czwartek, 9 kwietnia 2020

Lekcje amatorskiego motorsportu 8: jak startować bez auta rajdowego

Niedawno, na fanpage bloga dostałem pytanie o to co się dzieje w temacie moich startów w rajdach. Ostatnio były wpisy o historii dziwnej motoryzacji, to czas na odmianę. Czyli opis dalszych startów w amatorskim sporcie samochodowym.


Poprzedni wpis z tej serii zakończył się wystawieniem Opla Astry (Disastry) na sprzedaż. Zanim jednak udało się znaleźć nabywcę, zdążyłem tym samochodem jeszcze trochę pojeździć. Oto co się działo w tym czasie i czego się nauczyłem:

Lekcja 49 - krawężniki z czasem nie stają się bardziej miękkie

Rajd Bielska Podlaskiego czyli runda wyjazdowa Samochodowych Mistrzostw Białegostoku (SMB). niedaleki wyjazd, bo zaledwie około 45 km. Zawsze mi tam źle idzie i ten start nie był wyjątkiem. Najpierw dostałem 10 sekund kary za potrącenie pachołków. Niesłusznie, bo akurat te pachołki nie były oznaczone na schematach prób jako "liczone". Czyli takie za potrącenie których daje się kary. Potrzebna była wizyta w biurze rajdu i wyjaśnienia. Ok, karę cofnięto. No to wróciłem do ścigania i trafiłem znów w słupki. Tym razem już liczone. 10 sekund kary wróciło na moje konto, teraz zasłużenie. Ogólnie odcinki na tych zawodach niezbyt pasowały zarówno mi, jak Disastrze - dużo ciasnych szykan i nawrotów. No i jeszcze na ostatniej próbie przywaliłem w dokładnie ten sam krawężnik co w rok wcześniej. Znów przebita opona i pogięty wahacz. Ale tym razem do mety dojechałem. Na 9-tym miejscu w klasyfikacji generalnej (na 47 załóg) i 4-tym w klasie K3 (na 17 załóg). Bez szału, ale przynajmniej punkty zdobyte

Lekcja 50 - naprawa auta na odcinku

Auto zostało naprawione, moja pilotka zdążyła w międzyczasie stać się moją żoną. Chętnych na zakup  zaś totalny brak. Więc znów pojechaliśmy na szutry - 2. Rajd Sokólski. Rok wcześniej udało się na nim wygrać klasę. Tym razem znów poszło źle. Na drugim odcinku, tuż po starcie spadła linka zmiany biegów z wybieraka - pękł taki plastik co ją trzyma w miejscu. Prawdopodobnie został uszkodzony na poprzednim starcie na szutrach (Rajd Polaski, opisany w poprzedniej części Lekcji Amatorskiego Motorsportu), kiedy po awarii skrzyni próbowałem wbić jakikolwiek bieg. Stojąc na poboczu trasy udało mi się to w miarę naprawić, ale ponad 4 minuty czasu uciekło. Czyli po wyniku. No to dalej jechaliśmy dla zabawy. I na jednym zakręcie trochę mnie wyniosło - urwałem lusterko na drzewie i na jakimś korzeniu coś lekko skrzywiłem. Bez dramatu, kierownica lekko krzywo, ale można jechać. No to na następnym odcinku, na wybojach pokrzywiło się bardziej - ledwo w drogę trafiałem. Jak sie okazało dużo później, uszkodzeniu uległa zwrotnica.


Ogólnie żeby nie ta linka to czasy przejazdów cały czas miałem na podium klasy, nawet na krzywym zawieszeniu. Ale to tylko gdybanie - przejechaiśmy wszystkie odcinki i zgłosiliśmy wycofanie by nie czekać na ceremonię wjazdu na metę.


Playlista z onboardami (w tym ocenzurowane naprawianie linki) znajduje się tutaj.

Lekcja 51 - punkt po punkcie

Rajd Niepodległości. Przed tym startem miałem sporą szansę na zapewnienie sobie obecności na podium klasy na koniec sezonu. Tylko trzeba było pojechać rozważnie. Właśnie zbierajac na spokojnie punkty. Listopad, więc jechało się w mieszanych warunkach Najpierw w deszczu, wiec ruszyłem na trasę z oponami Extreme VR1. Tylko jak amator, ustawiłem za wysokie ciśnienia . Na pierwszej próbie nic to nie trzymało. Na drugą i trzecią obniżyłem do sensowniejszych wartości i wskoczyłem na trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej. A dalej to niestety deszcz przestał padać, trasa zaczęła wysychać, ja zaś kompletnie nie umiałem się odnaleźć na ciasnych próbach. Nie lubię po takich jeździć, a Disastrze też one niezbyt pasują. Finalnie wyszło 2-gie miejsce w klasie (na 16 załóg) i 5-te w klasyfikacji generalnej (Na 64 załogi). Oraz trzecie w klasyfikacji zespołowej wraz z kolegami ze Spyrosoft Rally team. Czyli nieźle, ale niestety strata do wyższych pozycji zbyt duża bym był zadowolony. No ale miałem w tym momencie już pewne podium w klasie na koniec sezonu - wylądowałem na trzecim miejscu ze stratą 6 punktów do drugiego. 


