Superturbo/R brały udział takze w Rajdowych Mistrzostwach Japonii. W internecie można znaleźć informację, że startowały także w Rajdowych Mistrzostwach Świata. jednak nie jestem w stanie jej w 100% zewryfikować. Poza Superturbo był przecież produkowany wspomniany wyżej March Turbo. I to właśnie nazwa March Turbo widnieje w wynikach niektórych rajdów z tamtych lat (21. miejsce w RAC 1988, 10. miejsce w Safari 1988). Choć z drugiej strony, auto na poniższym zdjęciu (Rajd Safari) ma wlot powietrza taki jak March Superturbo.
Ale już w Safari 1989 jechało auto przypominające bardziej Marcha Turbo (no chyba, że to March R). W każdym razie w wynikach znów było oznaczone jako March Turbo - zajęło 12. miejsce
Mimo wszystko podwójnie doładowany March jest niesamowicie ciekawym autem, który pokazuje, że technologia łączenia turbosprężarki i kompresora nie musi być ani potwornie droga (Lancia), ani potwornie awaryjna (VW i ich 1.4 TSi).
Zdjęcie nr. 2 i prospekt R - na pierwszy rzut oka trudno odróżnić od Delty. Inna sprawa, że w Japonii producenci mają wieloletnią praktykę w stosowaniu malutkich silniczków dobrze poniżej litra pojemności + turbo.
OdpowiedzUsuńno niby fajne, ale ile to pali? i dlaczego tak dużo?
OdpowiedzUsuń"Jeśli o to pytasz, to znaczy, że..." ;)
UsuńMiałem K10 z 1.2 60KM i z tym silnikiem to już było dosyć szybkie auto. Albo takie sprawiało wrażenie:D
OdpowiedzUsuńFajna pchełka! Taka masa to coś cudownego! :) Ciekawe tylko jak z blachą w razie dzwona, bo nigdzie nie widzę klatki, czy innego dodatkowego wzmocnienia, żeby załogi potem szpachelką nie zbierać.
OdpowiedzUsuń1.4 TSI trwałe?
OdpowiedzUsuńGdzie!? Przecież piszę, że potwornie awaryjne!
Usuń