sobota, 28 czerwca 2014

Retrotest: Citroen Xsara 1.4i

Dziś będzie retrotest - tzn. postaram się przypomnieć sobie jak się jeździło Citroenem Xsarą 1.4i, który był moim pierwszym własnym autem. Jako, że Xsara została sprzedana w 2008 roku, to jest to pewnego rodzaju ćwiczenie pamięci. A i zdjęć mojego egzemplarza zbytnio nie mam, bo nie sądziłem wtedy, że będę prowadził bloga.

Xsara była w rodzinie od 2003 roku. Została kupiona w salonie i w momencie, gdy ją otrzymałem miała około 40 tyś km przebiegu. Choć jeździłem tym autem już wcześniej -przed zdobyciem prawa jazdy ćwiczyłem na pustych parkingach. Wcześniej uczyłem się jazdy Seatem Cordoba 1.4 z 1997 (też jakiś retrotest będzie kiedyś). Przesiadka do Citroena była pewnym szokiem. W Seacie nie było wspomagania, sprzęgło wciskało się kopniakiem. W Citroenie było wspomaganie,a wszystko działało leciutko. Co sprawiło, ze na początku nie potrafiłem nim ruszyć - ciągle gasiłem silnik. Po pewnym czasie się przyzwyczaiłem. Aż po kilku latach nadszedł czas na użytkowanie go w pełni legalnie po ulicach. 

Nadwozie

Przestronne, całkiem obszerne. Moja Xsara była pięciodrzwiowa. Zarówno z przodu, jak i z tyłu nie można było narzekać na brak miejsca. A do tego samochód miał całkiem ładną linię nadwozia, szczególnie w porównaniu do konkurencji w postaci np. Golfa mkIV. Niestety, widoczność do tyłu była słaba - bardzo trudno było wyczuć gdzie dokładnie kończy się auto. Sprawy nie ułatwiały nieco zbyt małe lusterka. Do tego martwe pole (szczególnie w prawym)  czasem potrafiło zirytować. Nie był to oczywiście dramat jak np. w E36, ale jednak sprawiało to pewne problemy. Za to do przodu było widać niemal wszystko - dużo lepiej niż w nowszych autach z ich pochylonymi słupkami przednimi.

Mój egzemplarz Xsary był w kolorze złotym metallic (taki akurat był u dealera i w sumie fajnie wyglądał). To nieco dziwne, że w roku 2003 wiele aut można było zamówić w niemal dowolnej barwie, a dziś w większości są oferowane tylko różne odcienie srebrnego.

Czarne plastiki może nie wyglądały pięknie, ale skutecznie chroniły przed idiotami parkingowymi, którzy nie potrafią otworzyć drzwi bez uderzenia w auto stojące obok.

Korozji absolutny brak.

Wnętrze

Jak już wspomniałem, w środku było wystarczająco dużo miejsca. Szczególnie na szerokość. Wysokim osobom być może przeszkadzałby nisko poprowadzony dach, ale ja nie jestem wysoki, więc mi się podobało. Nieco gorzej wypadało wykonanie i dobór materiałów. Plastiki były twarde i łatwo było je zarysować. Do tego szybko zaczęły trzeszczeć. Tapicerka drzwi kierowcy miała w zwyczaju wpadać w rezonans przy głośniejszym słuchaniu radia. Najbardziej to było słyszalne przy utworze Unforgiven zespołu Metallica. Samo fabryczne radio było przyzwoite (choć kasetowe), a sześć głośników nie raziło uszu. Bez szału, ale przyzwoicie. Najlepszym patentem było sterowanie radiem. Zamiast umieszczać przyciski na kierownicy, zdecydowano się za nią zrobić taki jakby panel.
zdjęcie wzięte z Internetu

Dzięki temu można było bezproblemowo przełączać stacje radiowe nawet podczas manewrów na parkingu. Co jest ogromna zaletą, jeśli trafimy na coś wybitnie paskudnego (o co w radiu nietrudno). Niestety, przyciski nie zawsze działały poprawnie - od nowości były z nimi problemy. Raz przełączało stacje, raz nie, czasem przycisk ściszania się zacinał i nic nie było słychać. Ogólnie słynna francuska elektryka/elektronika. Samo radio też czasami gubiło zaprogramowane stacje. 

