środa, 21 stycznia 2015

Poznajemy sporty motorowe: Sprint cars

Dziś startuje nowa kategoria wpisów. Zamierzam w niej opisywać różne dziwne i mało znane w Polsce formy motosportu. Na początek: Sprint Cars (będę używał angielskiej nazwy, gdyż próby przetłumaczenia na polski skutkują tworami w rodzaju "auta sprinterskie", "samochody sprintowe", co brzmi okropnie).

Na wstępie wyjaśnię, że nie będę się zagłębiał w historię tej serii, a skupię się na jej obecnym kształcie. Głownie dlatego, że historia tak jest tak niebywale skomplikowana, że napisano o tym wiele książek, a i tak wersji "jak było naprawdę" jest co najmniej kilka. Powiem tylko, że po raz pierwszy określenie "sprint car" zaczęło się pojawiać już około 1930 roku. Przez te wszystkie lata, organizowane były rozmaite serie wyścigowe dla sprint carów, a obecny wygląd aut i forma wyścigów jest właściwie wypadkową kompromisów między rozmaitymi organizacjami.

Z resztą, dziś także organizuje się kilka serii wyścigowych wykorzystujących takie auta w kilku konfiguracjach. Siłą rzeczy więc zdefiniowanie, czym dokładnie jest sprint car staje się mocno problematyczne. 

Choć z drugiej strony, można spróbować zdefiniować go w ten sposób: klatka bezpieczeństwa wyposażona w V8 z przodu napęd na tył. Plus ewentualnie spojlery (zależnie od serii). Skrzynia biegów? Brak. Nadwozia właściwie też za bardzo nie ma. Rozstaw osi jest bardzo krótki, bo auta z założenia mają być zwrotne.

A teraz czas na trochę szczegółów technicznych: Owe V8 ma zazwyczaj pojemność 360 cali sześciennych (5.9 litra) lub 410 cali sześciennych (6,7 litra), zależnie od tego, na co zezwala dana seria. W Australii, w niższych klasach, wykorzystywane są tez rzędowe szóstki na bazie silników Holdena. A niekiedy ktoś eksperymentuje z jakimś V6.
Sprint car w wersji bez spojlerów

Słabsze silniki (czyli 360 ci) osiągają około 700 KM. Mocniejsze 410 ci od 900 KM wzwyż. Podobno najmocniejsze potrafią mieć około 1100 KM.

Tak jak wspomniałem wyżej, skrzynia biegów nie istnieje. A więc jak się rusza z miejsca takim autem? Najpierw trzeba je wypchnąć z garażu - aby było to wykonalne, jest możliwość odpięcia napędu dźwignią w kokpicie. Jak już wypchnęliśmy naszego sprint cara, załączamy z powrotem napęd i wsiadamy. Teraz trzeba włączyć dopływ paliwa. Następnie potrzebujemy poprosić kolegów i odpalić auto "na pych". Niestety, silniki sprint carów mają bardzo wysoki stopień sprężania, więc kumple raczej nie dadzą rady. Dlatego do odpalania tych wyścigówek stosuje się pickupa (w końcu to USA, no od biedy może być jakieś terenowe kombi) wyposażonego w dodatkowy "zderzak".
Pickup Mitsubishi - to nie po amerykańsku trochę, ale spełnia swoje zadanie

Zanim koledzy zorganizują samochód do popchnięcia, można się rozejrzeć po kokpicie. Pozycja za kierownicą jest zupełnie inna od tej, jaką znamy z typowych aut wyścigowych. Kierowca sprint cara siedzi wyprostowany - chodzi o to, żeby mógł coś zobaczyć zza wielkiego silnika (choć i tak widoczność jest słaba). Następną rzeczą, jaka zwraca uwagę jest metalowa obręcz na pedale gazu - kierowca wkłada w nią swoją stopę, by na wybojach nie odrywała się ona od pedału. Do tego jest pedał hamulca - nie ma skrzyni biegów, to i sprzęgło nie jest potrzebne. No i oczywiście kierownica. Co ciekawe, stosuje się wspomaganie. Mimo to, kierownica ma zazwyczaj aż 15-17 cali średnicy. Do prowadzenia sprint cara wystarczą minimalne jej ruchy, więc duża średnica zwiększa precyzję. Na desce rozdzielczej mamy zaś obrotomierz, wskaźnik temperatury wody oraz wskaźnik ciśnienia oleju. Zależenie od tego, co dopuszcza regulamin danej serii, w kokpicie może znajdować się też dźwignia regulacji nachylenia spojlera, a także regulacja charakterystyki amortyzatorów. Ale teraz kumple wrócili już z pickupem do popchnięcia. Trzeba znaleźć więc ostatnią rzecz w kokpicie - włącznik zapłonu.

Gdy nasz pojazd zacznie być pchany, należy obserwować wskaźnik ciśnienia oleju - w momencie, gdy wskaże on 80 psi (około 5,5 bara), odczekujemy jeszcze kilka sekund by do silnika dopłynęło dość paliwa (metanolu) i włączamy zapłon. Dalej autko powinno już jechać o własnych siłach. Oczywiście można by zastosować rozrusznik, jakieś sprzęgło itd. Ale to dodatkowa masa - sprint car ma być lekki. Według jednego z regulaminów (World of Outlaws, o tym za chwilę), minimalna waga auta wraz z kierowcą to 623 kg. Co przy mocy ponad 900 KM może dać dość ciekawe wrażenia z jazdy.

