czwartek, 1 maja 2014

Motohistoria: wynalazek z Norymbergi

Dziś będzie mocno historycznie. O aucie z 1649 roku. Tak, tysiąc sześćset czterdziesty dziewiąty. Że niby pierwsze samochody to koniec dziewiętnastego wieku? Spalinowe tak. A tutaj będzie mowa o czymś innym. Ale po kolei.

Otóż w roku 1595, w rodzinie od pokoleń zajmującej się tworzeniem i naprawianiem rozmaitych mechanizmów (zegarów, kompasów), przyszedł na świat Hans (Johann) Hautsch. Oczywiście, jak to było typowe w tamtych czasach, gdy dorósł przejął warsztat po ojcu i dziadku. Tyle, że typowe prace przestały mu z czasem wystarczać. Zaczął więc kombinować twórczo. Pierwszym znaczącym efektem tego kombinowania było skonstruowanie w 1640 roku wózka inwalidzkiego. Różnił się on mocno od tego, jaki znamy dziś. Na ile udało mi się wyczytać z dość skąpych źródeł, zamiast bezpośrednio poruszać kołami, chory miał przed sobą dwie korby, którymi obracał za pomocą rąk. Mechanizm przekazywał napęd na koła. Najbliżej temu było do roweru, tylko, że pedałowało się rękoma. Tak czy inaczej, dla chorych na często występującą wtedy podagrę, wynalazek był bardzo pomocny i zdobył pewną popularność. 

W każdym razie Hansowi jeden sukces nie wystarczył. Przystąpił więc do pracy nad czymś większym. Zamierzał zbudować pojazd, który może poruszać się bez koni, którym można jechać kiedy się chce i zatrzymać kiedy się chce. Innymi słowy Hans zamierzał zbudować samochód w czasach, kiedy nie było nawet takiej nazwy.

Konstrukcja zajęła dziewięć lat. W 1649 roku, Hans Hautsch wyjechał z warsztatu swoim pojazdem. "Samochód" był, wedle zachowanych relacji, mniej więcej wielkości powozu. Całość była bogato zdobiona. Na bokach były figury aniołów z ruchomymi ramionami, które podczas jazdy pozdrawiały gapiów. Z przodu znajdował się wyrzeźbiony smok, który miał w pysku podłączony wąż z wodą. Podczas jazdy miał on rozpryskiwać wodę na ludzi blokujących przejazd. Było to więc coś w rodzaju pierwszego klaksonu.


Skąd ten pomysł z wodą? Otóż jednym z wynalazków Hansa była dysza do pompy strażackiej (oczywiście wtedy ręcznej), która zapewniała stały strumień wody.

Za sterowanie odpowiadały przednie koła, a napędzane były tylne. Do napędu służył zaś mechanizm kół zębatych. No i tutaj jest pewien problem. Bo według zapewnień konstruktora, do poruszania pojazdem miał być użyty mechanizm zegarowy. Nie zgadzają się z tym natomiast współcześni mu Georg Philipp Harsdörffer (niemiecki poeta) oraz Balthasar de Monconys (francuski podróżnik i dyplomata). Obaj podobno widzieli z bliska wynalazek Hansa i twierdzą, że był on napędzany przez ukryte pod nadwoziem osoby. Z kolei w innej relacji świadka, jest mowa o sprężynie, czyli tak, jak twierdził konstruktor. Jak było naprawdę, prawdopodobnie nie dowiemy się nigdy. Bardzo możliwe, że w rzeczywistości było to jakieś połączenie jednego i drugiego: mechanizm wykorzystujący koncepcje zegarowego (przełożenie dobrane tak, by potrzebna była mała siła do poruszenia nim), ale wprawiany w ruch siłą ludzkich mięśni. Pozostałe relacje mówią tylko o pojeździe, na którym podróżował dumny wynalazca, do sterowania używając dźwigni trzymanej w ręce. Pojazd miał podróżować z maksymalną prędkością 2000 kroków na godzinę, co przekłada się na około 1.6 km/h.


