Mazda zawsze kojarzyła mi się z taką gorszą Hondą. Niby nie jest źle, niektóre modele nawet fajne, ale firma z H w emblemacie zawsze potrafiła zrobić coś lepszego. Seria 3 i wcześniejsze 323 zawsze wypadały blado przy odpowiednich generacjach modelu Civic. Mazda 6 i 626? Postawione przy Accordach okazują się zwyczajnie mniej ciekawe, wolniejsze. I tak dalej, i tym podobne. Do tego potężna wpadka z zabezpieczeniem antykorozyjnym, sprawiającym, że nabywcy wielu modeli z pierwszej dekady XXI-go wieku, otrzymywali blachy jak w Mercedesach. Niestety W210. A MX-5? Obecnie fakt, Honda nie ma w ofercie nic, co mogłoby przebić małego roadstera. Ale gdy produkowano S2000, to Mazdę ratowała wyłącznie cena. Tylko jedna linia modeli nigdy nie miała swojego lepszego odpowiednika w gamie Hondy. To auta napędzane Wanklem. Pomijając koszmarnego Renesisa z RX-8, to silniki z RX-7 i pozostałych aut Mazdy wprawianych w ruch dzięki wirującym tłokom, były na prawdę ciekawe. Dziś przyjrzymy się jednemu z wanklowych prototypów japońskiej marki.
Opisywany dziś pojazd zaprezentowano na Salonie Samochodowym w Tokio w roku 1970. I był to samochód pełen kontrastów. Z wyglądu przypominał typowy supersportowy wóz, mogący zagrozić autom europejskich producentów: nisko, szeroko, z agresywną linią nadwozia oraz centralnie umieszczonym silnikiem. Do tego drzwi otwierane do góry.
Japończycy jednak twierdzili, że samochód ma służyć wyłącznie badaniom nad bezpieczeństwem w ruchu drogowym. Sugerowało to między innymi tylne oświetlenie. Oprócz czerwonych świateł stopu, znalazły się tam także żółte (paliły się, gdy samochód jechał ze stałą prędkością) oraz zielone (zapalały się, gdy samochód przyspieszał).
Na pierwszy rzut oka, bezpieczną jazdę sugerował także silnik. Miał on pojemność tylko 491 ccm. Jednak jak to w przypadku silnika Wankla, moc brała się nie z pojemności, a z wysokich obrotów. Jednostka osiągała 247 KM przy blisko 15 000 obr./min. Szybkiej jeździe sprzyjało także nadwozie. Wykonano je z tworzyw sztucznych - całe auto ważyło 850 kg. Samochód mógł maksymalnie jechać około 240 km/h. Moc była przenoszona na koła poprzez 4-biegową skrzynię manualną.
Mazda RX500 (bo taką nazwę otrzymał prototyp) pokazywana była jeszcze przez kilka miesięcy na różnych wystawach. Oglądający byli przekonani, ze powstało co najmniej kilka sztuk, gdyż na każdym pokazie widać było samochód w innym kolorze.
Jednak do naszych czasów dotrwał tylko jeden egzemplarz. Co stało się z pozostałymi? Sprawa wyjaśniła się podczas przeprowadzanej w 2009 roku renowacji prototypu. Pod jedną warstwą lakieru natrafiono na drugą, potem trzecią... Zawsze istniało tylko jedno RX-500, ale przemalowywano je przed niektórymi wystawami!
Tak czy inaczej, RX500 nigdy nie weszło do seryjnej produkcji (nie zakładano tego nawet podczas projektowania). Mazda nigdy nie zbudowała drogowego auta z centralnie umieszczonym silnikiem Wankla. I patrząc na to, co stało się z silnikiem Wankla, już raczej nie zbuduje.
0 komentarze:
Prześlij komentarz