niedziela, 25 stycznia 2015

Przemyślenia: fanatycy spalania

Dziś temat o spalaniu, więc i podkład muzyczny będzie "paliwowy": Dire Straits - Heavy Fuel (tak, wiem, utwór nie jest o motoryzacji, ale tytuł pasuje idealnie).


Jest taka specyficzna grupa zmotoryzowanych, którzy patrząc na samochód, potrafią odrzeć go niemal ze wszystkiego. Ich wzrok wydziera z auta stylistykę, osiągi, prowadzenie, jakość wykonania, niezawodność, praktyczność. Zostawia tylko jedno: spalanie. 

Czasami rozmowa w jakimś bardziej lub mniej znającym się gronie schodzi na tematy motoryzacyjne. Jeśli ja jestem w tym gronie, to zdarza się to całkiem często. No i oczywiście padają standardowe pytania, czym kto jeździ. W porządku, wszystko normalnie. I wtedy do akcji wkracza bohater dzisiejszego wpisu. Z najistotniejszym w jego świecie pytaniem "A ILE TO PALI!?", fanatyk spalania (nazwijmy go: spalacz) z błyskiem w oku rozpoczyna najnudniejszą dyskusję, jaką można prowadzić w ramach tematów motoryzacyjnych. Pól biedy, jeśli pytanie jest skierowane do mnie i w pobliżu nie ma innych osób. Odpowiedź "Ooo, strasznie dużo, nawet nie liczę - jeśli o to pytasz, to znaczy, że cię nie stać" zazwyczaj wystarcza do odstraszenia takiego osobnika.

Oczywiście mógłbym być uprzejmy (kiedyś nawet mi się zdarzało) i odpowiedzieć normalnie i bez złośliwości jakąś tam wartością spalania. Jeśli miałem to szczęście, że pytający jest w miarę normalny (spalacz typu nieszkodliwego), to następnie pojawiały się normalniejsze pytania (o przestronność, osiągi, niezawodność, ogólna wygodę użytkowania). Niestety, zazwyczaj trafiałem na osobnika, którego następnym pytaniem jest: "A czemu aż tyle!?". I to niezależnie od tego, jaką wartość spalania mu podałem. 

Czy odpowiemy "dwa litry na 100km w mieście", czy "50 litrów na kilometr w trasie", zawsze taki osobnik stwierdzi, że za dużo. Choćbyśmy nawet odpowiedzieli, że nasze auto nie spala, a produkuje paliwo, to "spalacz" zdziwi się, że produkuje za mało. W tym momencie należy uciekać - jest to pułapka, w którą na prawdę lepiej nie wpaść.

Niestety, ludzie wpadają. Dyskusja wygląda wtedy mniej więcej tak:

-A ile to pali?
-8 litrów na sto w mieście, około 5 na trasie
-oo, strasznie dużo.
-czemu dużo?
-znajomy ma takie auto i mówi, że jemu pali 3 na sto w mieście i litr na trasie!
-to niemożliwe!*
-Jak to niemożliwe? On na prawdę tak mało spala, pokazywał mi dziennik spalania na takiej stronce! Może masz coś zepsute?
-Nie, auto jest nowe/niedawno serwisowane
-To może źle jeździsz? Bo on to zmienia biegi przy 1267 obr/min i do tego jeszcze...[3 godzinny wykład nt. pseudoekonomicznej jazdy]

I tak dalej, i tym podobne. Doprawdy, jeśli nie mam możliwości ucieczki od wysłuchiwania tego, to mam ochotę tłuc głową o ściany. Oczywiście nie swoją głową, tylko pustym łbem tego "spalacza". A jak już się trafi w danym gronie więcej takich "spalaczy", przerzucających się wyimaginowanymi wartościami spalania i sposobami na ich osiągnięcie, to już doprawdy się można załamać.

"Panie, kolega też ma Audi (A3 1.9 TDi) i mu aż tyle nie pali. Coś w tym macie zepsute! Albo jeździć nie umiecie!"

