poniedziałek, 14 września 2020

Samoróba: piąte koło u wozu

Czas na nową kategorię na blogu. Samochód (?) dziś opisywany jest tak absurdalny, że nie pasuje do żadnej z dotychczasowych. Ani to pojazd historyczny, ani jakaś nowość. Ale jest to coś wykonane samodzielnie i jest bez sensu, więc trzeba założyć nową kategorię, nazwać ją "Samoróba" i zabrać się za tworzenie opisu kolejnego jeżdżącego dziwadła. A następnie zaprosić Was, dordzy czytelnicy, do lektury. Co własnie czynię.

O pięcikołowych pojazdach kiedyś już pisałem. Wystąpiły w tym wpisie. Nie wiedziałem jednak wtedy, że w Wietnamie powstało takie coś:


Wietnam nie jest znany z produkcji samochodów. Głównym środkiem transportu mieszkańców tego kraju są jednoślady. Jednak pan Nguyen Van Thang, mechanik z Hanoi, uznał że zbuduje sobie coś co będzie miało więcej kół. Ale nie jakieś tam cztery, jak ma większość. Od razu postanowił, że zbuduje pojazd pięciokołowy. 

Mimo braku formalnego wykształcenia z dziedziny mechaniki, pan Nguyen ma już na swoim koncie budowe własnego, w pełni sprawnego mini-helikoptera:


O ile ta maszyna latająca była przede wszystkim podpporządkowana funkcjonalności, to pięciokołowiec powstał głównie jako eksperyment stylistyczny. A że pan Nguyen ma dość nietypowe podejście do tego jak auto powinno wyglądać, to wyszło coś takiego:





Pojazd zostal przez twórcę nazwany "T-babacar". "T" bo Thang, "baba" bo twórca ma pseudonim "Ba Ball", a "car" bo samochód. Sensowne, prawda?

Cztery przednie koła pochodzą z BMW serii 3. Zaś znacznie większe, tylne, z BMW X6. Cztery mniejsze koła są skrętne. Jednak napędzane są tylko dwa przednie. 

Pod maską znajduje się umieszczony poprzecznie, czterocylindrowy silnik z motocykla Yamaha .Niestety, nie wiem o jakiej mocy i pojemności. NIe wiadomo też jak rozwiązano przeniesienie napędu.


Za zatrzymywanie odpowiadają zaś hamulce tarczowe na czterech przednich kołach. 

Kabina zaś jest jednomiejscowa. Wsiada sie do niej przez otwierane elektrycznie drzwi. Większość elementów wnętrza pochodzi z Daewoo Matiza. Przy czym na kierownicy przyklejono znaczek BMW (co może budzić nieprzychylne uczucia fanów prestiżowej, koreańskiej marki):


W wietnamskim klimacie niewątpliwie przydaje się zamontowana w pojeździe klimatyzacja. 

A teraz pozostaje odpowiedź na pytanie: czy to jeździ? Jeździ. Czego dowodem jest ten film:



A tu jeszcze zdjęcie dumnego właściciela w swoim aucie:


Zbudowanie tego samochod zajęło rok. Co jest w sumie niezłym wyczynem biorąc pod uwagę stopień skomplikowania choćby układu sterowania. A także ilość pracy potrzebnej by wykonać nadwozie i połączyć to wszystko w całość. Oczywiście taki samochód jest niepraktyczny, prowadzi się zapewne dziwacznie i nie ma żadnego sensu. Ale bez takich aut nie byłoby tego bloga, dlatego ja życzę konstruktorowi jak najwięcej kilometrów w tym pojeździe, oraz zapału do zbudowania czegoś jeszcze dziwniejszego. O ile wiem, nikt nie pokusił się by zbudować auto siedmiokołowe, więc może tędy droga...

Zdjęcie z gratem bez związku z tematem

Dziś dwa graty. Bentley i Jaguar wrastają sobie w trawę pomiędzy autobusami i ciężarówkami:




0 komentarze:

Prześlij komentarz

Facebook

AUTOBEZSENSOWY MAIL



Archiwum