Do tego raz padło sterowanie elektryczną szybą od strony kierowcy - przerdzewiały przewód. Niby drobnostka, ale też dowód na to, że jakość elementów elektryki/elektroniki nie była w tym aucie najlepsza. Szczególnie irytujący był wskaźnik poziomu paliwa. Czy jeździłem jak wariat, czy jak emeryt, zawsze po 200km od tankowania pokazywał brak paliwa. Nieważne ile paliwa było jeszcze w baku. Podczas gwarancji trzy razy wgrywano oprogramowanie sterownika za to odpowiedzialnego. Nic to nie dało. Tylko jeden raz po zatankowaniu zaczął działać dobrze, pokazywał idealnie. Aż do następnego tankowania. Wtedy wszystko wróciło do normy i wskaźnik znów upierał się, ze dalej niż 200 km nie zajadę.
zdjęcie wzięte z Internetu

Poza tym deska rozdzielcza była czytelna i obsługa nie stanowiła żadnego problemu.

No i raz zepsuła się regulacja świateł przednich na wysokość. Ani razu jej nie użyłem. Ale po każdym uruchomieniu auta światła wykonywały jakby kalibrację - poruszały się przez cały swój zakres i wracały do zadanego położenia. Aż pewnego dnia zaczęło brzęczeć, bo się zacięło.

Bagażnik był wystarczający do moich potrzeb. Choć ja rzadko wożę w aucie coś większego, więc ciężko mi to oceniać. Jedyną irytującą rzeczą w nim był uchwyt do zamykania klapy. Był umieszczony dość głęboko i jeśli ktoś nie puścił go wystarczająco szybko, to mógł sobie łatwo przyciąć dłoń. A klapa w wersji pięciodrzwiowej trochę ważyła.

Wytłumienie raczej słabe. Silnik słychać było w kabinie dość mocno. Nie było to bardzo dokuczliwe, ale jednak mogłoby być lepiej.

Skrzynia biegów

Zdecydowanie najsłabsza część auta. Skrzynia biegów była nieprecyzyjna, haczyła, wrzucenie wstecznego wymagało skupienia, precyzji i szczęścia. I tak było od nowości. Jeśli chodzi o zmianę biegów to możliwe były dwie metody. Albo najpierw wrzucamy delikatnie na luz i dopiero zaczynamy spokojnie wrzucać następny bieg, albo szarpiemy z całej siły i precyzyjnie trafiamy następny bieg. Za mało siły, bądź niedostateczna precyzja i mamy zgrzytanie. Po pewnym czasie doszedłem do wprawy i udawało mi się zmieniać przełożenia szybko i sprawnie. W sumie procentuje to do dziś - w żadnych zawodach, w których biorę udział nie mam problemu ze zmianą biegów. Głównie przez to, że po tym francuskim wynalazku, skrzynia w każdym aucie wydaje mi się precyzyjna i łatwa w użytkowaniu.

Jednak skrzynia biegów była też dość dobrze zestopniowana, co można uznać za jej jedyną zaletę.

Silnik

Niestety kolejny słaby punkt. Pojemność 1.4 i moc 75 KM nie były pomyślane jako auto sportowe. Ale prawie 15 sekund do 100km/h to już pewna przesada. Tym bardziej, ze przy masie 1030 kg Xsara nie była szczególnie ciężka. Rozpędzanie się nie należało do przyjemnych - silnik wchodził na obroty niechętnie, robił hałas jak Concorde, a samochód przyspieszał jak płyta tektoniczna. Przez cały okres użytkowania, mimo fascynacji WRC i bycia młodym kierowcą (czyli chętnym do agresywnej jazdy) ani razu nie dokręciłem go do odcięcia. Po prostu nie starczyło mi cierpliwości. Przy około 5800 obr/min (odcięcie podobno przy 6300 czy coś takiego) hałas robił się tak nieznośny, że wolałem wrzucić wyższy bieg - skoro i tak nie osiągam jakiegokolwiek przyspieszenia, to mogę przynajmniej zachować słuch. 

Do tego potężne spalanie - przy krótkich trasach w mieście zimą, auto potrafiło zeżreć nawet 13 litrów na 100km. Cięższy, mocniejszy, dysponujący większą pojemnością Civic nie jest w stanie osiągnąć aż takiego wyniku.

A jakby tego było mało, silnik Citroena trapiły awarie. Przy 45 000 km auto było już po wymianie napinacza rozrządu, uszczelniacza wału, chłodnicy i jeszcze czegoś, czego już nie pamiętam. 

