czwartek, 13 lutego 2014

News: koniec produkcji Maruti 800

Tyle się mówi o tym, że w Indiach od niepamiętnych czasów produkowany jest Hindustan Ambassador. Owszem, jest najdłużej produkowanym autem w tym kraju. A jakie do niedawna było drugie najdłużej produkowane w Indiach auto? Maruti 800. Było, bo zdecydowano o zaprzestaniu produkcji. Hindusi stwierdzili, że jest za mało prestiżowe by tak wielki i wspaniały naród mógł tym dalej jeździć i sprzedaż w ostatnich latach spadała. Oczywiście nie zwrócili uwagi, że takie 800 potrafi naprawić każdy, nawet hinduski, kowal, a z nowocześniejszym autem już nie będzie tak łatwo. Z resztą, co tam kowal! Miałem okazję pracować z ich inżynierami i najgorszemu wrogowi tego nie życzę. Doprawdy nie wiem skąd się bierze przekonanie, że oni są świetni w technologii. Są tani. Koniec zalet. Poza tym leniwi, aroganccy i z zerową wiedzą. I nie jest to tylko moja opinia. Zapytajcie dowolnego inżyniera, który miał okazję z nimi pracować. Z około 30 Hindusów, z którymi miałem do czynienia w pracy, może trzech było jakoś ogarniętych. A przynajmniej dawało się z nimi porozumieć. Reszta to absolutny dramat. Ale mniejsza z tym. W każdym razie po 31 latach postanowiono się pożegnać z tym autem. Poza spadającą sprzedażą dobiły je jeszcze normy emisji spalin Euro IV wprowadzone w Indiach w 2010 roku. Co przy stopniu zanieczyszczenia w hinduskich miastach, kompletnie nie ma znaczenia, no ale wprowadzono je i tak.
Maruti 800 z pierwszych lat produkcji

Maruti 800 weszło do produkcji w 1983. Było opracowane na podstawie Suzuki Alto z 1979. W sumie to nie do końca na samym Alto, a na jego pięciodrzwiowej wersji - Fronte. Szybko stało się popularne. Na tyle ile to możliwe, ten samochód zmotoryzował Indie. Do tego był też eksportowany pod marką Maruti nawet do Europy. Osobiście widziałem kilka egzemplarzy jeżdżących w Polsce. Swoją drogą zastanawia mnie co innego. Na świecie sprzedaje się chyba więcej aut budowanych na licencji Suzuki, niż samych Suzuki. Dość przypomnieć nasze Tico, które też było oparte o Suzuki. A także mnóstwo produkowanych na licencji Carry.

Co ciekawe, szybko zafundowano 800 modernizację, bo już w 1986. A potem stwierdzono, ze jest idealne i nie ma co zmieniać poza kilkoma plastikami itp. drobiazgami. W tej formie dotrwał aż do stycznia tego roku.


Auto przez cały okres produkcji było napędzane trzycylindrowym silnikiem o pojemności 796 ccm z dwoma zaworami na cylinder. Silnik osiągał maksymalną moc 37 KM przy 5000obr/min oraz moment obrotowy 57Nm przy już 2500 obr/min. Wystarczyło to, by osiągnąć setkę w 18 sekund. O ile na drodze nie stała krowa. Co ciekawe, oferowano też wersję tego silnika z czterema zaworami na cylinder i mocy 46KM. Ale tylko przez kilka lat. Silniki były łączone najczęściej z czterobiegową skrzynią ręczną. Choć występowały też wersje pięciobiegowe, a także skrzynia automatyczna. W 2005 roku Maruti 800 zostało zmodernizowane tak, by spełniało normę Euro III.

Najciekawsze było to, że silnik z modelu 800 posłużył do stworzenia w 1988 roku aut Formuly Maruti. Zawody rozgrywane są także dziś. Co mnie osobiście dołuje, bo nawet tacy Hindusi dadzą rady zrobić przystępne cenowo wyścigi i utrzymywać je przez tyle lat, a my co? Gdzie jest Formuła Fiat z silnikami od Pandy, czy tam 500!?

Wracając jednak do Maruti 800 - cała ta mechanika opakowana była w dość funkcjonalne, pięciodrzwiowe nadwozie. Niby pięcioosobowe, choć w warunkach hinduskich powinno być raczej "co najmniej pięcioosobowe". Pojemność bagażnika nie miała wielkiego znaczenia - ładowano ile da się wepchać do środka i uczepić na dach. 
Samo auto ważyło 650kg. Dopuszczalna masa całkowita zależała od kreatywności użytkownika.
Trzeba przyznać jedno: Maruti 800 idealnie spełniało potrzeby użytkowników - tanie (w zakupie i eksploatacji), proste, funkcjonalne. Na szczęście dla nich, jest nadzieja - obecnie lukę po nim ma wypełnić model Alto. Ciekawe, ile lat go będą produkować?


7 komentarzy:

  1. Widziałem jednego we Wrocławiu. Mimo, ze to dobre wozidło to jakoś szczególnie mi go nie szkoda. Jednak Ambassador jest bardziej charakterystyczny itd.

    OdpowiedzUsuń
  2. W Warszawie jeszcze można spotkać Maruciaka. Sam ostatnio widziałem, stan gabinetowy, na czarnych. Szkoda, że nie zdążyłem sfocić.

    OdpowiedzUsuń
  3. U nas powinna być formuła TDI.
    Muszę przyznać, że jak byłem w Indiach, to Maruti zupełnie nie rzuciły mi się w oczy. Busiki Suzuki tak, ale Maruti nie bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  4. To znaczy że nasze Maruti sprowadzane przez damis jeszcze 15 lat będą czekać na żółte blaszki? Toć to te autka wybije!

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda, bo to fajne autko było. Nowy model tez wygląda niegłupio.
    Poza tym "jest nadzieja...":
    http://www.cartoq.com/part-ii-interesting-custom-cars-from-maruti-suzuki-at-the-auto-expo/

    OdpowiedzUsuń
  6. I te wyblaknięte tylne lampy - znak rozpoznawczy Maruti. Jeszcze można trafić na ostatnie sztuki, z częstotliwością pojawiania się mniej więcej jedna na rok.
    Maruti zawsze będzie mi się kojarzyć z toczydełkiem ciotki, która nigdy nie przełączała na czwórkę. Zawsze 1-2-3 i 60-70 km/h, autko przez lata całe prosiło się o prostowanie rury i odmulenie. I się doczekało, o czym ostatnio u siebie wspomniałem.

    OdpowiedzUsuń
  7. W Kole Fortuny można było wygrać Maruti 800

    OdpowiedzUsuń

Facebook

AUTOBEZSENSOWY MAIL



Archiwum