wtorek, 25 sierpnia 2015

Motohistoria: pierwsze osobowe turbodiesle

Dziś krótko, ale mam nadzieję że ciekawie. Otóż na automobilownia.pl pojawił się ostatnio wpis o Talbocie Tagora. Wpis sam w sobie bardzo ciekawy i z przyjemnością się go czyta. Ale w pewnym momencie pojawia sie zgrzyt jak przy zmianie biegów gdy mamy padnięty synchronizator. Cytat:

...innowacyjny turbodiesel o pojemności 2,3 litra, używany dotąd w Peugeotach 505 i 604 (była to pierwsza w świecie doładowana jednostka wysokoprężna w samochodzie osobowym).

No i nieprawda. Owszem, zaprezentowany w 1979 Peugeot 604 z silnikiem XD2S był pierwszym osobowym turbodieslem sprzedawanym w Europie, ale nie na świecie. Ale o tym zaraz, bo skoro już jesteśmy przy francuskim silniku, to go krótko przedstawmy.


Czterocylindrowy XD2S miał pojemność 2304 ccm i osiągał maksymalną moc 80 KM. Silnik był dość wysoki i by zmieścić go pod maską 604, konieczne było pochylenie silnika o 20 stopni. Użytkownicy 604 narzekali podobno na kłopoty z rozruchem, lecz podobno dało się temu zaradzić modyfikując świece żarowe. Poza tym auto było chwalone za nieduże zużycie paliwa i bardzo dobrą użyteczność na długich dystansach.

XD2S został w 1983 roku zmodernizowany - pojemność zwiększono do 2.5 litra, a maksymalną moc do 90 KM. Ten silnik otrzymał oznaczenie XD3S.

A teraz wracamy do głównego tematu wpisu. Otóż marką, która pierwsza wprowadziła na rynek turbodiesla był Mercedes. Zaś rynkiem tym było... USA. Kraj, w którym do dziś mocno trzyma się przekonanie, że diesel nadaje się tylko do ciężarówek.

źródło: autocentrum.pl
W każdym razie, w 1978 roku, na rynek amerykański (a także kanadyjski) wprowadzono model W116 300 SD. Źródłem napędu tego auta był pięciocylindrowy turbodiesel o oznaczeniu OM617.950. W stosunku do pozostałych silników z rodziny OM617, został on znacznie zmodernizowany, by zapewnić bezawaryjną eksploatację: pojawił się natrysk oleju na denka tłoków, zawory z wypełnieniem sodowym i wzmocniony wał korbowy. Zastosowano turbosprężarkę Garrett. Pojemnosć skokowa wynosiła 3005 ccm. Maksymalna moc: 111 KM przy 4200 obr/min. (od października 1979 zwiększona do 121 KM przy 4350 obr/min.). Maksymalny moment obrotowy: 228 Nm przy 2400 obr/min (od października 1979 zwiększony do 230 Nm również przy 2400 obr/min.).

źródło: autocentrum.pl
Auto było chwalone za komfort i niewielkie zużycie paliwa, ale problemem była... dostępność tego paliwa. Przed daleką podróżą (a w końcu do takich kupuje się limuzynę z dieslem) podobno dobrze było sporządzić sobie listę stacji, gdzie można będzie zatankować olej napędowy. Osiągi, w porównaniu do wersji benzynowej też nie były podobno imponujące. Auto kosztowało także znacznie więcej niż benzynowe amerykańskie limuzyny.



Silnik OM617.950 wywodził się z eksperymentalnych jednostek montowanych w prototypach  C111. Te pojazdy to w ogóle ciekawa historia, bo najpierw napędzano je trzywirnikowym sillnikiem Wankla, który potem zmieniono na czterowirnikowy (o maksymalnej mocy 370 KM). Następnie zorientowano się, że silnik Wankla jest do bani i do powstałego w 1976 roku wariantu C111-IID zamontowano trzylitrowego diesla OM617, wyposażonego w turbodoładowanie i intercooler. Początkowo maksymalna moc wynosiła 190 KM, potem udało się ją zwiększyć do 230 KM. Takim autem, na torze Nardo, udało się pobić 16 rekordów prędkości (trzynaście dla aut z silnikiem wysokoprężnym, trzy ogólne) podczas długodystansowego testu trwającego 60 godzin. Średnia prędkość wyniosła 252 km/h.


