czwartek, 2 października 2014

Motohistoria: dwusuwowe ekoautko

Dziś w sumie nie tak bardzo historycznie bo o aucie z roku 1991. Ale to już jest pretekst by jako podkład muzyczny dać "Little Wing" w wykonaniu Steviego Raya Vaughana. Utwór ten pojawił się na wydanej właśnie w 1991 roku (czyli rok po tragicznej śmierci artysty) płycie "The Sky is Crying". Oryginalnie grał to Hendrix, ale wykonanie Steviego jest moim zdaniem jeszcze lepsze. Będzie o małym samochodzie (little car), to i little wing pasuje. A z resztą, tu nic nie trzeba tłumaczyć - KAŻDY pretekst jest dobry by wrzucić utwór Steviego Raya Vaughana. A i nawet pretekstu nie potrzeba.


A teraz czas na wpis właściwy:

We wspomnianym wyżej roku, na salonie samochodowym w Tokyo (później także we Frankfurcie), Toyota zaprezentowała coś takiego:

Owym czymś był koncept nazwany AXV-IV. Pod tą wybitnie trudną do zapamiętania nazwą kryło się małe coupe. Nie będę pisał "dwudrzwiowe coupe", bo coupe, wbrew temu co twierdzą marketingowe oszołomy, moze być tylko dwudrzwiowe. W każdym razie, na pierwszy rzut oka, autko to mogłoby wyglądać na konkurenta dla Mazdy MX-5. Tyle, że ten pojazd był od Mazdy jeszcze mniejszy i lżejszy. Miał długość zaledwie 3,4 metra.

Całe autko ważyło tylko 450kg. Osiągnięto to dzięki szerokiemu zastosowaniu aluminium, magnezu, włókien węglowych i tworzyw sztucznych. Nawet sprężyny zawieszenia były wykonane z tworzyw sztucznych wzmocnionych włóknem szklanym.

A cóż za silnik wstawili pod maskę? Otóż w aucie zaprojektowanym pod jak największą redukcje zużycia paliwa i ekologię znalazł się... dwusuw. Konkretnie dwucylindrowy, o pojemności 804 ccm, ale za to doładowany kompresorem Roots. Moc maksymalna wynosiła 64 KM (czyli tyle ile ograniczenie dla kei-carów). Co przy tej masie zapewniało całkiem przyzwoite osiągi. Choć niestety brakuje co do nich dokładnych danych. Sam silnik ważył 83 kg.

Silnik ten umieszczono z przodu, zaś napęd przekazywany był na koła tylne. Tym samym stworzono lekkie, zwinne autko, które na ciasnym torze mogłoby zapewnić mnóstwo frajdy z jazdy.

A co z głównym punktem programu, czyli spalaniem? Wynosić miało ono zaledwie 3.9 l/100 km. Jakimś cudem dało się w 1991 roku zaprojektować autko jednocześnie fajne i oszczędne. A obecnie mamy Priusa, którego jedynym osiągnięciem jest rekord absolutnie najgorszego okrążenia na Nurburgringu (link). Do AXV-IV nie był potrzebny nawet napęd hybrydowy. Wystarczyło lekkie nadwozie.

Niestety ze względu na przewidywane koszta produkcji, AXV-IV nigdy nie miał wyjść poza etap concept-cara. Można go dziś oglądać w muzeum Toyoty.

12 komentarzy:

  1. 1. morzna? morzna!
    2. jak patrze na bryłę: dla mnie to kupe to sedan, i jaki wielki ma prześwit!
    3. klamki i (w pewnym sensie) reflektory to Yaris Mk1, wnętrze chyba też :-) Tylne światła też wyglądają znajomo...MR2?

    OdpowiedzUsuń
  2. Zacznę od tego, że nie za bardzo trawię SRV. Z jednej strony, jeśli chodzi o bluesa, bardziej trafia do mnie klasyka, jak absolutnie królewski blues chicagowski. Z drugiej strony współczesne formy też jakoś bardziej do mnie mówią - choćby Jack White, którego uważam za talent tak wielki, że aż przesłaniający Hendrixa, choć to może wydawać się kontrowersyjne.

    A samochód bardzo, bardzo interesujący, ale dziś i tak pewnie zabiły by go normy Euro Srełło. Konkurencją mógł być dla np. Suzuki Capuccino.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z kolei Jacka White'a nawet lubię, ale do Hendrixa według mnie mu jeszcze daleeeko. Przyjemnie się słucha ale nie porywa. A SRV właśnie porywa. Przynajmniej mnie.

