niedziela, 29 marca 2015

Motohistoria: Polish victory lap

Seria NASCAR w naszym kraju jest mało znana. Dla większości osób kojarzy się z nudnym jeżdżeniem w kółko. Osoby te nigdy wyścigu NASCAR nie oglądały. Gdyby widziały choć jeden, to zrozumiałyby swój błąd. To, że tor jest prosty, znaczy tyle:

1. Każde okrążenie musi być przejechane perfekcyjnie, bo nie będzie gdzie nadrobić
2. Wyprzedzanie jest łatwe i nie potrzeba do niego durnych DRS-ów, KERS-ów, czy innego śmiecia znanego z najbardziej przereklamowanych wyścigów świata. W NASCAR walka o pozycje toczy się przez cały, czasem nawet 500 milowy wyścig. A do tego wszyscy jadą mniej więcej takimi samymi autami, więc każdy walczy z każdym.
3. A przez to, że walka toczy się non stop, to w każdej chwili może dojść do wypadku i wyjazdu na tor samochodu bezpieczeństwa. A to wymaga ciągłego dostosowywania strategii zjazdów do boksów. Dlatego taktyka ma ogromne znaczenie.

Powyższe trzy rzeczy sprawiają, że wyścigi są absolutnie nieprzewidywalne i nie zdarza się znana z F1 dominacja jednego zespołu przez kilka sezonów pod rząd, zastępowana kilkuletnią dominacją innego zespołu. Doprawdy, jestem fanem NASCAR i żałuję, że w Europie wszyscy krzywo patrzą na ściganie się po owalach. W Polsce także. I to nawet mimo tego, że w NASCAR funkcjonuje pojęcie "Polish victory lap", czyli "Polskie okrążenie zwycięstwa". Skąd się wzięło? No cóż po kolei:

Czternastego grudnia 1954 roku, w miejscowości Greenfield, znajdującej się w stanie Wisconsin, w rodzinie polskich imigrantów, na świat przyszedł Alan Dennis Kulwicki. Jego ojciec, Gerry Kulwicki, zajmował się budową silników do aut wyścigowych startujących w zawodach USAC, więc młody Alan miał się od kogo uczyć techniki. Alan zaczął się ścigać w kartingu w wieku 13 lat. Dość szybko przeszedł do lokalnych serii dla aut typu "stock-cars". Dotarł do najmocniejszej kategorii, tzw. "late models" (trzeba będzie o tym zrobić wpis z kategorii "Poznajemy sporty motorowe"). Głównie ścigał się na torach o luźnej nawierzchni, ale od 1977 roku skupił się na torach o nawierzchni asfaltowej. W tym samym roku zdobył też tytuł inżyniera mechanika na uniwersytecie Milwaukee.

Kulwicki nawiązał współpracę z Gregiem Kriegerem, dzięki której powstało kilka dość innowacyjnych aut wyścigowych, charakteryzujących się większą sztywnością nadwozia, niż pojazdy konkurencji. Po sukcesach w mistrzostwach organizowanych na torach Slinger Super Speedway oraz Wisconsin International Raceway, w 1979 roku, Kulwicki przeszedł z poziomu zawodów regionalnych, do zawodów obejmujących całe USA, w seriach organizowanych przez USAC Stock Car oraz ASA (American Speed Association). Startując w wyścigach ASA, zaprzyjaźnił się z Rusty'm Wallace'm, który później został jednym z najbardziej znanych kierowców NASCAR.

Przełom w karierze Alana nastąpił w 1984 roku, kiedy dostał propozycję startów w kilku wyścigach drugiej ligi NASCAR, czyli Busch Grand National Series (obecnie Xfinity Series). W swoim pierwszym starcie, na torze Milwaukee Mile mieszczącym się niedaleko miejsca urodzenia Kulwickiego, udało mu się zająć drugie miejsce w kwalifikacjach, a potem również drugie w wyścigu. Jechał wtedy Oldsmobile z numerem 7, zespołu Eda Whitakera. W pozostałych trzech startach (tym samym autem), zajął miejsca: siódme (tor Charlotte), piąte (Bristol) i 34-te (znów Charlotte). W 1985 zaś zajął 16 miejsce w wyścigu na torze Daytona oraz wywalczył pierwsze miejsce startowe w Milwaukee. Niestety, przez problemy techniczne dojechał do mety na czternastej pozycji. Mimo to zrobił dobre wrażenie na Billu Terrym, który wystawiał samochody w najwyższej lidze NASCAR - Winston Cup (obecnie Sprint Cup). Terry zaproponował Kulwickiemu starty właśnie w Winston Cup.

