niedziela, 3 maja 2015

Motohistoria: Reliant Ogle Lucas Hybrid car

Tytuł wpisu wygląda jak przypadkowy zlepek rozmaitych nazw firm motoryzacyjnych i słów związanych z tą branżą. Ale jednak jest to nazwa bardzo ciekawego samochodu. 


Opisywany pojazd był efektem współpracy firmy Lucas, a także znanej z produkcji wiecznie wywracających się trójkołowców firmy Reliant. Za wygląd odpowiedzialne było brytyjskie studio projektowe Ogle. Swoją drogą, angielskie słowo "ogle" znaczy "gapić się, patrzeć pożądliwie". Nie ma co, nazwę wymyślili adekwatną do swojej branży.

Szkoda, że już samo auto raczej nie wzbudzało pożądania, jeśli chodzi o wygląd. Choć jak na czasy powstania musiało wyglądać bardzo nowocześnie. Do tego pięciodrzwiowy hatchback był całkiem praktyczny. Zaś nadwozie powstało z myślą o jak najmniejszym oporze aerodynamicznym. Niestety, nie podano jaki współczynnik Cx udało się uzyskać.

źródło: http://www.sporting-reliants.com

Auto zostało zaprezentowane w 1982 roku, na salonie samochodowym w Londynie. Maska w pokazanym publiczności egzemplarzu była wykonana z przezroczystego tworzywa, by można było podziwiać zastosowaną w nim technikę. 

A technika ta budziłaby zachwyt nawet dziś. Właściwie to szczególnie dziś. Otóż samochód miał silnik od Relianta Robina, czyli rzędową "czwórkę" OHV, o pojemności 848 ccm i maksymalnej mocy 40 KM. Czym się tu zachwycać? Ano tym, że oprócz spalinowego był też zastosowany silnik elektryczny prądu stałego, skonstruowany w firmie Lucas - miał on maksymalną moc 50 kW (czyli około 68 KM). Auto było więc hybrydą. I to całkiem zaawansowaną.

źródło: http://www.sporting-reliants.com

Oba silniki mogły pracować zarówno w trybie szeregowym (silnik spalinowy tylko napędzał wtedy 25-kilowatowy generator dla elektrycznego), jak i równoległym (to, co w większości hybryd - moc z obu silników trafia na koła). Auto mogło też jeździć w trybie czysto spalinowym lub czysto elektrycznym. Prędkość maksymalna wynosiła 137 km/h. Co ciekawe, w trybie czysto elektrycznym była niewiele niższa - 120 km/h. Zaś w trybie czysto spalinowym - 112 km/h.

 
Za magazynowanie energii elektrycznej odpowiadały dwunastowoltowe akumulatory kwasowo-ołowiowe firmy Lucas. W trybie elektrycznym zapewniały zasięg 64 kilometrów.

Do tego auto miało złącze, pozwalające doładowywać akumulatory z gniazdka elektrycznego np. w garażu. Był to więc pojazd typu plug-in hybrid.


Innymi słowy, na początku lat 80-tych wymyślono w jednym samochodzie właściwie wszystko, czym dziś zachwyca się prasa motoryzacyjna. I co? I nic. Samochód nigdy nie wszedł do produkcji - był traktowany wyłącznie jako eksperyment, pokaz możliwości zaangażowanych firm.

Była też pocztówka:
źródło: http://www.sporting-reliants.com
źródło: http://www.sporting-reliants.com

Nie tak dawno (w 2011 roku), jedyny egzemplarz tego auta pojawił się na sprzedaż na eBay, więc wiadomo, że istnieje do dziś. Jego stan był opisywany w ogłoszeniu jako bardzo dobry. Niestety, nie wiem czy znalazł nabywcę, ani co się z nim teraz dzieje.

15 komentarzy:

  1. Takie wpisy lubię! :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekaw jestem jak wyglądała ekonomia w tym pojeździe. Czy spalanie w trybach szeregowym i równoległym byłoby porównywalne czy lepsze niż w dzisiejszych "wynalazkach"...
    BTW. Podoba mi się połączenie opadającej mocno maski z tradycyjnym tyłem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hurgot sztancy4 maja 2015 11:58

      no, nareszcie, ktoś oprócz mnie pyta: "a ile toto pali?"

