Dziś będzie w pewnym sensie kontynuacja tematu dwusilnikowego Porsche do wyścigów. Choć tym razem budowane przez zupełnie innych ludzi i do innego ścigania.
W latach 60-tych Indianapolis 500 było już zdominowane przez wielkie zespoły z dużymi budżetami. Mimo wszystko ciągle znajdywali się ludzie, którzy chcieli wygrać wielki wyścig nadrabiając niedobór pieniędzy nadmiarem pomysłowości. Jednym z nich był Albert Stein z Południowej Kalifornii, do tej pory osiągający spore sukcesy za kierownicą aut "midget" (może będzie kiedyś wpis o nich).
Stein planował początkowo zbudować swoje auto na Indy w oparciu o silnik Offenhauser albo Ford. Jednak znajomy z Europy złożył mu ciekawą ofertę: trzy silniki Porsche 911 za bardzo atrakcyjną cenę - mniej niż jeden silnik amerykański. Był tylko taki problem, ze 2-litrowy bokser nie bardzo miał podejście mocą do tego co wtedy startowało w Indianapolis. Ale jakby dać dwa? To by jeszcze jeden został na zapas... Świetny pomysł, tak zróbmy! Tym samym Albert Stein popełnił błąd, który nie powinien był się zdarzyć komuś, kto już osiągał sukcesy motosporcie: założył, że da się zrobić szybkie auto dobrze, tanio i wykorzystując rozwiązania, których dotąd nikt nie stosował.
Do zaprojektowania podwozia został wynajęty Joe Huffaker. Jeden silnik miał napędzać przednią oś, a drugi tylną. Aby przenieść moc na koła, zastosowano dwie skrzynie biegów od którejś z wyścigowych Lancii (niestety nie udało mi się ustalić od której). Udało się tak połączyć linki od zmiany biegów, by nie były potrzebne dwa lewarki w kokpicie. Sprzęgła też były operowane jednym pedałem. Nadwozie wykonano z aluminium, koła zaś z magnezu. Użyto hamulców Girling.
Według twórców, auto miało spory potencjał - napęd na cztery koła miał dawać stabilność, zaś waga obu silników nie była wcale aż tak strasznie duża - boksery Porsche były lekkie, do tego chłodzone powietrzem co eliminowało konieczność użycia chłodnic płynu (czyli dalsza redukcja masy). Problemem nadal jednak było to, ze przedni silnik był znacznie przed przednią osią.
Auto pojawiło się na torze Indianapolis w 1966 roku. Jako kierowca został wybrany Bill Cheesbourg. Brał on udział w dziewięciu poprzednich edycjach Indianapolis 500, jednak tylko sześć razy zakwalifikował się do wyścigu. Z czego cztery razy startował z ostatniego rzędu. W 1958 roku dojechał w prawdzie na 10-tym miejscu ale wtedy do mety dotarło łącznie tylko 13 aut.
Szybko się okazało, że umiejętności Billa nie mają większego znaczenia. Dwusilnikowe Stein-Porsche było po prostu za słabe: Cheesbourg przejeżdżał całe okrążenie toru z gazem wciśniętym w podłogę i mimo wielu prób nie uzyskał czasu pozwalającego na zakwalifikowanie się do wyścigu. Prowadzenie w zakrętach było dobre, ale zwyczajnie brakowało mocy na prostych. Albert Stein podobno negocjował z Porsche aby firma udostępniła mu walki rozrządu od modelu 911S. Niemcy jednak odmówili tłumacząc, że nie mogą tego zrobić przed wprowadzeniem auta na rynek.
Stein chciał by auto dalej jeździło i oferował sprzedaż samochodu za symbolicznego dolara, pod warunkiem że ewentualny kupiec wystawi go w Indianapolis 500 w 1967 roku. Nikt jednak nie chciał podjąć ryzyka i samochód został rozebrany na części.
Być może samochód osiągnąłby jakieś sukcesy, jeśli zamiast do startów na szybkim torze w Indianapolis, spróbowano go wystawić do wyścigów na torach drogowych. Być może napęd na cztery koła mógłby w jakiś sposób zniwelować problem z niewystarczającą mocą. Ale to by było sensowne, a o sensownych autach nie pisze się na tym blogu.
0 komentarze:
Prześlij komentarz