środa, 29 kwietnia 2020

Motohistoria: Metro XFi Aero Car

Dziś zapraszam do lektury wpisu o kolejnym dziwadle, a na koniec będzie małe ogłoszenie nowej autobezsensowej tradycji.

Wpis

Paliwo ostatnio jest strasznie tanie, ale dziś będzie i tak o aucie, w którym chodzi o jak najmniejsze zużycie paliwa. Czyli o takim Geo Metro:


Owo Metro, z roku 1989 znalazło się w posiadaniu Douga Heffrona. Pan Heffron kupił je bo do pracy musiał dojeżdżać codziennie aż 50 mil (czyli nieco ponad 80 km). Potrzebował więc auta które zużywa jak najmniej paliwa. Ale wartości osiągane przez Metro nie wystarczały mu. Dlatego zabrał sie za przerabianie małego hatchbacka. Wykorzystywał przy tym doświadczenie zdobyte przy budowie samolotów. Z prostych modyfikacji projekt przerodził się w to co widzimy na zdjęciach. 

Autem bazowym dla tego pojazdu było Geo Metro (czyli Suzuki Swift na rynek USA) w wersji XFi. Pod maska znajdował sie trzycylindrowy silnik 1.0. Do tego wariant XFi był zoptymalizowany pod kątem uzyskania jak najmniejszego zużycia paliwa. Od standardowego Geo Metro różnił się:

- brakiem lusterka wstecznego po stronie pasażera (lepsza aerodynamika)
- masą własną zredukowaną do 735 kg (czyli o 13 kg mniej niż standardowe Metro 1.0)
- brakiem klimatyzacji, nawet za dopłatą
- zmienionym ECU, z mapą zoptymalizowaną pod jak najmniejsze zużycie paliwa
- inny wałek rozrzadu wraz z kółkiem
- tłokami z dwoma pierścieniami (standardowo były trzy)
- dłuższym przełożeniem głównym
- mocą maksymalną 49 KM zamiast standardowych 55 KM


Jak widać róznice były juz dość znaczące. Według producenta, ten wariant miał zużywać zaledwie 4,4 litra benzyny na 100 km. Pan Heffner zostawił więc silnik w spokoju i zabrał sie za dodatkowe optymalizowanie małego autka.


Najbardziej rzuca się w oczy modyfikacja nadwozia - Metro stało się dwuosobowe. Ucięto całą prawą część kabiny pasażerskiej, zaś kierowca i pasażer siedzą jeden za drugim po lewej. Jednak przestrzeń gdzie niegdyś były fotele nie została zmarnowana - pod pokrywami (wykonanymi z aluminium) znajduje sie duży bagażnik. Boczne szyby pozostały seryjne (mimo, że prawe zmieniły nieco swoje polożenie). 

Po prawej stronie auta widać też spojler mający poprawić aerodynamikę samochodu i stabilizować go przy prędkościach osiąganych poza miastem. Oprócz tego można zauważyć też zakryte koła. Nie tylko tylne, ale także przednie - zaprojektowano je tak, by nadal dało się skręcać. Plus w ich tylnej części widać wyloty powietrza


Ale na modyfikacjach aerodynamiki się nie skończyło. Pan Heffron zmodyfikował też skrzynię biegów. Sam wykonał na tokarce piąty bieg o dłuższym od seryjnego przełożeniu!

Wszystkie przeróbki sprawiły, że auto na codziennej trasie pokonywanej przez pana Heffrona zużywało tylko 3,1 litra na 100km. Konstruktor chciał zainteresować swoimi pomysłami producentów samochodów i władze, jednak to mu się nie udało.

Czy więc projekt miał sens? Oczywiście, że nie. Nakłady finansowe na modyfikacje zapewne przerosły korzyści z niższego zużycia paliwa. Z resztą, patrzenie na zużycie paliwa tez nie ma sensu, o czym kiedyś pisałem. Ale po pierwsze, dzięki temu trafia na Autobezsens. Zaś po drugie, pan Heffron miał niewątpliwie satysfakcję ze stworzenia tego auta i jazdy nim. A to jest chyba najważniejsze.

Ogłoszenie

A teraz coś zupełnie innego. Czasem spacerując bądź jeżdżąc rowerem trafiam na jakieś ciekawe (albo i nie) pojazdy i inne motoryzacyjne widoki. Za mało to fajne by robić tzw mix zdjęć, poświecając im osobny wpis. Ale wymyśliłem sobie, ze będę wrzucał te fotki pojedynczo pod normalnymi wpisami. Bez związku z tematem, ot losowy obrazek z kolekcji. Zaczynamy Octavią I po porządnym tuningu, która robiłaby szał jakieś 15-20 lat temu na zlotach tuningowych. I nawet nie jest gratem, tylko wydaje się ładnie utrzymana i zadbana. Szczególnie intrygujaco wyglądają końcówki rur wydechowych (przepraszam za nieostre zdjęcie):





0 komentarze:

Prześlij komentarz

Facebook

AUTOBEZSENSOWY MAIL



Archiwum