wtorek, 3 lipca 2018

Lekcje amatorskiego motorsportu 5: coś co zawsze umykało

Osoby czytające tą serie wpisów być może zauważyły jedną ciekawą rzecz. Przez te wszystkie lata startów udało mi się zdobyć jedno zwycięstwo oraz dwa tytuły w Time Attack (TA) - II wicemistrz w klasie Racing Plus w 2016 i mistrz w tejże klasie w 2017. A także tytuł w Samochodowych Mistrzostwach Białegostoku (SMB) - wicemistrz w klasie K3 w 2017. Oprócz tego wielokrotnie podium zarówno w TA jak i SMB. A także ostatnio podium w SKJS (patrz: poprzedni wpis z serii). Generalnie trochę pucharów na półkach stoi (powoli zaczyna być ciężko z miejscem). Ale jedno mi zawsze umykało - zwycięstwo w klasie K3 w SMB. Zacząłem od jazdy BMW, którym ciężko było walczyć o cokolwiek. Potem przesiadka na Opla Astrę GSi, która pozwoliła na regularne stawanie na podium klasy. W międzyczasie jeszcze start seryjną Hondą Civic i też wejście na podium klasy K3. Ale zwycięstwo? Zawsze czegoś brakowało. Jak nie własne błędy, to jakieś awarie, to po prostu ktoś inny był szybszy itd.


Lekcja 38 - wytrwałość popłaca

Dlatego do rozegranej 17.06.2018, czwartej rundy SMB podszedłem nieco zrezygnowany. Z autem wszystko ok, trasa niezbyt skomplikowana (przynajmniej tak się wydawało), lokalizacja znana (Tor Wschodzący Białystok), opony akurat na te warunki (bardzo ciepło i sucho). No stan idealny. Jedyne czego brak, to wymówki, jakbym nie wygrał. No bo przy takich warunkach to już tylko własny brak umiejętności może być powodem kolejnego braku wygranej. 45 zgłoszonych załóg, z czego 14 w klasie K3 - jest z kim walczyć, ale czułem, że na podium raczej mam szanse. Czyli nie ma się co załamywać, tylko trzeba robić swoje za kierownicą i nie popełniać błędów.

Pierwszy odcinek polegał na przejechaniu niepełnych czterech okrążeń toru w dość wymagającej technicznie konfiguracji. Popełniam mały błąd na ostatnim przejeździe jednej z szykan, więc nie spodziewam się za wiele. 

Jak się okazuje główni rywale popełniają błędy znacznie poważniejsze. Z pewnym zaskoczeniem dowiaduję się od jednego z nich, że jestem na czele klasy. No ale nie ma się co nakręcać, do przejechania jeszcze trzy próby. Staram się nie myśleć o wyniku, żeby nie czuć presji. I przynosi to niezłe efekty. Kolejne próby jechane spokojnie, bez ryzyka pozwalają na stopniowe oddalanie się od rywali z K3. O czym sam wtedy nie wiem. kategorycznie żądam od każdego kto podchodzi pogadać by mi nie mówił o wynikach. Sam na nie spoglądam dopiero po przejechaniu ostatniego odcinka.


No i jestem nieco zaskoczony: pierwsze miejsce w klasie K3 z przewagą 16,9 sekundy nad następnym kierowcą. Do tego trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej za dwoma autami z najmocniejszej klasy K4. Strata do zwycięzcy: 5,6 sekundy. Strata do drugiego miejsca: 0,6 sekundy. 

Klasyfikację generalną wygrywa kolejna załoga z naszego zespołu Miejsce na Twoją Reklamę Rally Team (fanpage: https://www.facebook.com/twojarajdowareklama/ - dawać lajki proszę). Pozwala nam to na zajęcie podczas tej rundy pierwszego miejsca również w klasyfikacji zespołowej.

 
Od walki o to, by nie być ostatnim w koszmarnym E36, poprzez walkę o  środek stawki i jakiekolwiek punkty w klasie, potem uczenie się nowego auta i walkę o podium, aż w końcu po te zwycięstwo. Trochę mi to zajęło. A to są tylko lokalne zawody amatorskie. No cóż, trwało to trwało, ale cel zrealizowany. Presja wynikająca z tego że się ciągle nie udawało stanąć na szczycie podium K3 powinna zniknąć. Więc można jeździć dalej czerpiąc z tego jeszcze większą radość. A w końcu o radość z jeżdżenia w tym wszystkim chodzi

Kiedyś sobie obiecałem, ze nie zrobię licencji, zanim choć raz nie wygram klasy podczas zawodów SMB. No to teraz mogę zrobić. Mogę, ale nie zrobię. Czemu? Bo dzięki SKJS nie ma potrzeby robić licencji, jeśli się chce jeździć po odcinkach, które pozwalają na rozwinięcie sporych prędkości i poczuć jak na prawdziwym rajdzie. Przy jednocześnie sporo niższych kosztach w porównaniu do RO, a także braku konieczności oglądania się na homologację FIA auta. Oraz nadal można być normalnie klasyfikowanym w zawodach amatorskich (zawodnicy z licencjami mogą w nich startować tylko jako klasa Gość, czyli poza klasyfikacją) Co sprawia, że robienie licencji nie ma sensu, jeśli się nie przewiduje zdobycia budżetu by później iść w RSMP, ERC i WRC. Co więc dalej? To samo co do tej pory: jeździć ile się da i szukać sposobów na polepszenie swoich umiejętności. A czy coś więcej z tego wyjdzie, niż zawody amatorskie, to zobaczymy. Niczego w końcu nie należy wykluczać.

A na koniec jeszcze film. Tym razem ujęcia z zewnątrz. Trochę na niego się naczekałem, do tego w międzyczasie był mały wyjazd za granicę. Stąd spore opóźnienie w powstawaniu tego wpisu.

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Facebook

AUTOBEZSENSOWY MAIL



Archiwum