piątek, 7 października 2016

Lekcje amatorskiego motorsportu

Wpis miałem w planach już od dłuższego czasu. Ale czekałem na pewne wydarzenie. Wydarzenie miało miejsce w ostatnią niedzielę (02.10.2016) i stanowi chyba dobry pretekst by zrobić małe podsumowanie dotychczasowych nauk wyciągniętych z jeżdżenia w amatorskim sporcie samochodowym. No to zaczynamy.

Obecne (Astra) i byłe (BMW) auto na jednym zdjęciu
Lekcja 1 - nie ufaj nikomu

Rok 2013 - pierwszy start w KJS. Jadąc BMW E36. Stan seryjny z niedorobionym swapem na silnik z 318is ("dzieło" poprzedniego właściciela - dużo pracy poszło w poprawki). Trasa asfaltowa, krótka, ale całkiem ciekawa. Połowa w deszczu, połowa po suchym. Tempo w okolicach środka stawki. Na jednym punkcie kontroli czasu (PKC) czekam na wjazd, podchodzi do mnie pilot innego zawodnika. Twierdzi, ze jestem spóźniony. Panikuję i wjeżdżam na PKC. Kara za zbyt wczesny wjazd - 60 sekund. Ze środka stawki spadek na koniec. Nigdy więcej nie ufać takich sytuacjach nikomu.


Lekcja 2 - nie ufaj sprzętowi

Drugi start w KJS. Trasa szybka i dziurawa. Tempo najpierw w okolicach środka stawki, potem coraz gorzej. Gorzej, bo pęknięty przewód hamulcowy sprawia, że płynu jest coraz mniej. Pożyczony płyn od innej załogi przywraca nadszarpniętą po poprzednim starcie wiarę w ludzi, ale niezbyt wiele przywraca jeśli chodzi o hamowanie. Wycofanie po sześciu z ośmiu odcinków, bo szkoda ryzykować jadąc i tak w przedostatniej dziesiątce.

Lekcja 3 - najważniejsze to dojechać do mety

Znów KJS. Asfaltowy. Raz pomylona trasa (z mojej winy), to i potężna kara. Ale tempo przyzwoite i w końcu meta w środku stawki.


Lekcja 4 - nie nakręcać się

KJS po śniegu. Nowe zimówki i zaskakująco dobre tempo na początku, na pierwszą 10 klasy spokojnie i to z zapasem. No i się zbyt nakręciłem - pomylenie trasy, wizyta poza drogą, zakopanie się, kolejna wizyta w krzakach. Meta jest, ale wynik uciekł. Do tego rozszczelnił się wydech.

Lekcja 5 - nie tylko wyniki

2014 - KJS w zimowych warunkach, ale prawie bez śniegu. Tempo niezbyt dobre, ale i nie słabe, dużo jazdy bokiem. Wynik w środku stawki, ale uśmiech na twarzy spory. W końcu bez żadnej kary czasowej ani awarii. Nie tylko wyniki się liczą.

Lekcja 6 - opony kupuj na zapas

Tym razem asfaltowy KJS po suchej nawierzchni - przebita opona na drugiej próbie. Rzut oka do bagażnika. No zapasówka jest. Jakaś. Stara zimówka w innym niż potrzeba rozmiarze i niedopompowana. Jakoś odcinek przejechany. Pożyczam koło od innej załogi. Rozmiar dalej nie ten, ale już zbliżony, a i opona letnia i w dobrym stanie. 10 miejsce w klasie, pokonując m.in. załogę, od której pożyczyłem koło.

Lekcja 7 - czasem wszystko dobrze, tylko sprzęt zły

Sucho, kręto, po asfalcie. Nowe zawieszenie, ale padnięty zawór DISA sprawiający, że BMW nie jechało prawie w ogóle poniżej 4500 obr/min. Męka cały czas, ale środek stawki jest. Jazda na maksimum i dojechanie na 11-stym miejscu w klasie. Tuż za punktami. No cóż, trzeba naprawić.

Lekcja 8 - bywają zdarzenia losowe

Szybko, wyboiście, częściowo po luźnej nawierzchni. Auto sprawne (jak na BMW), tempo dobre. Impreza na lotnisku i akurat jakiegoś pacjenta przywieźli helikopterem, żeby go karetką zabrać do szpitala. I kiedy wyjeżdża karetka? Akurat podczas mojego przejazdu. Stracony czas i próba nadrobienia na następnym odcinku. Nieudana - wizyta na poboczu i jeszcze więcej stracone. Potem jednak jazda w trybie "zwycięstwo albo dzwon" przynosi efekt: siódme miejsce w klasie. Tak wysoko jeszcze nie byłem na mecie.


Lekcja 9 - deszcz to nie zawsze zła pogoda

Kręty KJS po asfalcie - na początku mokro. Tempo przyzwoite. Potem wyschło i wyleciałem poza pierwszą dziesiątkę klasy. Jakim cudem w deszczu jeżdżę lepiej niż gdy jest sucho? Do dziś nie wiem. Na pocieszenie drugie miejsce w rozgrywanym obok głównej imprezy konkursie jazdy na trolejach. W nagrodę biografia Bena Collinsa (były Stig z Top Gear) - przyjemna lektura.