      Usuń
  3. hurgot sztancy4 maja 2015 11:57

    zwróciliście uwagę na zakładaną masę pojazdu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. niewiele większą od współczesnych osobówek, niestety.

      Usuń
    2. Bez przesady. Ponad 2200kg to mogą ważyć sute limuzyny merca, BMW czy innej marki ale nie zwykłe osobówki.
      Po za tym, jak na lata 80 i w dodatku hybrydę to wg mnie nie wiele :)

      Usuń
    3. Dokładnie, napęd elektryczny i akumulatory kwasowo-ołowiowe musiały swoje ważyć. Niżej z masą się zejść już najwyraźniej przy ówczesnej technologii nie dało.

      Usuń
    4. Insignia czy taki C5 ważą ponad 1800kg, przy zaskakujących ~1400kg Priusa, więc niestety.
      Chwała Reliantowi za koncepcję i parametry, bo wydaje mnie się, że w zamierzchłych motoryzacyjnie czasach (akumulatorów ołowiowych, o litowych nikt nawet nie śnił!) stworzyli pojazd o parametrach, których nie powstydziłaby się współczesna hybryda.

      Usuń
    5. Akumulatory robią swoje. HSD mają niewielkie, zasadowe, akumulatory, obliczone na wspomaganie auta (złośliwi mogą powiedzieć, że to taki lepszy start-stop), dlatego Prius XW30 waży 1380kg (1.3kWh, NiMh, 42kg), a Plug-in 40kg więcej (4.4kWh, Li-Ion, 80kg).

      Usuń
    6. O ile dobrze odczytuje dane to pojemność akumulatorów wynosi 21,6kWh co przy założeniu wydajności 3kWh z 100kg daje 720kg ołowiu pomieszanego z kwasem. Dzisiaj taki akumulator w wersji litowej ważyłby 1/3 tego co ołowianka, zatem odejmując 480kg (2/3 masy akumulatora) otrzymujemy masę pojazdu na poziomie 1760kg. Całkiem znośnie.

      Usuń
  4. Może i w tamtych czasach nie wzbudzało zainteresowania, ale myślę że jak by tak dzisiaj wyjechać nim na ulicę to nie narzekalibyśmy na brak gapiów.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czym się tu jarać - przecież to wykradziony prototyp Poloneza Aku + Plug-In;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jest jeden problem :D Auto było by klepane w UK w ich najgorszym czasie :p czyli jeśli by nie zgniło, to akumulatory by wysiadły, buda pękała, albo wiele innych elementów przestało by działać.

    Natomiast sam pomysł jest super i technologicznie nie aż tak skomplikowane jakby sie mogło wydawać :) Tylko dziś nie wystarczy przełącznik. Musi być wyświetlacz, (o zgrozo dotykowy) gdzie można sobie pomacać, pooglądać ile procent jakiej energii się wykorzystuje, musi szofer hodować te listki "eko" itp itd. Więc prosty mechanizm kilku przekładni i prostownika przepada w pizdu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przecie konstrukcja HSD jest równie prosta jak konstrukcja cepa (jedna przekładnia planetarna w 1 generacji, dwie lub trzy w nowszych). Cała kosmiczna logika siedzi w zarządzaniu tym całym ustrojstwem. Dawniej mógł wystarczyć przełącznik, dziś są normy EuroX, a co za tym idzie, cykl pracy zawiera np. obowiązkową fazę rozgrzewania katalizatora.

      Usuń
    2. Jestem w stanie się założyć że jakbyśmy się dosiedli do flaszki i zaczęli grzebać, wyciągamy wszystkie bebechy z tego twora, i składamy nazad w weekend.
      Ciekawe czy tak gładko poszło by w wiekowym Priusie I gen. czy czymś nowym. Tam nawet jednego sterownika nie wolno na inny podmienić "bo to z innego modelu!".

      Usuń

Facebook

AUTOBEZSENSOWY MAIL



Archiwum