A osobnym tematem są "spalacze", którzy krążą po internecie. Wyobraźmy sobie jakąś forumową/blogową dyskusję np. o nowym Civiku Type R. Auta jeszcze nie ma na rynku, ludzie sobie komentują stylistykę i podawane przez producenta przewidywane osiągi sportowego hatchbacka. I wtedy wpada "spalacz" i pisze coś w stylu: "A jak myślicie, ile to będzie palić? Bo ja słyszałem o takim jednym gościu co miał Focusa RS i mu ten Focus dużo palił". No załamać się można.. Kogo obchodzi ile to będzie palić!? Type R (przykładowo, może być GTi, MPS czy jeszcze co innego) to nie jest wersja, która ma mało palić (od tego jest 1.4, diesle itd.)! Zmasowana inwazja takich spalaczy potrafi zepchnąć na temat oszczędności paliwowych nawet rozważania o czołgach ("A ile pali to T-90? A da się na LPG przerobić? Bo M1 Abrams to podobno dużo pali, więc jak to jest w T-90?"). I tak większość "spalaczy" nie kupi w życiu nic innego, niż jakieś podstawowe diesle, więc doprawdy zastanawia mnie, po co wpychają się w dyskusje o pojazdach, które w ogóle ich nie interesują?

Ciekawe, czy są odpowiedniki "spalaczy" poza motoryzacją? Na przykład tacy, którzy wchodzą na fora dla rodziców i dopytują: "A ile je wasze dziecko? Bo u sąsiada jest podobne i dużo je. I my z żoną chcielibyśmy takie dziecko, ale tylko jak ono będzie mało jeść, dlatego pytamy".

Wracamy do motoryzacji. Szanowni państwo! Tylko teraz, na tym ekskluzywnym, dostępnym tylko dla wybranych (czyli "mało popularnym", no ale cóż...) blogu przekażę Wam absolutną prawdę! UWAGA: Spalanie nie jest jedynym czynnikiem decydującym o kosztach użytkowania auta! 

Po wstępnym szoku i niedowierzaniu, przejdźmy do rozwinięcia myśli: Oczywiście może pojawić się argument, że paliwo jest drogie i jeśli ktoś ma niewielki budżet, to jest dla niego istotne ile będzie na to paliwo wydawał. Owszem. Dlatego faktycznie nie powinien kupować Dodge'a Vipera. Ale czy faktycznie szukanie auta kierując się przede wszystkim spalaniem ma sens? Nie. W ogóle. Co z tego, ze nowoczesne diesle mało palą, skoro ich serwis jest dużo droższy od silników benzynowych? No i co z tego, ze Polo 1.4 TDi BlueMotion (NiebieskiRuch? ależ te nazwy brzmią po tłumaczeniu...) pali mniej od np. Dacii Sandero? Naprawdę oszczędnością jest wydać ponad 62 tyś PLN na produkt VW (trzydrzwiowe Polo w podstawowym wyposażeniu BlueMotion), zamiast 29 tys PLN na Sandero 1.2 (pięciodrzwiowe, w podstawowym wyposażeniu)? Tylko dlatego, że pali 2.7 litra na 100 km mniej? Spalanie porównuję oczywiście na podstawie norm, które nic nie znaczą, ale przyciągają "spalaczy" do salonów.

Sami sobie policzcie, ile trzeba jeździć, by to się zwróciło. I doliczcie koszta serwisowania nowoczesnego (w miarę) turbodiesla i prawdopodobieństwo awarii. I co? faktycznie opłaca się te 33 tyś więcej wydać, szanowni oszczędzacze? Że niby Polo jest lepsze i bardziej prestiżowe? Z nazwą "auto dla ludu" i trzycylindrowym dieslem trzęsącym całym nadwoziem na pewno...No chyba, że chodzi o tą wyimaginowaną niemiecką solidność - odsyłam do jakże "solidnych" 1.4 TSi, 2.0 TDi itp. Materiały we wnętrzu? Serio dla tych paru kawałków plastiku warto wydać tyle pieniędzy, gdy szukamy sposobu na tani samochód?

I nie, nie jestem fanem Dacii. Ale jak ktoś chce jeździć tanio, to na prawdę ciężko znaleźć konkurencję dla jej oferty. No ale dla niektórych liczy się tylko spalanie - są w stanie wydać na prawdę dużo pieniędzy, żeby trochę zaoszczędzić. Taka logika...

