czwartek, 13 sierpnia 2015

Krótki przegląd: rajdowe Soueasty

Czy słyszeliście kiedykolwiek o marce Soueast? Raczej nie. Otóż jest to jeden z niezliczonych chińskich producentów samochodów. Powstał z inicjatywy trzech firm: China Motor Corporation (25% udziałów), Fujian Motor Industry Group (50% udziałów) i Mitsubishi Motors (25% udziałów). Zajmuje się produkcją aut Mitsubishi na rynek chiński. 



Oprócz znanych i u nas Lancerów oraz azjatyckiej odmiany Galanta, powstaje tam też dziwadło zwane Zinger, które wygląda jakby ktoś nie mógł zdecydować się, czy chce stworzyć vana, czy SUVa, a potem zamontował do niego najmniejsze kółka jakie znaleziono w magazynie. Innymi słowy idealna oferta dla miłośników dziwnych aut.

źródło: www.carnewschina.com

No i jest też Lancer EX. Czyli obecny Lancer po pewnym liftingu. Niestety, mimo podobnej nazwy, nie w wersji Evo X, a z normalnymi silnikami benzynowymi 1.8 i 2.0 litra. I to jest jedno z dwóch aut, o których chciałbym dziś opowiedzieć.


Otóż Soueast stara się promować swoje auta w najlepszy możliwy sposób - poprzez udział w sporcie samochodowym. No a jak się mocno współpracuje z Mitsubishi, to sprawa jest prosta: bierzemy Evo X, zmieniamy mu trochę nadwozie, by przypominał model Lancer EX i gotowe!


I taki pojazd pojechał w Chinach jako Soueast Lancer EX. Nie wiadomo, czy odpowiadał on konfiguracji R4, czy N4 (choć przejście między jedną a drugą nie jest zbyt skomplikowane) Niestety, wersji drogowej brak. Szkoda, ależbym śmigał chińskim Evo w KJS-ach!


W każdym razie Lancer EX był tylko wstępem do właściwego rajdowego dzieła marki Soueast. Otóż poza modelami z gamy Mitsubishi, od kilku lat produkuje ona też własne auta. Nadal są jednak mocno oparte o samochody japońskiego producenta. Uwagę zwraca model V6 Ling Shi (albo Lingshi, spotkałem się z oboma wariantami pisowni). Od razu mówię: mimo nazwy nie znajdziemy tam żadnego V6, tylko czterocylindrowe 1.5 Mitsubishi. Samo auto wygląda jakby ktoś wziął Lancera Sportback i próbował uczynić go nudniejszym.

źródło: www.carnewschina.com
źródło: www.carnewschina.com

W tym roku trochę pokombinowano i przerobiono go na crossovera z nazwą zmienioną na Vcross. Do oferty dołączyła zaś turbodoładowana wersja silnika 1.5.

źródło: www.carnewschina.com

Ale to na bazie standardowego Ling Shi V6 powstało auto rajdowe. Podobnie jak w przypadku Lancera EX, postanowiono wykorzystać fakt, że auto bazuje na konstrukcji Mitsubishi. Dlatego bazą dla nowej rajdówki znów zostało Evo X - w najwyższej specyfikacji, czyli R4. Tym razem jednak postanowiono je nieco ulepszyć i wykorzystać w pełni to, na co pozwalają dość liberalne chińskie regulaminy rajdowe.


Pojemność silnika została zwiększona do 2.2 litra (standardowe Evo X - 2.0 litra). Maksymalna moc wyniosła 360 KM. Czyli sporo więcej niż w przypadku bazowego auta (okolice 280 KM). Podwozie, przeniesienie napędu i hamulce odpowiadały zaś Lancerowi Evo X R4.