Lekcja 10 - oświetlenie bywa przydatne

Błoto, resztki śniegu, deszcz, straszliwe wyboje i ostatni odcinek rozgrywany po zmroku. E36 na zimówkach, amortyzatorach Bilstein B6, poliuretanach, i sprężynach Eibach, zaskakuje pozytywnie prowadzeniem. Stabilne, świetnie łapiące trakcję na błocie (jak na RWD). Jeden potrącony pachołek (5 sekund kary), gdy poczułem się nieco zbyt pewnie. No a potem ten nocny odcinek. Wyczyściłem dokładnie reflektory. Dwa zakręty po starcie były już zalepione błotem i jechałem właściwie "na słuch". Tempo na tym odcinku słabe, ale szóste miejsce w klasie na 19 załóg dowiezione. Ech, żeby nie ten pachołek... I żeby mieć dodatkowe oświetlenie. Ale i tak jest to miły akcent na koniec sezonu.

Moje ulubione zdjęcie z E36
Lekcja 11 - nie poddawać się

Sezon 2015 - startuje Puchar RWD w ramach KJS. Start w ciężkich warunkach - bez śniegu, ale jest gołoledź. Pierwsza czwórka Pucharu RWD po dwóch odcinkach mieści się w 2 sekundach. Jestem czwarty. Na trzecim odcinku jednak wypadam z trasy i cofam. Spadek na siódme miejsce w RWD. Został jeden odcinek. Powrót na czwarte miejsce jazdą, z której do dziś jestem dumny.


Lekcja 12 - czasem trzeba odpuścić

KJS w Czarnej Białostockiej. Trasa taka, że chyba Land Cruiserem by można było prędzej coś wygrać, niż E36. Deszcz ze śniegiem, lód, błoto, i ogromne dziury. Wśród konkurencji wypadek za wypadkiem, a także przebite płyty pod silnikami. Sam wyginam jedną felgę w kwadrat. Potem odpuszczam i jadę spokojnie - przyjechałem na kołach, lawety nie mam, a trzeba jakoś do domu wrócić. Nawet nie czekam na wyniki, tylko jestem szczęśliwy, ze E36 jakimś cudem wytrzymało te potworne warunki. Nawet jadąc spokojnie się bałem, że w końcu mi ta płyta spod silnika odleci. A po sprawdzeniu wyników w internecie okazało się, że dzięki zdobytym w tej rundzie punktom awansowałem na trzecie miejsce w klasyfikacji sezonu RWD. Nie wyszło źle.

Lekcja 13 - sędziowie mają kolegów

Jazda po suchym, miejsce na spokojnie w punktach Pucharu RWD. Prawie. Kara za pomylenie trasy i spadek na prawie sam koniec stawki. Ale jakie pomylenie trasy? Ja tego nie kojarzę, pilot nie kojarzy, panie sędzio, gdzie to było? Sędzia też nie kojarzy, ale jego kolega widział, ze w tamtym miejscu oponę nie z tej strony objechaliśmy co trzeba. Czas na protesty minął, do widzenia.


Lekcja 14 - 4 mm to za mało

Próba odzyskania trzeciego miejsca w RWD po powyższym. Znów szybko, po luźnym i wyboiście. Rok temu, mimo karetki na odcinku, poszło nieźle, a trasa prawie ta sama. No to teraz poszło gorzej. Pierwszy odcinek z ośmiu. Na szybkiej partii po bruku uderzam spodem w garb na drodze. Prędkość ponad 100 km/h i coś takiego sprawia, że płyta z czteromilimetrowego aluminium wygina się, opiera o miskę olejową i doprowadza do jej pęknięcia. Na szczęście dzieje się to tuż przed metą tego odcinka, więc zdążyłem wyłączyć silnik zanim oleju ubyło na tyle, by mu zaszkodzić. Ale jest po starcie. E36 zjeżdza z trasy na lawecie. Potem dostaje miskę olejową i nowego właściciela.

Ostatni start za kierownicą E36
Lekcja 15 - FWD też jest fajne

Puchar RWD stracony na pewno, prawie trzy sezony jazdy BMW zaliczone, czas coś zmienić. W miejsce E36 pojawia się Astra GSi. Do zrobienia w niej jest parę rzeczy, więc samochód odbieram z warsztatu dwa dni przed startem. Deszcz, nowe auto to i jazda baaardzo zachowawcza. Siódme miejsce w klasie. Hmm, może te RWD jest nieco przereklamowane?


Lekcja 16 - dobieraj opony do warunków.

Grudzień, ale sucho. No ale zimno i po części po luźnym, to pojadę na zimówkach. Durny pomysł. Po dwóch odcinkach 14-ste miejsce w klasie. Szybka zmiana kół na letnie i nagle tempo wraca. Szóste miejsce w klasie na koniec. I to mimo nocnego odcinka, na którym okazuje się, ze reflektory w BMW, nawet zalepione błotem i tak lepiej świeciły od tych w Oplu.

