czwartek, 3 listopada 2016

Technobezsens: Cadillac 8-6-4

Pamiętacie jak jeszcze całkiem niedawno na rynek wchodziły silniki z odłączaniem cylindrów? Jaka to nowość była! No poza jednym szczegółem. Nie była! Bo na pomysł wyłączania pracy niektórych cylindrów w silniku, wpadnięto już dużo wcześniej. Na przełomie lat 70-tych i 80-tych zabrali się za to na przykład inżynierowie Cadillaca. Przynajmniej ci, którzy akurat nie byli zajęci załamywaniem się nad modelem Cimarron

Lata 70-te w USA to wiadomo, kryzys paliwowy. No i w tym kryzysie Cadillac. Z wielkimi limuzynami napędzanymi wielkimi silnikami. Kryzys wybuchł, małych silników jakoś nie ma, a nawet jakby były, to napędzanie nimi produkowanych przez Cadillaca aut nie wydawało się mądrym pomysłem. A gdyby tak silnik był wielkim V8 gdy potrzeba mocy, a małym V4 gdy potrzeba ekonomii? A jeszcze V6 na sytuacje pośrednie? No w sumie można spróbować.

Na warsztat wzięto więc klasycznego Big Blocka. Tym razem zrobiono z niego wariant o pojemności 6 litrów (383 ci). Najpierw otrzymał on elektroniczny wtrysk paliwa (oczywiście jednopunktowy), co w tamtych latach było wielką nowością. Ten silnik oznaczono L61. Po czym postanowiono pójść dalej i zrobić wspomniane odłączanie cylindrów. Przy czterech z nich zamontowano sterowane elektromagnetycznie blokady dźwigienek zaworowych. Sprawiały one że w trybie załączonym zawory się nie otwierały. Silnik z tym systemem otrzymał oznaczenie L62 i wszedł na rynek w roku 1981. Oferował maksymalną moc 140 KM przy 3800 obr/min i maksymalny moment obrotowy 359 Nm przy 1400 obr/min.


ECU, zwane w Calillacu Computer Command Module miało podłączone czujniki monitorujące EGR, prędkość obrotową wału, ciśnienie w układzie dolotowym. M.in. na tej podstawie decydowało ile cylindrów odłączyć i kiedy. Do tego pozwalało na przeprowadzanie diagnostyki komputerowej. Na desce rozdzielczej znalazła się też kontrolka "MPG Sentinel", pokazująca ile cylindrów jest aktualnie w użyciu.


W teorii działało to świetnie, w praktyce niestety nieco gorzej. Elektronika sterująca była zbyt wolna i niedopracowana. Co oznaczało, że cylindry były odłączane dość... losowo. No i kultura pracy podczas takiej jazdy nie była tym do czego przyzwyczaili się kierowcy Cadillaca. Do tego przez brak wielopunktowego wtrysku, podczas korzystania z trybu V6 lub V4, silnik miał problem z pracą na niewłaściwej mieszance i  spalaniem stukowym. Spowodowało to, że wielu klientów, którzy zdecydowali się na 8-6-4, przyjeżdżało do serwisu Cadillaca z prośbą by na sztywno ustawić tryb ośmiocylindrowy. Bo poza systemem odłączania cylindrów, silnik oferował znaną z dotychczasowych Big Blocków niezawodność i wysoką kulturę pracy, przy zadowalających osiągach (głównie dzięki dostępnemu od niskich obrotów dużemu momentowi obrotowemu). A że nadal zużycie paliwa było wysokie? Cóż, Cadillac nie był nigdy autem dla ludzi liczących każdy cent.

Silnik zniknął z oferty dla prywatnych nabywców w roku 1982. W limuzynach budowanych na zamówienie przetrwał zaś do 1984. Do tego samego roku przetrwała jego gaźnikowa wersja (już bez odłączania cylindrów), stosowana w autach użytkowych GM.

Co ciekawe, Cadillac nie był pierwszym producentem, który eksperymentował z odłączaniem cylindrów. W planach jest już wpis na temat tych innych przypadków.

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Facebook

AUTOBEZSENSOWY MAIL



Archiwum