niedziela, 22 sierpnia 2021

Motohistoria: Rover-BRM w 24h Le Mans

Stali czytelnicy tego bloga kojarzą zapewne brytyjski zespół wyścigowy BRM. Poświęconych mu było kilka wpisów na blogu - ich absurdalne pomysły na 16-cylindrowe silniki po prostu nie mogły być pominięte przez Autobezsens. Oprócz tego, w dzisiejszym wpisie wystąpi także marka Rover. Która pod koniec swego istnienia byłą pośmiewiskiem nawet dla samych Brytyjczyków. BRM + Rover - czy tak wygląda wzór maksymalne stężenie brytyjskiego wyścigowego absurdu? Przekonajmy się.

Rover-BRM

W czasach niedługo po II Wojnie Światowej, inżynierowie Rovera mocno interesowali się turbinami gazowymi - uważano, że ten rodzaj napędu ma szansę zastąpić klasyczny silnik tłokowy. Powstał nawet prototyp o nazwie JET1, którym ustanowiono rekord prędkości dla aut napędzanych turbiną gazową. 

Rover JET1

W ostatecznej postaci auto osiągało 240 km/h. Pojazd służył do pokazów w Zachodniej Europie. W końcu jednak powstał pomysł by auto z takim napędem pojechało w jakichś znaczących zawodach. Wyścig 24h Le Mans uznano za wystarczająco znaczące. Jednak JET1 do tego by się nie nadawał. Trzeba było zbudować coś nowego, od razu pomyślanego jako samochód wyścigowy, a nie tylko prototyp do demonstracji. O pomoc zwrócono się do zespołu BRM. 

Mieli oni praktycznie gotowe rozwiazanie. Turbina zbudowana w firmie Rover została umieszczona centralnie na podwoziu wyscigowego pojazdu stworzonego przez BRM. Było to auto Formuły 1, którym Richie Ginther ścigał się (i rozbił) w GP Monako 1962. Po naprawach nałożono na nie otwartą, aluminiową karoserię. Ukończony turbinowy BRM-Rover miał około 150 KM mocy maksymalnej. Testy na torze MIRA w Warwickshire wypadły bardzo pomyślnie, a samochód osiągnął tam maksymalną prędkość 229 km/h. Kierowca F1, Graham Hill tak opisał wrażenia:

"Siedzisz w czymś co wygląda jak normalny samochód, a w następnej minucie brzmi jakby za Tobą był Boeing 707, który próbuje Cię wessać i pożreć jak jakiś potwór"

Do wyścigu 24h Le Mans w roku 1963-cim zgłoszono go w kategorii aut eksperymentalnych. Otrzymało numer startowy 00. Sędziowie techniczni uznali, że napęd odpowiada konwencjonalnemu silnikowi o pojemności dwóch litrów. Jednak jako, że było pojazdem eksperymentalnym (jadącym poza klasyfikacją), to przyznano mu podwojony przydział paliwa na wyścig w stosunku do klasy aut 2000 ccm. Kierowcami zostali Graham Hill i Richie Ginther.

Rover-BRM

Samochód bez problemu przejechał cały dystans zawodów. Gdyby był klasyfikowany, dojechałby na 8-mym miejscu. Uzyskano średnią prędkość 173 km/h oraz średnie zużycie paliwa na poziomie 33,7 litrów na 100 km. Wyszło więc, ze Rover-BRM ma potencjał.

Na sezon 1964 stworzono nowa karoserię, tym razem zamkniętą. Zaprojektował ją pracujący w Roverze William Towns. Pod względem mechanicznym zaś dodano coś, co można było uznać za układ odzyskujący energię. Dwa dyski o przekroju plastra miodu umieszczono na wylocie z turbiny. Obracały się one z niską prędkością (20 obr./min). Przez nie przepływało zarówno powietrze z układu dolotowego jak i wylotowego. Służyło to podgrzaniu powietrza wpadającego do turbiny co z kolei podnosiło jej efektywność i ograniczało zużycie paliwa. Choć jednocześnie nieco obniżało osiągi. Uznano jednak, że potencjalny zysk jest tego warty.

Rover-BRM

Przez niedostateczną ilość czasu na testy poprawionego silnika, a także fakt uszkodzenia auta podczas transportu, zdecydowano się nie startować tamtego roku w Le Mans.

Rok później, po odpowiednich testach, Rover-BRM pojawił się na starcie 24h Le Mans 1965. Kierowcami zostali Graham Hill i Jackie Stewart. Samochód został zgłoszony już nie jako pojazd eksperymentalny, lecz jako auto klasy do 2-litrów pojemności. Otrzymał numer startowy 31. Wiązało się to też ze zmniejszeniem przydziału paliwa do poziomu obowiązującego w tej kategorii. Tym bardziej więc istotny był wspomniany wyżej system poprawiający efektywność turbiny.

Rover-BRM

Niestety w początkowej fazie wyścigu zespół napotkał na problemy. Graham Hill wyjechał poza tor i do turbiny dostał się piasek. Uszkodziło to wirnik turbiny i przez resztę wyścigu z autem trzeba było obchodzić się delikatnie ze względu na ciągłe przegrzewanie się. Do tego, kilka godzin później, gdy za kierownicą siedział Jackie Stewart, jedna z łopat wirnika odpadła i uszkodziła dysk systemu odzyskiwania energii. Podobno z zewnątrz wyglądało to jakby w aucie nastąpiła eksplozja, ale o dziwo jechało dalej. Dojechało nawet do końca zawodów zajmując 10-te miejsce w klasyfikacji generalnej oraz siódme w swojej klasie. Do tego było najszybszym autem brytyjskim. Średnia prędkość wyniosła 159 km/h, zaś zużycie paliwa 17,4 litra na 100km, czyli znacząco mniej niż w poprzednim starcie. Co potwierdziło skuteczność systemu odzyskiwania energii. Choć należy też pamiętać że na ten wynik mógł mieć wpływ także fakt delikatnej jazdy po awarii.

Auto po tych zawodach zostało wycofane z użytku. Choć istnieje do dziś i kilka lat temu przeszło renowację. Obecnie znajduje się ono w muezum Heritage Motor Centre w mieście Gaydon.

Tu zaś można obejrzeć film z czasów jego świetności wraz z przepięknym systemem służącym do testowania turbiny:

Jak widać więc mimo, ze do sprawy zabrały się Rover i BRM auto okazało się całkiem dobre. Bo trzeba pamiętać, ze obie marki, momo, że zapamiętane dzięki absurdom, miały na swoim koncie także spore sukcesy

Zdjęcie z gratem bez związku z tematem

A wydawało się, że jeszcze minie sporo czasu nim na parkingach będzie wrastać 206:

206 grat


0 komentarze:

Prześlij komentarz

Facebook

AUTOBEZSENSOWY MAIL



Archiwum