A tydzień później Disastra znalazła nowego właściciela. Ja zaś zostałem bez auta, ale z szansami na wicemistrzostwo w klasie.

Lekcja 52 - brak auta to nie problem, to wyzwanie

Na ostatnią imprezę sezonu pożyczyłem od kolegi z zespołu Spyrosoft Rally Team. Grzegorz stwierdził, ze nie zamierza już jeździć i wystawia Almerę na sprzedaż. A skoro ja mam szanse na wicemistrzostwo w klasie, to mam wziąć to auto i spróbować zrobić reklamę wynikiem. Najwyżej jak ten samochód dojechał w swojej historii startów w SMB, to 5-te miejsce w klasie i 9-te w klasyfikacji generalnej. No to powinien wystarczyć. 


I wystarczył. W deszczowych warunkach, mimo problemów z widocznością na nocnej próbie (wybitnie nie pasowało mi dodatkowe oświetlenie które założył kolega), udało się zająć 5-te miejsce w klasyfikacji generalnej i trzecie w klasie K3. Dzięki temu sezon zakończyliśmy z tytułami wicemistrzowskimi w klasie K3. Oraz na piątym miejscu w klasyfikacji generalnej. Dodatkowo Spyrosoft Rally Team znalazło się na trzecim miejscu w klasyfikacji zespołowej.



Almera ogólnie zaskoczyła mnie pozytywnie - prowadziła sie zdecydowanie łatwiej od Disastry. Nissan bardziej przyłożył się do budowy układu kierowniczego, niż Opel. Precyzja prowadzenia była na prawdę przyjemna. Na minus zaś trzeba zaliczyć bardzo długie przełozenia skrzyni biegów. Tu japońskie auto wypada dużo gorzej. W Astrze relatywnie łatwo można zrobić tanią krótką skrzynię: wystarczy wziać przełożenie główne od Lanosa i zamontować je do szkrzyni F20 lub F18CR. A do tego całkiem często można trafić na używane krótkie przełożenia główne produkcji np. Quaife (sam miałem takie w najkrótszym wariancie 5,18). Zaś w Nissanie nie ma z czego dobrać. Fabrycznie z krótszych skrzyń pasuje tylko skrzynia z Pulsara w japońskiej wersji (praktycznie niespotykana). Zaś używanych przełożeń od producentów skrzyń rajdowych właściwie nie ma. Pryznajmniej ani ja ani kolega nigdy nie widzieliśmy takiego na sprzedaż. Nowe zaś kosztują tyle ile warta cała Almera.

Lekcja 53 - nowy sezon bez auta

Dzień po ostatniej imprezie sezonu kupiłem Hondę Civic VTi VI generacji. Która okazała się powypadkowa i to mocno. Za to wada była dobrze ukryta. Proces pozbywania sie szrota (zwrotu poprzedniemu właścicielowi - tak, polskie prawo to umożliwia) zostanie opisany jak już się zakończy. Tymczasem jednak pojawiła się I runda sezonu 2020 w SMB. Nie było możliwości pożyczyć Almery, nic innego znaleźć się nie udało, więc trzeba było wystartować kompletnie seryjną Hondą Civic VIII, którą jeżdżę na co dzień. Start bez większych nadziei na cokolwiek, bo po Disastrze zostały mi tylko opony deszczowe. A nie było sensu na jeden start kupować innych. Z resztą liczyłem na deszcz. No i się przeliczyłem. W suchych warunkach opony nie trzymały, masy było za dużo, mocy za mało. Więc skończyło się na 10-tym miejscu w klasie K3 (na 15 załóg) i 32-gim w klasyfikacji generalnej (na 61 załóg). Wynik słaby, ale za to jechało się komfortowo. 


Potem zaś rozpoczęła się budowa rajdówki na bazie Hondy Civic V generacji (tym razem niebędącej taką porażką jak ta VI). Budowa trwa w chwili obecnej, zaś nawet jak sie skończy to nie wiadomo czy będzie gdzie startować. Bo panuje epidemia i wszystkie imprezy są odwołane. Niemniej jednak jeśli cokolwiek się nauczyłem przez te wszystkie lata, to tego by się nie poddawać. Były starty bez auta, to najwyżej będzie auto bez startów. Oczywiście dopóki sytuacja ogólnoświatowa sie nie uspokoi. A jak juz coś się będzie działo, to najpierw zostanie opisane tutaj: https://www.facebook.com/pg/spyrorally

Pozostaje kwestia podsumowania jakoś przygody z Disastrą. Auto było szybkie, konkurencyjne, ale dość prymitywne konstrukcyjnie. Próby poprawienia tego były kosztowne oraz wprowadzały pewne skutki uboczne. Ale o tym wszystkim może powstanie inny wpis.

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Facebook

AUTOBEZSENSOWY MAIL



Archiwum