czwartek, 1 grudnia 2016

Handlowy Hit: kubańskie swapy

Ostatnio świat przypomniał sobie o Republice Kuby. No a skoro świat, to i Autobezsens. Tym bardziej, że jeden z najtrudniejszych do stworzenia wpisów na tym blogu omawiał kubańskie autobusy Giron. Motoryzacyjnie przeciętny człowiek kojarzy ten kraj z amerykańskimi autami z lat 50-tych i 60-tych, nadal utrzymywanymi w stanie jeżdżącym. Bardziej świadomy osobnik wie, że wszystkie te amerykańskie auta mają silniki od Łady albo dostawczego Hyundaia, diesle od Peugeota, względnie wózków widłowych. Bo do nich są części, a do starych V8-mek nie. Do tego skrzynia od czegokolwiek, most od ciężarówki i jazda. Zaś w przypadku dość często występujących tam Fiatów 126p (zwanych tam "Polsky" lub "polaquito") najczęściej montuje się silnik od Tico. Taka unifikacja mechaniczna - mogą być różne nadwozia, ale pod spodem generalnie wszyscy dążą do tego samego. W sumie idea dość podobna do działań wielkich koncernów motoryzacyjnych. I tak jak w przypadku wielkich koncernów, czasem zdarza się, ze ktoś idzie pod prąd ogólnie panujących trendów. I robi coś nietypowego. A potem wystawia na sprzedaż. I dziś przykłady takich dziwnych swapów, nietypowych nawet jak na warunki kubańskie.

Sowiecka inwersja

Zaczynamy delikatnie. Wołgą 24. No i co w niej nietypowego? Radziecki samochód, jakich na Kubie sporo. Ale i tak moje zainteresowanie wzbudziła mechanika tego konkretnego egzemplarza. Otóż zamiast wstawić radziecką technikę do czegoś innego, to wstawiono coś innego do radzieckiej techniki. Pod maską mamy bowiem silnik z Hyundaia połączony z automatyczną skrzynią biegów (również produkcji koreańskiej marki), a na koła napęd jest przenoszony przez dyferencjał Toyoty o przełożeniu 4,5:1.


Do tego znacząco podniesiono komfort podróżowania montując wspomaganie kierownicy i klimatyzację. Do tego, co relatywnie rzadkie na Kubie, samochód ma bardzo zadbane nadwozie. Przynajmniej jeśli wierzyć ogłoszeniu, bo zdjęcia są bardzo małe i niewyraźne.


Z V8 na V8

Do amerykańskich starych V8 ciężko znaleźć już części. Oczywiście na Kubie. Do tego zużywają dużo paliwa. Rozwiązanie? Wsadzić silnik wysokoprężny. Oczywiście amerykański i V8. Diesel 6,7 litra z 1993-go roku we wściekle różowym Cadillacu DeVille z 1959-go. Oczywiście z automatyczną skrzynią biegów. Ciekawostką są hamulce od Mercedesa. Do tego DVD LEDy i w ogólnie luksus.


W ogłoszeniu pojawia się stwierdzenie, ze auto jest bardzo dobrze dostosowane do kubańskich warunków. A także, że zajmowali się nim doświadczeni specjaliści. W sumie na Kubie to każdy jest na prawdę doświadczonym specjalistą, jeśli weźmiemy pod uwagę jakie swapy potrafią robić. Czyli żadna reklama dla auta.






Fiathatsu

No to już jest na prawdę potężna przeróbka. Na pierwszy rzut oka wyglądało normalnie: po prostu ktoś zamiast standardowo wepchać do Malucha silnik z Tico, zamontował 3-cylindrową jednostkę od Daihatsu. Ale rzut oka na zdjęcia i opis pokazały, że przeróbek jest więcej. Przede wszystkim silnik jest umieszczony z przodu i napędza przednie koła. A jakby tego było mało, połączono go z automatyczną skrzynią biegów.


No jest już automat, jest nowoczesny silnik, to jeszcze trzeba poprawić praktyczność. Wydłużono więc nadwozie. Maluch "long" z automatem. U nas by to pewnie poszło na olx/allegro jako zaginiony prototyp z ceną miliona złotych. A na Kubie kosztuje 6500 CUC. Czyli w przeliczeniu 27 154 PLN.

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Facebook

AUTOBEZSENSOWY MAIL



Archiwum