Dziś będzie amerykańsko, z limitowaną edycją bezsensownego pickupa i prototypem na złomie.
Dlatego podkład muzyczny będzie z amerykańskiej krainy pickupami płynącej, czyli południa USA. The Allman Brothers Band - Soulshine.
Dlatego podkład muzyczny będzie z amerykańskiej krainy pickupami płynącej, czyli południa USA. The Allman Brothers Band - Soulshine.
A teraz wpis właściwy: W 1982 roku Dodge wypuścił na rynek model Rampage. Małego pickupa na bazie platformy L. Źródłem napędu był rzędowy, czterocylindrowy silnik o pojemności 2.2 litra i maksymalnej mocy 96 KM. Auto występowało na rynku także jako Plymouth Scamp.
Inne auta bazujące na platformie L, czyli model Charger i Omni miały swoje wersje sportowe, przygotowane przez słynną firmę Shelby. Omni GLHS był już kiedyś opisywany na blogu: link. Pojawiły się więc pomysły by zrobić też coś podobnego na bazie słabo sprzedającego się Rampage i podnieść nieco jego atrakcyjność w oczach klientów. Niestety, poza pomysły, temat nie rozwinął się zbytnio. Ale jednak coś powstało.
Jednym z owych "cosiów" był Shelby California Rampage. Była to limitowana edycja specjalna, oferowana tylko, jak nazwa wskazuje, w Kalifornii. Samochód został wprowadzony do sprzedaży w w ostatnich miesiącach 1983 roku, czyli pod koniec produkcji modelu Rampage.
Shelby California Rampage był wyposażony w zmienione progi, pas przedni i felgi (takie jak w Shelby Chargerze). W środku znalazł się podłokietnik i tempomat.
Niestety, w odróżnieniu od mocnych wersji Chargera i Omni, pod maską pozostał standardowy wolnossący silnik 2.2 litra o mocy 95 KM. Dodano mu tylko inny układ wydechowy, dzięki czemu moc może odrobinę wzrosła (nie ma na ten temat oficjalnych danych).
źródło: allpar.com |
Drugą, nieco istotniejszą zmianą mechaniczną, było zastosowanie skrzyni biegów o pięciu przełożeniach. Był to jedyny wariant Rampage dostępny z pięcioma biegami - standardowe miały albo skrzynie czterobiegową ręczną, albo trzybiegowy "automat".
Powstało tylko 214 sztuk Shelby California Rampage.
W 1998 roku, w czasopiśmie High Performance Mopar, pojawiła się informacja, że powstał jeden egzemplarz z takim samym silnikiem jak Shelby GLHS. Jednak jak udało się później ustalić (ktoś w USA miał dużo wolnego czasu), ta informacja była błędna - silnik w tym aucie pochodził z zezłomowanego prawie dekadę wcześniej GLHS - przeróbka została wykonana przez któregoś z właścicieli opisywanego Rampage, a nie przez fabrykę, czy firmę Shelby.
W 1998 roku, w czasopiśmie High Performance Mopar, pojawiła się informacja, że powstał jeden egzemplarz z takim samym silnikiem jak Shelby GLHS. Jednak jak udało się później ustalić (ktoś w USA miał dużo wolnego czasu), ta informacja była błędna - silnik w tym aucie pochodził z zezłomowanego prawie dekadę wcześniej GLHS - przeróbka została wykonana przez któregoś z właścicieli opisywanego Rampage, a nie przez fabrykę, czy firmę Shelby.
Drugim ciekawym pojazdem opartym o model Rampage był prototyp Shelby Street Fighter. W odróżnieniu od powyższego modelu, który był tylko specjalną wersją wyposażenia, Street Fighter miał być od podstaw pomyślany jako auto opracowane przez firmę Shelby.