Alan potraktował propozycję poważnie - sprzedał prawie wszystko co miał, a to co zostało (kilka mebli i narzędzia) zapakował w przyczepę, podłączoną do swojego pickupa. Dwa dni potem pickup spłonął przez zwarcie w instalacji elektrycznej. Kulwicki oczywiście się nie poddał - pożyczył innego pickupa, podłączył do niego swoją przyczepę (którą pożar oszczędził) i pojechał 1380 km do Charlotte. Zaraz po przyjeździe, pojawił się bez zapowiedzi u Billa Terry'ego i oznajmił, że jest gotów do ścigania się. Dostał więc Forda z numerem 32 (później startował także z numerem 38).

Kulwicki wzbudził pewną sensację wśród pozostałych kierowców. Przede wszystkim był z północy USA, a NASCAR jest popularne głównie na konserwatywnym południu. Do tego miał dyplom inżyniera, co było ewenementem w stawce, gdyż zdecydowana większość zawodników nie miała wyższego wykształcenia. Po boksach chodził zaś z walizką, co było w ogóle niespotykane. Do tego miał za sobą tylko 6 wyścigów w Busch Series. Kulwicki uważany był samotnika, ale ciężko pracującego i o analitycznym umyśle. Jego wiedza inżynierska pomagała mu przy dobieraniu ustawień auta do tej pory i z tym samym podejściem zamierzał startować w najwyższej serii NASCAR.

W swoim pierwszym starcie, na torze Richmond w 1985 roku wywalczył w kwalifikacjach 25 miejsce. W Wyścigu zaś dojechał jako dziewiętnasty. W tym sezonie, Alan wystartował jeszcze w czterech wyścigach: Dover (21 miejsce), Charlotte (13 miejsce), Rockingham (27 miejsce) i Atlanta (22 miejsce).

W 1986 roku, Kulwicki miał przejechać wreszcie pełen sezon Winston Cup. Niestety, pojawiły się kłopoty - w drugiej połowie sezonu, po wyścigu w Bristol, Bill Terry wycofał się z NASCAR. Alan kupił więc od niego samochód, dwa silniki i założył własny zespół. Był jednocześnie kierowcą, szefem zespołu i głównym mechanikiem. Pozostałe osoby w zespole ciągle się zmieniały - Alan miał obsesję na punkcie doskonałości. Wszystko musiało być zrobione perfekcyjnie, a mechanicy nie mogli z nim wytrzymać. Kulwicki zatrudniał więc tylko osoby, które same miały jakiś samochód do wyścigów, w nadziei, że łatwiej im będzie zrozumieć, czego wymaga. Jakimś cudem, zdołał z takimi problemami wystartować w 23 z 29 wyścigów w całym sezonie. Jego najlepszym rezultatem było czwarte miejsce na torze Martinsville. Tylko raz wypadł poza pierwszą trzydziestkę - w wyścigu na torze Talladega. W tym roku jego Ford miał numer startowy 35 (poza pierwszym wyścigiem, gdzie wystartował jeszcze z numerem 32).

Taka postawa zapewniła Alanowi tytuł Rookie of the Year, czyli debiutanta roku. Dzięki czemu na sezon 1987 udało mu się zapewnić wsparcie firmy Zerex Antifreeze, która stała się głównym sponsorem zespołu Kulwickiego. Numer startowy zmieniono tym razem na siódemkę. W trzecim wyścigu sezonu, na torze Richmond, Kulwicki zdobył swoje pierwsze pole position w Winston Cup. W wyścigu dojechał jednak szósty. Pole position zdobył też w drugim tego sezonu wyścigu na Richmond oraz Dover. Prawie udało mu się wygrać swój pierwszy wyścig, gdy startował na torze Pocono, ale na ostatnim okrążeniu wyprzedził go słynny Dale Earnhardt.