Zawieszenie

Zdecydowanie najlepsza cześć Xsary. Komfortowe, miękkie, a przy tym na zakrętach można było tym cuda wyczyniać. Podobnie jak ZX i Peugeot 306, Xsara miała pasywnie skrętną tylną oś - pod wpływem obciążenia tylne koła lekko skręcały. Przez to samochód był nadsterowny. Jak się przesadziło, to tył wyprzedzał przód bardzo gwałtownie. Ale żeby przesadzić, to się trzeba było bardzo postarać. Fakt, że pasażerom mniej się to podobało - auto wychylało się w zakręcie mocno i miało się wrażenie, ze zaraz wyleci z trasy. Ale wszystko było pod kontrolą - taki kompromis między dobrym prowadzeniem, a komfortem. Do tego przez cały okres użytkowania, zawieszenie nie sprawiło żadnego problemu (nie liczę tego, co uszkodziłem wlatując raz w zaspę - mój błąd, samochód był w tym wypadku bez winy).

Hamulce

Układ hamulcowy stanowiły tarcze z przodu, bębny z tyłu. Hamowało się raczej słabo. Choć mimo braku ABSu dawało się to całkiem dobrze wyczuć i nawet gwałtowne hamowanie można było przeprowadzić bez blokowania kół.

Podsumowanie

Plusy:

-Prowadzenie
-Komfort
-Wygląd
-Przestronność
-Kilka dobrze przemyślanych drobnostek (jak choćby sterowanie radiem)
-Zabezpieczenie antykorozyjne

Minusy:

-Silnik
-Skrzynia biegów
-Wykonanie wnętrza
-Mnóstwo drobnych awarii, które może nie były dużym kłopotem, ale potrafiły poirytować.
-Hamulce

Jak teraz patrzę na "Wieczną Awarię" E36, to stwierdzam, że problemy z Citroenem były niczym, drobnostką. Choć trzeba pamiętać, że Citroen w momencie sprzedaży był użytkowany w jednej rodzinie przez 7 lat, a BMW w nie wiadomo ilu przez 21. A z drugiej strony Civic po ponad 6 latach w moim posiadaniu trzyma się od Citroena nieporównywalnie lepiej. Ale obiektywnie rzecz biorąc i tak nie mogę go nazwać Xsary przesadnie awaryjną - były niedoróbki, problemy, ale dało się z nimi szybko i nieprzesadnie drogo poradzić (poza wskaźnikiem paliwa, gdzie po prostu się poddałem). Do tego auto na prawdę dawało frajdę z jazdy po zakrętach, a także komfort na dziurach. A poza tym, auto wyróżniało się nieco wśród tłumu aut niemieckich spotykanego na ulicach. I mimo, że przeklinałem brak mocy tego 1.4, to jadąc Xsarą do domu ostatni raz przed sprzedażą, było mi jednak smutno się rozstać ze złotą Cytryną. Choć następny właściciel wydawał się na prawdę zachwycony autem i mam nadzieję, że dobrze mu się jeździ/jeździło (jeśli już też sprzedał). Zaś Civic okazał się samochodem nieporównywalnie lepszym pod każdym względem. Ale pomysł by pozbyć się użytkowanego w KJS-ach BMW E36 (co po władowaniu w niego małej fortuny jest totalnie nieopłacalne) i nabyć na jego miejsce kolejną Xsarę (tym razem w wersji VTS) ciągle zyskuje na sile. W końcu okres użytkowania przeze mnie Citroena zbiegł się z największymi sukcesami Sebastiena Loeba, co tylko zachęca mnie do wykorzystania kiedyś Xsary jako auta do sportu.

14 komentarzy:

  1. Napiszę krótko - pechowy egzemplarz. Nigdy nie słyszałem, żeby 306/Xara sprawiała tyle problemów.
    15 sekund do 100. Akurat wystarczy. Przynajmniej dla mnie. :-)))
    Wajcha pod-kierownicza - znam z Mastera, nieco inna konstrukcja, dość intensywnie eksploatowana - zero problemów.
    Generalnie niewiele brakowało, a dobrych parę(naście) lat temu moi rodzice nie kupiliby Xsary...zdecydowała jakaś (dla mnie) nieistotna cecha.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ładnie zacząłeś - mnie na ładną Xsarę nie stać do dziś ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. @Demon75
    No niestety, jeszcze mi się przypomniało, że pod koniec mojego użytkowania Xsary, wspomaganie miało tendencje do wyłączania się w losowych momentach. Ale to się rzadko zdarzało.
    @J./Basista
    Cierpliwości. Pod koniec 2008 roku sprzedałem swoją za około 16 000 zł, z dwoma kompletami opon. Wiec teraz pewno mozna by taką za mniej, niż 7 tyś dorwać. A wersja sprzed modernizacji jeszcze tańsza. Drożeć też raczej długo nie będą :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego wolę pojazdy bez wspomagania! :-)

      Usuń
    2. W tej chwili 7k to mniej więcej ta kasa, której mi brakuje by zacząć wychodzić na prostą, więc ten, no. :P