Znacznie zmieniono stylistykę, pojawiły się otwierane reflektory i zupełnie nowy przód. Nie udało mi się znaleźć niestety informacji, jaki silnik trafił pod maskę Street Fightera. Prawdopodobnie miał być to któryś z turbodoładowanych silników znanych z Omni i Chargera. Nadwozie powstało podobno w kalifornijskiej firmie Metalcrafters.
Jednak ze względu na słabą sprzedaż bazowego Rampage i co za tym idzie, wycofanie go z rynku, projekt nie wyszedł poza fazę prototypu
Podobno później został sprzedany jednemu z projektantów. Nie jest znana cała historia, jednak w 2012 roku, unikatowy Rampage znalazł się na złomowisku w Kaliforni. Był bez silnika, ale relatywnie kompletny. W każdym razie nadal miał przód z otwieranymi reflektorami, choć nieco uszkodzony.
Na amerykańskim forum turbododge.com pojawiły się jego zdjęcia i informacja, że auta nie da się kupić ze względu na przepisy. Jak to w internecie bywa, napisano wiele postów z żalem, że taki unikat się marnuje i rzucono wiele pomysłów co można z tym zrobić. Jak to w internecie bywa (nie tylko jego motoryzacyjnej części), na żalu i pomysłach się skończyło. Nikt nic nie zrobił i jedyny egzemplarz Shelby Street Fighter Rampage trafił do zgniatarki. Po czym na wspomnianym forum pojawiła się informacja, że jednak dało by się go kupić zanim został zniszczony - wcześniejsza informacja była wynikiem jakiegoś nieporozumienia. No cóż, w końcu pewno ktoś go kupił - w postaci żyletek.
W każdym razie, nawet jeśli Street Fighter trafiłby kiedykolwiek do produkcji, to sądzę, że i tak raczej nie odniósłby sukcesu rynkowego - klienci szukający szybkiego, kompaktowego auta raczej nadal kupowaliby modele Omni i Charger w wydaniu Shelby. Niemniej jednak szkoda zniszczonego prototypu - byłby z niego doskonały pomnik motoryzacyjnego absurdu.
źródło: turbododge.com |
Dlaczego szybki UTE miałby się nie sprzedawać? Kangury, na ten przykład, kochają swoje Holdeny UTE do tego stopnia, że nawet HSV tłucze Maloo R8 ze skromnymi 460KM pod maską.
OdpowiedzUsuńCo innego mocne Ute V8 z RWD w kraju, który kocha takie auta, co innego Ute turbo R4 FWD, w kraju, który kocha oparte na ramie wielkie pickupy na ramie i z wolnossącymi V8, a takie coś jak opisywany wóz uznaje za wynaturzenie i zbrodnie przeciw amerykańskości ;)
UsuńAle potem ten sam kraj zaczął się przesiadać na Hondy i Toyoty, więc wiesz, łaska rynku...
Usuń@nocman
Usuńnie masz zielonego pojęcia o rynku, UTE nie sprzedawał się dlatego, że nikt go nie chciał kupić. Rynek UTE w USA to fanaberia w porównaniu z rynkiem pick-upów. Było Było ranchero, było el camino, było parę śmiesznych wynalazków jak wyżej opisany. Były minitrucki, były rebrandy tekie jak Chevy Luv... i co? i nic. Nie pomógł nawet chicken tax
dygresja na temat forów jakże prawdziwa...
OdpowiedzUsuńa pick upy uwielbiam, choć jeździłem tylko kantem pick upem
Shelby California to jeden z moich ulubionych amerykańskich autek - dzięki za wpis :)
OdpowiedzUsuńTaki miał być z niego Street Fighter, a na tylnej osi siedzą bębny. Przynajmniej w tej postaci, w jakiej trafił na złom. Zastanawiam się tylko, czy po odkupieniu wspomniany projektant mógł nim w ogóle jeździć po drogach. Zdaje się, że w USA dosyć restrykcyjnie podchodzą do kwestii homologacji i dopuszczenia do ruchu, a skoro to był ledwo prototyp...
OdpowiedzUsuń