Wywołało to jednak pewne kłopoty. Znany z ERC i WRC, Jari Ketomaa, którego zaangażowano do kilku startów w sezonie 2013 narzekał na problemy z hamulcami i chłodzeniem. Ketomaa nie ukończył pierwszego startu Lin Shi V6 - Rajdu Zhnangye. Ale już za drugim podejściem, w Rajdzie Huairou, udało mu się wygrać. Hamulce nadal stanowiły problem, zaś z chłodzeniem Jari musiał poradzić sobie sam, chałupniczo modyfikując na trasie rajdu wloty powietrza, by zapewnić silnikowi lepsze chłodzenie.

Mimo to, w następnym starcie, Rajdzie Longyou, znów nie udało się dojechać do mety i na tym przygoda Fina z chińską rajdówką się skończyła.


Jednak Ling Shi V6 nadal jeździ w chińskich rajdach, tym razem prowadzone przez chińskich kierowców: Hao Yuana i Ziyong Xu. Niestety, żadnemu z nich nie udało się powtórzyć sukcesu Fina i wygrać rajdu. Choć Hao Yuan kilka razy trafił do pierwszej dziesiątki - najlepszy jego wynik w tym aucie: piąte miejsce w Rajdzie Zhejiang Wuyi 2013. W każdym razie samochód nadal jest widywany na rajdowych trasach Chin.

A Wy zaś, drodzy czytelnicy możecie się teraz chwalić wśród znajomych, że wiecie czym jeździ się w chińskich rajdach samochodowych.

9 komentarzy:

  1. Chociaż tyle, że jest oparty o technologie tego producenta (w 25% :P ). A nie jest zlepkiem jednej firmy pod plastikiem przypominającym wóz innej ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten Lingshi z tyłu to bardziej mi przypomina Cruze'a niż Lancera Sportback. A Chińczycy jak to oni. Najpierw korzystają z cudzych rozwiązań i kopiują je a za parę lat jak się sami nauczą to będą robili takie rajdówki że się wszyscy producenci skichają. A ja się pytam, czemu u nas nie sprzedają jeszcze chińskich aut jako alternatywy dla Dacii? Ot i pomysł na biznes :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm pomysł jest, jak najbardziej sprawny. Ale dlatego mamy normy Euro 5 i 6, wymagania co do bezpieczeństwa i tony systemów. Żeby auta z rynku chińskiego nie mogły zrobić nam tu rewolucji cenowej :) Torcik jest podzielony i nie ma kawałka dla Chińczyków i Rosjan.

      Usuń
    2. Serio nie ma aut chińskiej produkcji które spełniają unijne wymagania? Pytam poważnie bo wydaje mi się to dosyć dziwne zwłaszcza kiedy na Słowacji (kraju było nie było w UE) powstaje fabryka Qorosa i salon tej marki. Skoro Słowacy mogli to i u nas prawdopodobnie by się dało. Tylko trzeba by chcieć.

      Usuń
    3. Mają swój salon ;) ale jeszcze nie fabrykę. No i jeśli nawet, to mają problem ze zdobyciem popularności ponieważ nikt nie ma zaufania do nich :)

      Usuń
    4. Z tego co ja czytalem w necie, a przyczatel internet juz dwa razy, to problem qorosa na slowacji wynikaja z ceny tych samochodow. Sa po prostu za drogie.

      Usuń
    5. Ciekawe. Czy chodzi o brak zaufania którego cena nie jest w stanie rekompensować?

      A może mimo tego naszego marudzenia, jednak Europejscy producenci opanowali proces produkcyjny na tyle dobrze, że aktualnej gamy modelowej z tym bogatym wyposażeniem, po prostu nie da się wiele taniej wykonać, bez strat w jakości.

      Usuń
  3. Zinger wygląda jak Suzuki APV, a Vcross jak to "nowe" głupie Subaru - erzac Imprezy, z przodem stylizowanym na Merca...

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakbym zobaczył to zdjęcie Vcrossa ze znaczkiem Volvo i podpisem 'nowe v40', to bym uwierzył

    OdpowiedzUsuń

Facebook

AUTOBEZSENSOWY MAIL



Archiwum