OK - mamy samochód, teraz przydałby się jakiś tor. Sprint cary ścigają się tylko na krótkich owalach. Krótkich, czyli o dystansie okrążenia od około 1/4 mili do 1/2 mili. Niekiedy są asfaltowe. Ale głównie nawierzchnię stanowi glina z szutrem. Około 1000 KM, nieco ponad pół tony wagi i luźna nawierzchnia? Mimo, że auta są dość prymitywne, to standardy bezpieczeństwa są wysokie. A przy tej mocy i nawierzchni, oraz na tak krótkich prostych nie da się osiągnąć więcej niż okolice 230 km/h. Dzięki czemu wypadków z poważnymi konsekwencjami zdrowotnymi jest mało.

Specyfika tras sprawia, że najszybciej zakręty pokonuje się bokiem. A ponieważ skręcamy tylko w jedną stronę, to i dobór opon jest dość osobliwy - prawe tylne koło jest większe od lewego oraz wysunięte bardziej na zewnątrz (nazywa się to "stagger"). Wszystko po to, by auto chętniej skręcało w lewo. Przednie koła są małe i lekkie. One mają tylko mniej więcej kierować poślizg auta tam, gdzie chce kierowca. Tylne mają zaś sprawić, by ogromna moc nie poszła na marne. I robią to bardzo skutecznie - nawet na torach o luźnej nawierzchni, sprint cary unoszą przód przy wyjściu z zakrętów.

A jak wyglądają same wyścigi? Różnie. Zazwyczaj jednak format ogranicza się do maksymalnie dwóch sesji kwalifikacyjnych i jednego wyścigu. Zależy od organizatora. Sam wyścig ma zazwyczaj kilkadziesiąt okrążeń, zależnie od długości toru (na tych dłuższych około 50 okrążeń). Start oczywiście lotny.

Od 20 aut wzwyż jedzie cały czas poślizgiem, wyprzedzania dużo, wszystko przy dźwiękach wielkich V8. Doprawdy, nie rozumiem, czemu ten sport nie jest popularny w Europie. Że niby tylko w kółko jeżdżą? A nasze wyścigi motocyklowe na żużlu to niby co? No właśnie. Poza USA, wyścigi sprint carów mają się całkiem dobrze w Australii, Nowej Zelandii, Kanadzie i Południowej Afryce.

Z organizacji sprint carowych najbardziej znana jest amerykańska World of Outlaws - zawody organizowane są w całym USA, jeżdżą w nich sprint cary ze spojlerami i silnikami 410 ci. Czyli najszybsze. Skrót jednego z wyścigów zamieszczam poniżej:


Oczywiście istnieje niezliczona ilość mniejszych serii, obejmujących np. tylko kilka bądź nawet jeden stan.

Wielu kierowców NASCAR jeździło wcześniej sprint carami. Niektórzy nadal nimi startują od czasu do czasu dla treningu, bądź po prostu dla frajdy. Wielu z nich potwierdza, że doświadczenie w panowaniu nad tymi ekstremalnymi pojazdami na luźnej nawierzchni sprawiło, że jazda samochodami NASCAR jest dla nich dużo łatwiejsza.

A ze swojej strony dodam, że jeśli pojadę kiedyś do USA, to będę musiał koniecznie obejrzeć na żywo choć jeden wyścig sprint carów.

Opis ruszania sprint carem pisałem na podstawie http://www.world-sprintcar-guide.com/, stamtąd pochodzą też niektóre zdjęcia - bardzo polecam zajrzeć, jeśli kogoś zainteresowała tematyka tych wyścigów. Jest tam sporo ciekawych materiałów.

7 komentarzy:

  1. Ha :D Tak jak mówisz, taki miks naszego RallyCrossu z Żużlem :) Oglądałbym!
    Widok takiej szarańczy jest bardzo pocieszny! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. ciekawe po co im obrotomierz, skoro nie mają skrzyni...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodzi raczej o dobór przełożenia - upewnienie się, że jest tak ustawione, żeby na końcu prostej mieć obroty tuż przed odcięciem.

      Usuń
  3. Amerykanie mają dar wymyślania dziwacznych sportów motorowych.Szkoda tylko że najczęściej potrafią jeździć albo po owalach, albo po prostych. Z zakrętami u nich już trochę gorzej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale to Amerykanie mają jeden z najtrudniejszych i najbardziej widowiskowych zakrętów - "korkociąg" na Laguna Seca

      Usuń
  4. - To Mitsu to musi byś AU/NZ
    - Mnie się jeszcze gdzieś obiła o oczy odmiana "wyścigów" tymi pojazdami po ósemce, czyli mocno kontaktowo.
    - Patrząc w jakim kierunku idą regulaminy sportów motorowych w Europie, to może i dobrze że ich niem tutaj. Mielibyśmy faworyzowanie elektryków, dałnsajzing, turba...

    OdpowiedzUsuń

Facebook

AUTOBEZSENSOWY MAIL



Archiwum