Ale nie tylko Mercedes eksperymentował z relatywnie niedużymi dieslami, które można by zamontować w aucie osobowym. Warto jeszcze wspomnieć o prototypie Land Rovera 129in (od rozstawu osi wynoszącego 129 cali) z 1962 roku. O ile sam pojazd jest właściwie ciężarówką (a w nich turbodiesle montowano już w latach 50-tych), to jednak 2.5 litrowy, czterocylindrowy turbodiesel mógłby znaleźć zastosowanie także w aucie osobowym. Powstało pięć egzemplarzy, głównie z myślą o zastosowaniu w w wojsku. Były testowane na poligonie w Belgii, bo to właśnie armia tego kraju wyraziła zainteresowanie takim pojazdem. Mimo wszystko jednak, projekt nie trafił do produkcji. Jeden z prototypów został dawno temu znaleziony na złomowisku i odbudowany. Istnieje do dziś i można go zobaczyć w kolekcji Dunsfold (link).

źródło: http://www.dunsfoldcollection.co.uk


14 komentarzy:

  1. To TDi nie było pierwsze?! Szok! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w pewnym sensie był, w LandRoverze Discovery ;-) Ale to temat na zupełnie inny wpis...

      Usuń
  2. Dziękuję za sprostowanie.

    Dodam tylko, że turbodiesel w USA był przygotowaniem na zapowiadane przez administrację prezydenta Cartera limity flotowego zużycia paliwa. Diesle wkładali wtedy nawet do W123 coupe, co w Europie było nie do pomyślenia.
    Silnik 300D Turbodiesel nie palił mało i grzał się przy długotrwałym obciążeniu - dlatego długo nie owprowadzano go w kraju Autobahnow. Dopiero po poprawkach trafił do w123 300TD Turbo (czyli kombi), które było najdroższą "beczka" (droższa od 280CE i od tańszych wersji S-Klasy). Dziś jest to biały kruk.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, najwidoczniej dwa testy, które znalazłem w necie nie sprawdzały długotrwałego obciążenia, bo ani słowa tam nie było o przegrzewaniu :). Fakt, ze to były testy z obecnych czasów, sprawdzające klasyki.

      Co do spalania - cóż, wszystko zależy od stylu jazdy, może przy takim amerykańskim turlaniu się 55 mph to i mógł mało spalić :)

      W każdym razie dziękuję za informacje uzupełniające!

      Usuń
    2. ile by nie spalił, to i tak było to o połowę mniej niż amerykańskie sztucznie dławione V8...

      Usuń
    3. Nie taki znowu biały kruk - mój kolega ma S123 300TD Turbo. Kupiliśmy go kilka lat temu i o dziwo nikt go przed nami nie chciał, a cena była atrakcyjna. No i jeszcze ten jasny, gruby welur w środku.

      Usuń
  3. Co za czasy! 80-111KM wystarczało w wielkiej, komfortowej krowie. Dziś powiedzieć "moje auto ma 80-90KM" to jak puścić bąka w towarzystwie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, nie do końca. Niemcy opowiadali dowcipy o dynamice diesliwskich Mercedesow, taksowki nazywali nawet "ruchomymi wydmami" - ze wzgledu na kolor i tempo poruszania się :-). Ale jak wielka, komfortowa krowa miała palić poniżej 10 litrow, to nie było innego wyjścia.

      Usuń
    2. Wszystko ciekawe. Ale... zawory sodowe, a nie "sodowane". Sód jest w środku.

      A propos ciekawych przypadków mercedesa - może napisałbyś coś o turbinach gazowych w roli silników?

      Usuń
    3. Dzięki już poprawiam, choć najbardziej poprawnie będzie chyba "zawroy z wypełnieniem sodowym :).

      Turbiny gazowe - czemu nie, może kiedyś coś się pojawi i o tym :)

      Usuń
    4. e tam, jak mówię że mam 50 kucy, z czego połowa biega po polach to smrodu nie czuję ;)

      Usuń
    5. OK, ale Mietki w Budyniu to były często 200D, a tam było całe 55-60KM, co dodawało temu autu dużo majestatu. Przy nim takie 300SD to był rączy rumak ;)

      Ale nadal, to były czasy gdzie samochód popularny miewał 40-60KM i ludzie od tego nie umierali. Dziś bez fafsetki koni nie da się wygrać wyścigu do najbliższego czerwonego światła...

      Usuń
  4. tylko jeśli przyjmiemy osiągi na poziomie 17s do setki za wystarczające...

    OdpowiedzUsuń
  5. Brawo! Twoje wpisy teleportują mnie w mgnieniu oka przez większą cześć lini metra Victoria w drodze do pracy! Zawsze zostawiam je sobie na moment kiedy wchodze do metra żeby sobie umilić czas, dzięki za to wielkie;)

    OdpowiedzUsuń

Facebook

AUTOBEZSENSOWY MAIL



Archiwum