niedziela, 13 października 2019

Motohistoria: Ford Mustang Mclaren M81

Znów mnie naszło na pisanie. Miał być jeszcze jeden wpis z Wysp Kanaryjskich, ale zdecydowałem, że blog jest przede wszystkim o dziwnych autach. Więc będzie opis Forda Mustanga Mclaren M81. A Wyspy będą później. No to zaczynamy:

Ale jak to? Ford i Mclaren jednocześnie? A pewnie! I to jeszcze połączone w najbardziej wyśmiewanej, trzeciej generacji Mustanga. Do dziś pamiętam szkok i niedowierzanie mojego kolegi z pracy, gdy podczas podróży służbowej do Brighton (był o tym dawny wpis) spotkaliśmy taki pojazd na ulicy. Ale tamto to był zwykły egzemplarz. Na Motohistorię na Autobezsensie trzeba czegoś wiecej. Oto coś więcej:

źródło: https://lmr.com
Pod koniec lat 70-tych, czyli w czasie kryzysu paliwowego, Ford chciał nieco wypromować swój silnik 2.3 turbo. Pokazać, że to nie jest wcale takie dużo gorsze od V8, a na pewno lepsze od V6. 

O pomoc przy tym zadaniu poproszono inżynierów z firmy Mclaren. Najpierw miał powstać jeden egzemplarz, a jeśli jego odbiór na prezentacji będzie pozytywny, to auto zostałoby wprowadzone do produkcji. 

Bazowo silnik 2.3 turbo miał zaledwie 132 KM (wtedy, bo pod koniec produkcji moc nieco wzrosła). Panowie z Mclarena zabrali się wiec do pracy. Rozłożyli i złożyli na nowo jednostkę napędową, po drodze polerując kanały, wyważając wał i zmieniając ciśnienie doładowania. Stopień sprężania wynosił 9,0:1, zaś za wtłoczenie odpowiedniej ilości powietrza do komór spalania odpowiadała turbosprężarka Garrett T-3. Dało to moc maksymalną na poziomie 175 KM.

źródło: https://lmr.com
Ale nie samą mocą się jeździ. Postanowiono popracować również nad zawieszeniem. Zapewne podpowiedział to ktoś z Mclarena, bo że amerykanie z Forda w latach 70-tych wpadli na to, żeby zrobić dobrze skręcające auto, jakoś trudno mi uwierzyć.

Zarówno z przodu jak i z tyłu zamontowano regulowane amortyzatory marki Koni, twardsze sprężyny i grubsze stabilizatory.

Za hamowanie odpowiadaly tarcze o srednicy 270 mm z przodu, obsługiwane przez zaciski z Mustanga V8. Z tyłu już było słabiej, bo zamontowano tam hamulce bębnowe. No cóż, USA... Z ciekawostek należy wspomnieć o kanałach doprowadzajacych powietrze do chłodzenia hamulców - zarówno z przodu jak i z tyłu były one "aktywne". Niestety nie znalazłem wyjaśnienia co to dokładnie znaczyło i w jaki sposób regulowało siłę nawiewu.


Z zewnątrz postarano się by M81 odróżniał się nieco od zwykłego Mustanga. Zmieniono pas przedni, zderzaki, dodano poszerzenia nadkoli. Prototyp polakierowano też w pomarańczowy kolor, czyli na taki w jaki wtedy malowano bolidy F1 Mclarena.



Uwagę zwracały również trzyczęściowe felgi BBS w rozmiarze 15x8 cala, na które nałożono opony Firestone HPR 255/55 R15.

Zmianom uległo także wnętrze. Na desce rozdzielczej pojawił się nieco inny od seryjnego zestaw wskaźników. Siedziało się na fotelach Recaro LS, a w dłoniach trzymało skórzaną kierownicę Racemark. Był też roll-bar (taka półklatka obejmująca tylko tył samochodu) nieco usztywniający nadwozie.

źródło: https://lmr.com
Prezentacja prototypu przebiegła bardzo dobrze, zainteresowanie było duże. Niestety, zapał potencjalnych kupujących ostudziła cena na poziomie 25 000 dolarów. Miało powstać 250 sztuk Mustanga M81, a udało się zebrac zamówienia tylko na dziesięć. Co łącznie z prototypem dało jedenaście wyprodukowanych aut: siedem pomarańczowych, jeden czarny, jeden biały i dwa w kolorze opisanym jako "Enduro". Niestety nie znalazłem zdjęć, żeby się dowiedzieć jaka barwa się kryła pod tą nazwą.

Nie był to sukces, a o M81 dość szybko zapomniano (mimo, ze prototyp istnieje do dziś). Ale uważa się, że powstanie tego auta otworzyło drogę do utworzenia w Fordzie oddziału SVO - Special Vehicle Operations, odpowiadającego w późniejszych latqach za wiele sportowych wersji Mustangów.

To właśnie SVO rozwijało dalej silnik 2,3 turbo, dzięki czemu Mustang SVO miał również 175 KM, a w późniejszej wersji z intercoolerem, nawet 205 KM. 

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Facebook

AUTOBEZSENSOWY MAIL



Archiwum