Pojazd wzbudzał wtedy jednak ogromną sensację i robił świetną reklamę warsztatowi jego twórcy. W końcu został sprzedany do Szwecji, gdzie miał trafić do rodziny królewskiej. Mówi się także o drugim takim pojeździe, sprzedanym do Danii. Niestety, żaden z nich nie dotrwał do obecnych czasów.

Bez względu na to, czym napędzany, był zaskakująco bliski samochodom znanym obecnie. Cztery koła, napęd na tył, sterowanie z przodu - temu pojazdowi było pod tym względem bliżej do współczesnych aut, niż trójkołowemu Benz Patent-Motorwagen Nummer 1. 

Sam Hans Hautsch skonstruował jeszcze później kilka makiet przedstawiających np. sceny biblijne lub armie, z postaciami poruszanymi przez mechanizmy. Największa z nich była obsługiwana przez 72 osoby. Co w sumie daje podstawy, by przypuszczać, że do napędu opisywanego pojazdu także była wykorzystywana siła mięśni. W końcu jeśli opracował tak efektywny mechanizm, że mógł napędzać pojazd, to dlaczego nie wykorzystał go do późniejszych dzieł? No chyba, ze ten mechanizm jednak rzeczywiście był tylko chwytem marketingowym. W każdym razie zbyt na makiety też miał niezły. Jego klientami byli królowie Danii i Francji - Ludwik XIV zamówił dla swojego syna ruchomą makietę sceny bitewnej z 462 figurami żołnierzy. Miała też mieć mechanizmy wydające dźwięki przypominające odgłosy bitwy.

Istnieją też przesłanki, że Hautsch chciał skonstruować maszynę latającą. Jednak są raczej totalnie nieprawdziwe. Nieporozumienie wzięło się prawdopodobnie przez faktycznie skonstruowany przez Hautscha model orła z ruchomymi skrzydłami.

Podsumowując: po przebiciu się przez mnóstwo niemieckiego tekstu (innych źródeł praktycznie nie ma), nadal nie mogę stwierdzić, czy pojazd Hansa Hautscha był genialnym wynalazkiem, czy oszustwem. Wiele wskazuje na to drugie. Ale jakkolwiek był napędzany, na pewno wymagał dużych umiejętności konstruktorskich. Nie przynosi też ujmy pozostałym dziełom wynalazcy. A wizja pojazdów poruszających się bez koni i tak wyprzedzała swoją epokę.

Na wypadek, jakby ktoś chciał poczytać więcej o Hansie Hautschu i jego pozostałych wynalazkach, wrzucam linki do materiałów, przy pomocy których przygotowałem dzisiejszy wpis:




Nie jest to na pewno ostatni wpis o pojazdach samochodopodobnych konstruowanych przed erą silników spalinowych. Jak to mówią po angielsku: stay tuned!

5 komentarzy:

  1. I gdzie w tym autobezsens? Dzięki za wpis, bo o tym (mimo wszystko!) geniuszu dotąd nie wiedziałem.
    A wózki inwalidzkie z napędem ręcznym "górnym" są od wieeeelu lat w produkcji, i raczej chyba będą.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawy wpis :) czytając i będąc w połowie już myślałem o komentarzu na temat prawidłowego, napędu "po bożemu", ale ubiegłeś mnie w dalszej części notki.

    Podobno sam Da Vinci miał jakieś projekty wozu napędzanego energią sprężyny.

    I jak pisze Demon, bezsensu to w tym nie ma :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Reasumując: trzeba zmienić nazwę bloga. Wpis faktycznie ciekawy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Co do zmiany nazwy bloga - jak najbardziej, w końcu zamontowane z przodu pojazdu pryskające woda smoki są mega sensowne

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękne wykopalisko, do tej pory zakładałem, że pierwsze pojazdy to Cugnot i jego następcy.

    OdpowiedzUsuń

Facebook

AUTOBEZSENSOWY MAIL



Archiwum