poniedziałek, 22 czerwca 2015

Technobezsens: hamulec podciśnieniowy

Czy słyszeliście kiedykolwiek o firmie Autoliv? Nie, ja tez nie. Aż do niedawna. Okazuje się, że jest to szwedzkie przedsiębiorstwo zajmujące się projektowaniem systemów zwiększających bezpieczeństwo w ruchu drogowym. Na liście rzeczy, którymi się zajmuje lub zajmował Autoliv są napinacze pasów, zagłówki, a także systemy radarowe i noktowizyjne dla aut (do wykrywania przeszkód). Czyli jak na obecne czasy praktycznie standard. Aczkolwiek ostatnio wymyślili coś nieco odważniejszego.

Grafika ze strony Autoliv: link

Tym czymś jest nowy rodzaj hamulca, nazwany przez Autoliv hamulcem Torricelli-ego. Włoski fizyk i matematyk, Evangelista Torricelli żył w latach 1608-1647. Znany jest z wynalezienia barometru rtęciowego, czyli urządzenia do pomiaru ciśnienia. I właśnie ciśnienie jest kluczowe w nowym wynalazku Szwedów.

Otóż stworzyli oni montowaną pod autem płytę która wysuwa się i przysysa do jezdni. Dzięki temu auto zatrzymuje się dużo szybciej niż przy użyciu tylko standardowych hamulców. Wynalazek ma aktywować się automatycznie, bez ingerencji kierowcy - za jego uruchomienie odpowiadać mają systemy wykrywające przeszkody.

Opublikowano film demonstrujący działanie całości. Na potrzeby demonstracji, nietypowy hamulec został zamontowany na Mercedesie klasy E W211. Swoją drogą, dobry wybór - jak słynna pompa SBC znów odmówi współpracy, to chociaż tak uda się zahamować.


No i jak widać działa - płyta wysuwa się szybko i sprawnie zatrzymuje auto. Zysk w porównaniu do auta hamującego tylko seryjnym układem to około 40% przy prędkości początkowej 50 km/h.


 Pojawiają się tylko pewne wątpliwości. Na filmie widzimy niemal idealnie gładki (choć mokry) asfalt. Do takiej powierzchni faktycznie łatwo się przyssać. A co jeśli na drodze byłyby dziury? Albo piasek? A co dopiero wystająca studzienka kanalizacyjna, dość często spotykana w naszym kraju - raczej bez szkody dla konstrukcji auta by się wtedy nie obeszło. Choć z tym można by sobie poradzić montując sensory, które coś takiego wykryją i podniosą tą płytę odpowiednio szybko. 

No i też zastanawia mnie, co by było, gdyby zamiast Mercedesa W211, użyć W210? Podejrzewam, że płyta razem z fragmentem podłogi faktycznie by się wtedy zatrzymała. Zaś reszta auta i tak uderzyła w przeszkodę. Oczywiście przy założeniu, że na początku system w ogóle byłoby do czego zamocować w typowym W210.

Sami twórcy też zdają sobie sprawę z ograniczeń takiego hamulca - aby móc zastosować go w nowych samochodach, potrzeba by przeprojektować choćby pasy bezpieczeństwa i ich napinacze. Między innymi dlatego, działanie hamulca Torricelli-ego jest ograniczone tylko dla zdarzeń przy prędkości poniżej 70 km/h.


Choć i tak system jest bardzo ciekawy. Nie przez to, że ma szanse trafić do seryjnych aut (bo w to akurat wątpię), ale przez to, że pokazuje, że w motoryzacji jest jeszcze miejsce na śmiałe i nietypowe rozwiązania. A poza tym podoba mi się względna prostota tego pomysłu (choć wykonanie już takie proste nie jest). W ogóle to wygląda jak coś, co mogło być wymyślone w pionierskiej epoce motoryzacji (i możliwe, że było, tylko jeszcze na to nie trafiłem).

W każdym razie płyty wysuwające się pod auta celem hamowania bardzo pasują do tego bloga.

9 komentarzy:

  1. A ja myślę że pomysł nie jest taki głupi. W starych autach będzie idealnie wykańczać podłogę i zawieszenie. NIEODWRACALNIE!
    W nowych będzie znowu na czym zarobić i czym się przylansować.
    Poza tym chyba najważniejsze jest żeby wspomagać hamowanie na mokrej nawierzchni. Tam gdzie opony tracą przyczepność, taki hamulec faktycznie może zrekompensować braki w przyczepności. A droga teoretycznie ma być płaska :P teoretycznie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo, bardzo dawno temu montowano w autach tzw. wsporniki górskie, tzn. opuszczane na ziemię trzpienie wbijane w podłoże i pełniące funkcję hamulca postojowego. Tak mi się skojarzyło...

    Ale z powodów wymienionych przez przedmówcę nie wróżę urządzeniu wielkiej kariery...

    OdpowiedzUsuń
  3. Lepszy pług dwuskibowy. Studzienki, dziury i piasek wtedy nie straszne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można także zamontować opuszczaną kabestanem kotwicę ;)

      Usuń
  4. Kiedyś w jakimś programie na Discovery (czy tam National Geographic) dwóch gości zmodyfikowało autobus dodając stalową płytę z kolcami która miała wbijać się w nawierzchnię aby umożliwić skuteczniejsze hamowanie w sytuacji dużego zagrożenia. Podobny pomysł. Dodam że nie uznał bym tego przysysania za technobezsens, bo to przysysanie jakiś tam sens jednak ma

    OdpowiedzUsuń
  5. Trochę nie rozumiem czym to się różni od wyrzucania kotwicy przez okno?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tym, że nie ryrasz kotwicą asfaltu i nie urywasz czegoś, do czego tak kotwica byłaby przymocowana.

      Całkiem dobry pomysł. Myślałem kiedyś nad czymś podobnym, ale lepszym... Ale nie będę mówić, bo jeszcze ktoś mi zakosi pomysł warty miliardy dolarów ;p

      Usuń
  6. W samochodach ciężarowych już stosuje się rozwiązanie wysuwanej maty pod koła. Pewnie jest to mniej skuteczne od tego rozwiązania ale zapewne dużo tańsze. Ni i działa na każdej nawierzchni

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale takie rozwiązanie wyklucza ABS i jakąkolwiek możliwość manewrowania podczas hamowania.

      Usuń

Facebook

AUTOBEZSENSOWY MAIL



Archiwum