Na zwycięstwo musiał poczekać do sezonu 1988 Na torze Phoenix International Raceway, Ford z numerem 7 przekroczył lnie mety jako pierwszy. Alan Kulwicki poczekał aż rywale zjechali do boksów i, zamiast ograniczyć się do tradycyjnego "palenia gumy" na prostej startowej, zawrócił i przejechał jedno okrążenie toru w przeciwnym kierunku. Jak później wyjaśnił, chciał pozdrowić widownię z miejsca kierowcy. Okrążenie to zyskało miano Polish Victory Lap.
To była długa droga i potrzeba było wiele ciężkiej pracy, by osiągnąć ten cel, ale było warto. Kiedy pracujesz na coś tak długo i tak ciężko, zaczynasz się zastanawiać, czy efekt będzie faktycznie tego warty. Uwierzcie mi, jest. A co sądzicie o moim Polskim Okrążeniu Zwycięstwa? Nie będzie już następnej pierwszej wygranej, a wiecie, każdy chlapie szampanem i wchodzi na dach auta. Ja chciałem zrobić dla fanów coś innego.
Powyższa wypowiedź Kulwickiego pochodzi z wywiadu udzielonego tuz po wyścigu. Tłumaczenie moje.
Auto, którym Alan Kulwicki wygrał swój pierwszy wyścig w Winston Cup
Sezon zakończył na 14 miejscu w klasyfikacji. Na następny rok, postanowił także budować samemu silniki (do tej pory zamawiał je od innych zespołów). W tym sezonie nie udało mu się wygrać ani razu, jednak znów zakończył go na 14 miejscu.

Na sezon 1990 Alan dostał ofertę od legendy NASCAR i szefa jednej z czołowych ekip, Roberta Glenna Johnsona Jr, znanego jako Junior Johnson. Kulwicki miałby zastąpić Terry'ego Labonte. Ku powszechnemu zaskoczeniu Alan odmówił, tłumacząc, ze prowadzenie własnego zespołu daje mu więcej satysfakcji. W tym roku znów udało mu się wygrać wyścig - tym razem na torze Rockingham. Sezon zakończył na ósmym miejscu. 

Na początku roku 1991, Zerex wycofał się ze sponsorowania auta Kulwickiego. Junior Johnson od razu ponowił swoją ofertę, tym razem proponując Alanowi milion dolarów. Kulwicki, który myślał, że zapewnił swojemu zespołowi wsparcie finansowe firmy Maxwell House Coffee, znów odmówił. Wkurzony Johnson poszedł do nowego sponsora Alana i przekonał ich, żeby wsparli jego własny zespół. Tym sposobem Kulwicki został bez wsparcia. W pierwszym wyścigu sezonu, słynnym Daytona 500, miał jednak nieco szczęścia, bo zaangażowana w wojnę w Iraku armia amerykańska postanowiła pomalować w patriotyczno-wojskowe barwy pięć samochodów, aby zyskać poparcie wśród społeczeństwa. Oczywiście nie za darmo. Jednym z tych aut był samochód Alana (dojechał ósmy). Niestety, umowa obejmowała tylko jeden wyścig. Dwa następne wyścigi Kulwicki przejechał białym autem bez sponsorów, płacąc za start z własnej kieszeni (zajął odpowiednio 5 i 17 miejsce).



Szczęście uśmiechnęło się do niego w czwartym wyścigu sezonu, na torze Atlanta Motor Speedway. Mike Stahl był kierowcą i jednocześnie właścicielem zespołu sponsorowanego przez sieć restauracji Hooters. Niestety Mike nie był tak zdeterminowany, jak Alan i nie zawsze pojawiał się na starcie. Nie pojawił się także w Atlancie. Zdenerwowani tym, ludzie z Hooters postanowili wesprzeć w tym wyścigu "na próbę" Kulwickiego. Alen nie zawiódł ich oczekiwań i zdobył pole position. W wyścigu zajął zaś ósme miejsce. Tym samym zapewnił sobie dalsze wsparcie i długoterminowego sponsora. W tym roku wygrał uważany za ekstremalnie trudny, nocny wyścig na torze w Bristol. Sezon zakończył na trzynastym miejscu. Co, biorąc pod uwagę kłopoty na początku roku, było sporym sukcesem.