Lekcja 17 - hamowanie to sztuka

Impreza na polbruku, dużo dohamowań. No i wychodzą braki. Hamowania albo za wczesne albo za późne. No ale siódme w klasie na koniec jest.


Lekcja 18 - nie przesadzać z tempem

Do dziś nie wiem co mi odbiło na tym KJS. Raz mało nie dachowałem, ze dwa razy mało się nie rozbiłem. Plus dwa razy złapałem kary czasowe przez własną głupotę. Do domu wróciłem bez punktów.

Lekcja 19 - tor jest fajny

Zlot civicklub.pl na torze w Ułęży. Mam Hondę, ale na zlot kolega, który kupił ode mnie BMW załatwił lawetę na dwa auta i pojechaliśmy naszymi nie-Hondami. No cóż, jazda poza klasyfikacją, typowo dla przyjemności. No i spodobało mi się - szybko, długie zakręty, a nie KJS-owe plątanie się na precyzję w ciasnocie. Trzeba będzie spróbować jeszcze kiedyś. Ale te 40 minut na torze wyraźnie pozwoliło mi poprawić technikę hamowania.

Lekcja 20 - treningi procentują

KJS po suchym i trochę po wybojach. Jadę nieco pewniej niż zwykle. Lepiej hamuję. Konkurencja nieco zaskoczona tempem. Potrącony pachołek to znów 5 sekund kary. Czwarte miejsce w klasie - blisko podium. Przydało się to jeżdżenie po torze i parę treningów ze znajomymi z KJS-ów.


Lekcja 21 - podium jest fajne

Znów wyjazd na tor - tym razem zawody Time Attack, więc już przynajmniej będę klasyfikowany. Tor znów w Ułęży. Po dwóch z trzech sesji okazuje się, ze jestem na czele klasy. Niestety, Toyo R1R jest fajną oponą, ale na Ułęży znika z niej bieżnik w rekordowym tempie. Na trzeciej sesji nie było już praktycznie na czym jechać, a jeden rywal zdołał poprawić czas na tyle by mnie pokonać. No cóż, drugie miejsce też nie jest złe, tym bardziej, że pokonał mnie kierowca w mocniejszym aucie. W końcu mam jakiś puchar.


Lekcja 22 - nie samym tempem się wchodzi na podium

Bardzo dziwny KJS - trasa albo wśród wysokich krawężników (strach się rozpędzić) albo tak koszmarnie oznaczona, że zbyt łatwo się pomylić. Więc też trzeba zwalniać, by kary nie dostać. Tempo bez rewelacji, ale za to jazda praktycznie bezbłędna. Ze zdziwieniem odbieram puchar za drugie miejsce w klasie.

Lekcja 23 - najfajniej jest na najwyższym stopniu podium

No i to jest powód powstania tego wpisu. Bo obiecałem sobie, że go stworze, gdy coś mi się uda wygrać. Zawody Time Attack na torze w Białej Podlaskiej były ku temu okazją. Kręta, dość wyboista (jak na Time Attack, bo na KJS to bym powiedział, że równo) trasa. Dosłownie zakręt za zakrętem. I to szybkie - była seria zakrętów, gdzie cały czas jechałem na maksymalnych obrotach czwartego lub na piątym biegu. Pokonane wszystkie auta z mojej klasy i znaczna cześć z klas mocniejszych. Opel Astra na KJS-owym zawieszeniu, z seryjnym silnikiem, tylko z krótką skrzynią i szperą, okazał się lepszy od dużo mocniejszych aut, przygotowanych typowo na tory. 

Wyprzedzić byłe auto - bezcenne!

Pozostało odpalić sobie tak lubiany przeze mnie utwór Queen - "I'm in love with my car":


Podsumowanie

I co dalej? Nic. Nic się nie zmienia, bo przecież jest jeszcze tyle imprez w których można wystartować. A braki w jeździe nadal mam spore - ciasne, wolne próby sprawiają mi duży kłopot, bo brakuje mi na nich płynności. A to tylko jedna z rzeczy, które chciałbym poprawić. Jeśli po paru latach niepowodzeń mi się nie znudziło, to i teraz, gdy w końcu jakieś puchary pojawiają się na półce, też nie powinno. Z resztą, mało tych pucharów i nie są to jakieś ogromne osiągnięcia. Zrobienia kariery w tym sporcie i tak się nie spodziewam, więc pozostaje kontynuować jazdę dla zabawy. Poszło w tą zabawę mnóstwo pieniędzy, ale doprawdy nie wiem, na co innego mógłbym je wydać. Nic mi nie przychodzi do głowy, co dostarczyłoby mi tyle radości, co walka z czasem i własnym brakiem umiejętności za kierownicą auta.

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Facebook

AUTOBEZSENSOWY MAIL



Archiwum