      Usuń
  4. Co do przełącznika pod kierownicą to ja z kolei zetknąłem się z nim w testowanej kiedyś 407. Ciekawe rozwiązanie ale ma jedną wadę. Nie da się go używać zimą w rękawiczkach a ja na przykład często ich nie zdejmuje wsiadając do auta bo mi się nie chce. Pod tym względem zwykłe przyciski na kierownicy są po stokroć wygodniejsze i całe szczęście że w następcy tj. 508 zrezygnowano z tego rozwiązania,.
    Sam woże się autem z silnikiem 1.4 95KM i mam dokładnie takie same odczucia. Przyśpieszenie nie występuje a paliwa wpieprza tyle co V6 co najmniej, tak jak napisałeś. Zastanawiam się czy nie sprawić sobie czegoś innego i rozważam kilka propozycji ale jeszcze się nie zdecydowałem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Honda Civic VIII 1.8 jest odpowiedzią na Twoje potrzeby. Da się tym objechać V6 (przynajmniej te mazdowe 2.5), a pali rozsądnie.

      OSTRZEŻENIE Jeśli znany fanatyczny hejter Hond cokolwiek teraz napisze, ze mu się Civic nie podoba, to komentarz zostanie usunięty. Wszyscy wiemy, że Twój gust motoryzacyjny pozostawia wiele do życzenia i nie ma potrzeby o tym przypominać. Zostałeś ostrzeżony! ;) :D

      Usuń
    2. Zostałem ostrzeżony i przyjmuję do wiadomości :-)
      ALE! muszę sprostować nieprawdziwe informacje na swój temat!
      Nie hejtuję Hond jako-takich, ale tylko europejską ofertę, i tylko po roku mniej-więcej 2003+. Więc proszę nie imputować!
      A jak kto chce, to niech się męczy z Civikiem...mnie nic do tego.
      No.

      Usuń
    3. Ja tam hejterem Hondy nie jestem. Nie jest to moja ulubiona marka ale uważam że jest lepsza od różnych teutońskich wynalazków. A już Accorda V/VI to bym przygarnał bez gadania. Wrasta taki jeden niedaleko mnie nawet.
      Problem z Civiciem VIII jest taki że raczej jest poza moim zasięgiem jeśli chodzi o cenę. Chwilowo skłaniam się bardziej ku Kappie z benzynowym 2.4. Zużycie takie jak u mnie obecnie a osiągi sto razy lepsze. No i komfortowo się śmiga.

      Usuń
  5. Zaczęłam się poważnie zastanawiać nad tym, jak często widuję Xsarę na drogach. Albo te auta giną w tłumie, albo po prostu jest ich mało. Spalanie, jak dla mnie, kosmiczne. Czasem jak wsiądę do starego V8 z gaźnikiem i dostanę na trasę, to jestem w stanie zejść do 15-16l. Chociaż... Cud motoryzacji, jakim było Cinquecento 700, moje najpierwsze i najukochańsze dziecko, zimą również lekko łykało 10-12l. Łasuch ;-)). Ale kto dzieciom oszczędza?

    Ale przynajmniej miałeś całkiem przyzwoity start, ja do teraz uważam sterowanie radiem z kierownicy (czy też z manetki) za spory luksus. Dobrobyt poczułam dopiero wtedy, gdy odkryłam kasetę-adapter i podpinałam telefon.

    Właśnie sobie uświadomiłam, że z Citroenów zaliczyłam jedynie C1. I to jako pasażer. Bosze, jestem uboga w doświadczenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdzie rozdają na trasę gaźnikowe V8!? Ja też chcę! ;)

      Usuń
    2. Już mówiłam, zapraszam na Śląsk ;-)

      Usuń
    3. Xsar wcale nie jest tak mało - widuję jakąś codziennie, nawet tu, gdzie teraz jestem (niewielka wioska). Mój bębniarz też ma jedną (przedliftowe kombi). Mechanicznie trwała, z tego, co wiem, nigdy nie stanęła mu w drodze, zawsze odpala, za to psuje się masa irytujących pierdół, w każdym razie w jego egzemplarzu.

      Co się zaś tyczy doświadczeń - z jednej strony zdecydowanie brak Ci jednego, polegającego na przejażdżce hydropneumatykiem (najlepiej za kierownicą - ja miałem okazję jechać dwoma, są opisy u mnie, jak coś to zapraszam), z drugiej zaś dostanie na trasę V8 na gaźniku tak jakby rekompensuje Ci wszystko inne ;-)

      Usuń
  6. polecam to auto, kolega miał 1.8 z lpg - rewelacja

    OdpowiedzUsuń

Facebook

AUTOBEZSENSOWY MAIL



Archiwum