W końcu jednak przyszedł rok 1992. Alan rozpoczął go dobrym, czwartym miejscem w Daytona 500.W szóstym wyścigu sezonu, na torze Bristol, udało mu się odnieść czwarte w karierze zwycięstwo. Startował wtedy z pole position. Od tego momentu do końca sezonu nie wypadł z pierwszej piątki klasyfikacji generalnej. Następne zwycięstwo odniósł na torze Pocono. Miał w tym momencie spore szanse na zdobycie mistrzostwa, ale w wyścigu na torze Dover, rozbił się krótko po starcie i został sklasyfikowany dopiero na 34 miejscu. Po tym wydarzeniu, tracił do lidera klasyfikacji aż 278 punktów. W wywiadzie stwierdził, że jest właściwie bez szans na mistrzostwo w tym roku. Nie zamierzał się jednak poddawać. Niedługo potem, na torze Charlotte, zajął drugie miejsce, tuż za Markiem Martinem. W następnych wyścigach lider klasyfikacji, Bill Elliott, miał problemy mechaniczne i spadł na drugie miejsce. Nowym liderem został Davey Allison. Notujacy przyzwoite wyniki Kulwicki, przed ostatnim wyścigiem sezonu znalazł się na drugim miejscu w klasyfikacji. Walka o tytuł miała rozegrać się na torze Atlanta Motor Speedway. Na ten wyścig Ford Thunderbird, którym jeździł Alan, zyskał przydomek "Underbird", będący połączeniem nazwy modelu i słowa "underdog", oznaczającego osobę będącą na straconej pozycji. Kulwicki uzyskał zgodę NASCAR i Forda, by na swoim samochodzie usunąć litery "Th" ze słowa "Thunderbird". Choć nie było jeszcze tak źle - Davey Allison miał nad Alanem 30 punktów przewagi. Następny, z 40 punktami straty do lidera był Bill Elliott.
źródło: google images

Wyścig zaczął się dla Kulwickiego pechowo - podczas pierwszego pit-stopu, uszkodzeniu uległa skrzynia biegów i Alan musiał wyjeżdżać z boksów ruszając z czwórki (najwyższy bieg w aucie NASCAR). Na szczęście całe okrążenie toru Atlanta (jak i prawie wszystkich w NASCAR), pokonuje się na czwartym biegu, więc nie było to aż tak gigantycznym problemem. Choć zarządzający ekipą mechaników Kulwickiego Paul Andrews wstrzymywał oddech za każdym razem, gdy trzeba było popchnąć auto Alana, by wyjechało z boksu. Większego pecha miał jednak Allison - jechał na szóstym miejscu, kiedy w jadącym przed nim aucie Erniego Irvana pękła opona. Doszło do wypadku i Allison odpadł z wyścigu na 73 okrążeniu z 328. W walce o tytuł pozostali Kulwicki i Elliott. Wspomniany Paul Andrews, mimo zdenerwowania spowodowanego obawą o to, czy skrzynia biegów Alana nie rozsypie się do reszty, wykazał się opanowaniem i tak obliczył ilość paliwa w aucie Kulwickiego, by ten mógł zjechać na tankowanie o jedno okrążenie później, niż rywale. Dzięki temu, udało się przejechać kolejne okrążenie na pierwszym miejscu i zdobyć pięć bonusowych punktów za prowadzenie na największej liczbie okrążeń. Podczas ostatniego zjazdu do boksów nie zmieniono opon, tylko dolano paliwo, by oszczędzić czas. Niestety w pośpiechu, mechanik za to odpowiedzialny wlał odrobinę za mało. Kulwicki musiał zwalniać na koniec, by oszczędzić nieco benzyny i być pewnym, że jego samochód osiągnie metę. Wyścig wygrał Bill Elliott. Alan Kulwicki dojechał drugi. Dzięki dodatkowym punktom, Alanowi udało się jednak utrzymać 10 punktową przewagę na Eliottem. Kulwicki został mistrzem Winston Cup w sezonie 1992. Oczywiście uczcił to swoim Polish Victory Lap. Dodatkowo, zanim wysiadł z samochodu, po zdjęciu kasku wyjął grzebień, który zawsze woził ze sobą w aucie i kazał reporterom czekać aż doprowadzi swoją fryzurę do stanu nadającego się do pokazania w telewizji.