      Usuń
    2. Mnie porywa i to bardzo. A Hendrix mógł być wielki, bo powszechne zapomina się, że on nagrał zdaje się tylko 4 albumy. White jest znacznie bardziej produktywny przy zachowaniu równie świetnej jakości, że tak to syntetycznie ujmę. Wymyśla te nowe melodie i riffy na niespotykaną już dziś skalę. Zawsze jak ktoś mi "płacze", że dobra muzyka skończyła się w latach 70, i że obecnie nie mamy się czym pochwalić to podaje przykład White. Zresztą nie od parady zaprosili go do świetnego swoją drogą filmu "It Might Get Loud".

      Usuń
    3. Nie umniejszając skillowi Jacka White, którego szanuję, to jednak porównywanie produktywnosci jego i Hendrixa jest nie na miejscu - Jack ma obecnie lat 39. Jimi zaś dożył lat 27 (ze swojej winy, ale nadal). Przyznasz chyba, że miał trochę mniej czasu na tworzenie. A poza tym inne realia rynku muzycznego, inne czasy. Produktywność wg. mnie nigdy nie powinna być brana pod uwagę przy ocenie muzyka.

      Usuń
    4. Jasne, chodzi mi jednak o to, żeby oceniać to, co kto faktycznie zrobił, a nie to, co mógł osiągnąć. Wtedy wchodzimy na pole spekulacji itd. Obu bardzo szanuję, White uważam za wybitnego i spełnionego artystę, ale za Hendrixem ciągnie mi się słowo "potencjalny". Start miał dobry, strasznie szkoda, że sam się pozbawił szansy udowodnienia, że naprawdę był wielki.

      Usuń
    5. Jack White? SRSLY??? Dobrze, jest niezły. Ciekawy. Ale do wybitnego to mu dość daleko. A wczesne White Stripes (bo później zrobiło się lepiej) to jedna z najgorszych potworności, jakie kiedykolwiek kaleczyły mi uszy. Niewiele lepsza od takich pawiogennych abominacji jak Oasis czy Sex Pistols, których nienawidzę wręcz z poziomu rdzenia kręgowego.

      Usuń
  3. To się nazywa kosiarka! :D I prawdziwy bezsens!
    Jedyną istotną zaletą zastosowania dwusuwa jest to że faktycznie silniczek ważył tyle co worek ziemniaków. A kompresorek pewnie skutecznie podnosił jego skuteczność.

    Prawdziwym bezsensem jest silnik ST44 "Gagarin" gdzie montowane (uwaga!) dwurzędowy, dwusuwowy, turbo Diesel! Legenda głosi że jest to silnik okrętowy wciepnięty na ostoję od lokomotywy :P Ale jestem ciekaw ile z tego jest prawdą :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Taka troche Tigra po wylewie

    OdpowiedzUsuń
  5. Ależ mi się to podoba. Dwusuw! W 1991 roku!!! Co ciekawe, przez 23 lata autko niewiele się zestarzało stylistycznie. I strasznie, strasznie chciałbym je... usłyszeć. Tak, usłyszeć - uwielbiam dźwięk dwusuwa :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Czy "morzna"? Gdyby było morzna, to podjęli by produkcję, a tak się nie stało. Że tylko ze względu na koszty? No właśnie o o w produkcji chodzi, żeby koszty nie przekroczyły przychodów, a nie o to, by pasjonaci się zachwycali. To drugie jest przydatne tylko wtedy, kiedy przekłada się na dodatkowe przychody. Jeżeli obierze się dobrą, długoterminową strategię, to oba cele są komplementarne.

    W tamtym czasie kilka firm usiłowało wrócić to dwusuwów, ale jakoś żadna nie zdecydowała się na produkcję - czyli jednak chyba nie morzna.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie moge się zgodzić z okresleniem, że Coupe może być tylko dwudrzwiowe. Nigdy tak nie było. jedyna, powtarzam JEDYNA definicja Coupe wg PN/EN (a to nas obowiązuje) to "Samochód o nieznormalizowanym rozmiarze tylnych foteli". W tej samiej normie ujęte są tez normalia dla tychże foteli dla Europy (dla USA i Japoni są inne). Nie jest to żaden nowy wymysł - norma ta w tej postaci ma już co najmniej 50 lat. Gdzie dowiedzieć się takich rzeczy? Dowolny podręcznik do przedmiotu - Konstrukcja pojazdów samochodowych. Przedmiot ten dostępny jest na specjalnościach motoryzacyjnych kierunku Mechanika i Budowa Maszyn na wszystkich politechnikach w PL.
    Pytanie o nadwozie typu Coupe było bardzo łatwym sposobem na uwalenie studenta na egzaminie (przynajmniej 10 lat temu).

    OdpowiedzUsuń

Facebook

AUTOBEZSENSOWY MAIL



Archiwum