Przy zakupie swojego auta nawet nie spojrzałem na spalanie. No bo ile może spalić 1.8 Hondy? Mniej więcej tyle, co każdy inny silnik o podobnej konstrukcji. Raczej nie będzie to spalanie na poziomie czołgu, więc da się wytrzymać.
Serio, nawet nie liczę ile pali mój samochód. I nie dlatego, że zamiast papieru toaletowego używam dwustuzłotowych banknotów. Po prostu przy rachunku na stacji idącym w około dwie-trzy stówy (zależnie od cen na stacjach), te 20-30 zł na prawdę nie stanowią jakiejś kolosalnej różnicy. A do tego dochodzi fakt, ze wolę pieniądze wydać na paliwo do prostego, bezawaryjnego 1.8 Hondy, niż na naprawy małopalącego, wiecznie psującego się 1.0 triturbo, bikompresor, FSI, DPF, WTF jakiegoś innego producenta.

Oczywiście ile by mój samochód nie palił, mógłbym pewno jeździć bardziej ekonomicznie itd. Mógłbym. Ale te 30 zł oszczędności na stacji benzynowej nie jest warte blisko 500 kilometrów zawracania sobie nimi głowy. Z resztą, kiedyś próbowałem jeździć z wzrokiem wbitym we wskaźnik spalania. O mało nie wjechałem w tył jakiegoś Audi. Więc też wyszło, że się nie opłaca - koszta napraw wyniosłyby mnie wtedy raczej więcej, niż te kilka litrów paliwa.
Ilość spalanego paliwa jest jednym z najtrudniejszych do określenia parametrów auta - w przeciwieństwie do maksymalnej mocy, przestronności itp., spalanie jest przede wszystkim zależne od kierowcy i warunków, w jakich użytkowany jest samochód. Jedni jeżdżą bardziej dynamicznie, inni mniej,jedni w korkach, inni na trasach. Jak ktoś się uprze, to i Toyotą Prius spali więcej paliwa od kogoś innego w Dodge'u Viperze.

Dlatego na prawdę uważam, że rozmowy o spalaniu są największą stratą czasu w motoryzacji.


*Oczywiście jeśli w tym momencie, jako obserwatorzy tej dyskusji, spróbujemy podrzucić jakąś wymyśloną na poczekaniu historyjkę o znajomym, któremu takie auto pali jeszcze mniej, to"spalacz" również odpowie nam "to niemożliwe" i wróci do gnębienia swej ofiary.

12 komentarzy:

  1. A ja osobiście uważam spalanie za jedną z najciekawszych kwestii dotyczących auta ;) szczególnie jeśli porównuje się dwa bardzo podobne modele. Ale na szczęście nie jestem spalaczem, bo nie odzieram auta z pozostałych cech - nota bene pierwszy akapit idealnie obrazuje charakter tych ludzi. I bardzo ciekawą kwestią są właśnie te wersje oszczędnościowe - za litr mniejsze spalanie musisz dopłacić kilka, kilkanaście tysięcy na starcie, później stosować olej o niskiej lepkości (nie wspominam już o jego wpływie na kondycje silnika przy np. 200 tys. km), opony o niskim oporze toczenia i wymieniać filtr powietrza co dwa tygodnie. Za każdym razem jak widzę właśnie takie np. VW Polo BlueMotion uśmiecham się mimochodem. Aczkolwiek ludzie mają różne pomysły na przepłacanie:
    http://moto-rondo.bloog.pl/id,345589308,title,Porsche-Macan-sam-zarabia-na-Twoj-leasing,index.html

    OdpowiedzUsuń
  2. I co ja mam napisać pod takim postem? Bo, że mój aktualny styl jazdy wyłącznie grzybowym można nazwać to już się uzewnętrzniałem; podobnie jak o tym, że udało mi się osiągnąć rekordowo niskie spalanie Masterem (o czym pisałem u siebie)?
    Ale zupełnie poważnie - spalanie jest ważne, tym bardziej że niskie w aktualnych konstrukcjach okupione jest absurdalną awaryjnością wynikającą z konstrukcji, która zaś...dobra!
    Dla mnie - jeśli samochód nie chleje nieadekwatnie dużo w stosunku do tego co oferuje, nie ma o co robić rabanu, A wiedzieć dobrze. Efekt finalny i tak zależy od łącznika pedałów z fotelem i kierownicą, czyli operatora sprzętu.
    Tako rzekłę ja. :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. To nie jest tak, że spalaczy nie interesują pojazdy, o których tak zawzięcie dyskutują. Oni są jednym z tych typów sfrustrowanych - tymi, którzy muszą umniejszać wartość cudzego, żeby się upewnić w słuszności własnego niesłusznego wyboru, którego w cichości teraz tego żałują, ale za chiny nie powiedzą tego głośno. I nie tylko spalania się to tyczy...