Alan Kulwicki został pierwszym w historii zwycięzcą Winston Cup urodzonym na północy USA, a także pierwszym absolwentem wyższej uczelni, który wygrał tą serię. Przez prawie dwie dekady po nim nie udało się nikomu zdobyć tytułu będąc jednocześnie kierowcą i szefem zespołu. Aż do wprowadzenia formatu Chase for the Cup, 10 punktowa przewaga była najmniejszą, z jaką komukolwiek udało się wygrać Winston Cup. Kulwicki wygrał tytuł po swojemu - swoim autem, budowanym według swoich wymagań. Na bankiecie kończącym sezon zagrano więc piosenkę "My Way" Franka Sinatry.

Niestety, miał to być ostatni sukces Alana. W następnym sezonie, po 5 wyścigach z całkiem dobrymi wynikami (jedno trzecie i jedno czwarte miejsce), Kulwicki był w drodze na tor Bristol. Pierwszego kwietnia leciał samolotem należącym do firmy Hooters. Niestety pilot popełnił błąd - nie właczył systemu odmrażania i samolot runął na ziemię niedaleko lotniska docelowego. Alan Kulwicki, tak jak i wszyscy uczestnicy katastrofy, zginął na miejscu.


Przez resztę sezonu 1993, każdy zwycięzca wyścigu wykonywał Polish Victory Lap. Tego samego roku, światem NASCAR wstrząsnęła druga tragedia - 12-go lipca 1993, Davey Allison, lądował swoim helikopterem (poza wyścigami, uczył się także pilotażu) na torze Talladega. Niestety popełnił błąd i rozbił się. Będący pasażerem w śmigłowcu, inny kierowca wyścigowy, Charles "Red" Farmer odniósł obrażenia, ale był przytomny (udało mu się wyzdrowieć). Davey Allison zmarł następnego dnia nie odzyskawszy przytomności.

Dlatego właśnie, w ostatnim wyścigu sezonu, gdy Polish Victory Lap wykonywali zwycięzca zawodów, Rusty Wallace (prywatnie przyjaciel Alana) oraz mistrz Winston Cup 1993, Dale Earnhardt, przez okna swoich aut wystawili oni dwie flagi. Wallace wiózł flagę z numerem 28 (numer samochodu Allisona), zaś Earnhardt flagę z siódemką (numer auta Kulwickiego).

Co ciekawe sam Kulwicki wykonał Polish Victory Lap tylko dwa razy - przy pierwszym zwycięstwie, oraz po zdobyciu tytułu. Po sezonie 1993 Polish Victory Lap zdarza się już rzadziej, ale nadal jest wykonywane. O ile dobrze mi wiadomo, ostatnio przejechał je Dale Earnhard Junior (syn wspomnianego wyżej Dale'a Earnhardta) po wygraniu wyścigu na torze Martinsville w październiku 2014.



Zaś ja uważam, że warto przypomnieć nieco historię Polskiego Księcia ("Polish Prince" to jeden z przydomków Kulwickiego) i nieco rozpowszechnić wiedzę o NASCAR w naszym kraju. Bo sport jest bardzo ciekawy, a mocno u nas niedoceniany. Do tego postać Alana Kulwickiego może posłużyć za przykład tego, jak ważna jest determinacja w dążeniu do celu. Oraz, że inżynier jak się na coś uprze, to to w końcu osiągnie.


UPTADE 30.03.2015: We wczorajszym wyścigu na torze Martinsville, Polish Victory Lap zostało wykonane przez zwycięzcę, Denny'ego Hamlina - gdy pisałem ten post wyścig jeszcze trwał.

4 komentarze:

  1. Świetna historia. Szkoda, że z tak smutnym finałem...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale mięsa Pan nawrzucał! :D
    NASCAR jest ciekawy. Jadą 2cm obok siebie, przepychają się non stop. Taktyka również ma znaczenie. Ogólnie motorsport jak każdy inny :) Jak ktoś nie lubi F1 czy WRC to i tego pewnie nie polubi. Jak ktoś zobaczyłby raz pełną transmisję, pewnie zmieniłby zdanie.
    A gdyby znowu wystartował ktoś znany w Polsce (analogia do F1 i Kubicy) zapewne znowu wszyscy stali by się wielkimi fanami, którzy NASCAR oglądają od zawsze :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Z miłą chęcią przeczytałem, bardzo ciekawa historia.

    OdpowiedzUsuń

Facebook

AUTOBEZSENSOWY MAIL



Archiwum