    Odpowiedniki spalaczy poza motoryzacją? Powiedziałabym, że ogólnie duża część Polaków :D Wiedzą wszystko i o wszystkim. Najlepiej :P

    Ja wychodzę z założenia, że auto to nie dziecko ani jamnik - niech je, ile potrzebuje, przecież nie utyje ;) No, dopóki żre w akceptowalnej normie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doskonałe porównanie do frustratów! :)
      10/10!
      Ja tam się nie pierdzielę w patyczkowanie z takimi typami tylko z miejsca polecam Tico w gazie!
      Wóz który w mieście spali 6l gazu i 5 po trasie, to idealny wybór takiego grzyba. A tak serio to podobne wartości osiągają małe trojaczki, ale są zbyt normalne żeby złośliwie odpowiedzieć :D

      Usuń
  4. Hmm, zwykle mnie to nie gryzie, jak większość zwrotów potocznych (sam przecież też ich używam), a w wielu kontekstach nawet tu pasuje, ale ale: >spalanie< to proces zachodzący w cylindrze podczas suwu pracy, na który to zużywane jest paliwo.
    Tak się czepiam...:) ale na motoblogu chyba jednak lepiej czytać o zużyciu paliwa.
    Johnny Stag

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się i się nie zgadzam :)
      1. Potocznie, w rozmowach o motoryzacji najczęściej mówi się właśnie o spalaniu mając na myśli zużycie paliwa. Owszem, niepoprawnie, ale właśnie o takich rozmowach jest wpis.
      2. Od ciągłego pisania "spalanie" łatwiej przejść do "spalacz". Tym bardziej, ż ewiększość tych "spalaczy" pyta właśnie o "spalanie", a rzadko kiedy o "zużycie paliwa". Zaś "Zużyciopaliwacz" brzmiałoby co najmniej osobliwie :).
      3. Mimo powyższych, dziękuję za cenną uwagę i postaram się w przyszłości pisać teksty tak, by nie zbytnio naginać poprawności określeń :)

      Usuń
    2. Oczywiście, że się tak się mówi i nie ma co z tym walczyć, wg mnie, użycie tego jest legalne, poprostu w formie publikacji pisanej ładniej to wygląda.
      p. 2 jest oczywisty:)
      Pozdrawiam
      JStag

      Usuń
  5. Co do zasady się zgadzam (poza przypadkami ekstremalnymi - miałem np kiedyś saaba 9-5 w automacie, który palił mi w mieście 17/100 i to już było ZA DUŻO).

    Natomiast bardzo ciekawym tematem z pogranicza motoryzacji, biznesu i regulacji jest różnica między deklarowanym a rzeczywistym spalaniem. Pardon, zużyciem. Właśnie wyfasowałem służbową insignię z benzynowym 1.6 turbo i już się szykuję na wpis u siebie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten temat już u siebie pośrednio poruszałem:
      http://autobezsens.blogspot.com/2014/07/autounsinn-downsizing.html

      Ale z chęcią przeczytam o Twoich własnych wrażeniach i doświadczeniach praktycznych :)

      Usuń
    2. No, moje pierwsze doświadczenia są porażające. Powiem tylko tak: wg fabrycznych danych (i homologacji) to auto powinno spalać 6,8 litra na sto.

      Ha. Ha. Ha.

      Usuń
  6. Lubię śledzić spalanie w samochodach bo można wychwycić kilka usterek- brak powietrza, zapieczone hamulce, walnięty EGR.
    Kiedyś jeździłem Actrosem(12,5 L pojemności i 400KM ) i w trasie spalił mi 17L/ 100km Warszawa- Amsterdam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie możliwe! Mój kolega ma takiego i pali mu 10L. Masz coś popsute? Może niewłaściwie prowadzisz?
      :D :D

      Usuń

Facebook

AUTOBEZSENSOWY MAIL



Archiwum